Filip Bajon i Marzena Mróz: „Tworzymy taki związek, że nikt między nas nie wetknie nawet szpilki”
- JG
Marzena Mróz i Filip Bajon. On mówi, że oświadczył się jej na Schodach Hiszpańskich w Rzymie. Ona, że w cieniu Wezuwiusza. Połączyła ich sztuka, wspólne podróże, to samo widzenie świata. Marzuś i Fy – tak siebie nazywają. Kiedy on kręci film, ona czeka. Kiedy ona wyjeżdża, on tęskni. Francuzi powiedzieliby, że to l’amour.
Marzena Mróz i Filip Bajon - historia wyjątkowej miłości
Filip Bajon i jego żona odsłaniają kulisy swojego niezwykłego życia i pięknej miłości w rozmowie z Elżbietą Pawełek. Cały wywiad tylko w listopadowej VIVIE!
– Jak zaczęła się Wasza love story? Ty jesteś z Łodzi, on z Poznania…
Filip: Studiowałem w łódzkiej szkole filmowej, a teraz jestem tam dziekanem na wydziale reżyserii, prowadzę wykłady ze studentami i kocham to miasto. Jak się dowiedziałem, że Marzena też studiowała w Łodzi, od razu mieliśmy dużo wspólnych tematów. Często się zastanawiam, dlaczego nie spotkaliśmy się w Łodzi wcześniej…
Marzena: Nie mogliśmy się spotkać, bo kiedy kończyłeś Filmówkę, ja chodziłam do podstawówki.
Filip: Ale potem byłaś dziennikarką w gazecie, która patronowała mojemu filmowi „Lepiej być piękną i bogatą”. Cała redakcja bawiła się w „U Plastyków” z okazji zakończenia zdjęć. Ale ciebie nie było…
Marzena: Akurat wtedy wzięłam trzy dni urlopu i pojechałam do Niemiec na swój własny ślub. Dlatego nie mogliśmy spotkać się wcześniej. Poznaliśmy się dopiero w Warszawie, w kawiarni Czytelnika na Wiejskiej. Jadałam tam obiady przy stoliku mojego przyjaciela Henryka Berezy – poety i krytyka literackiego. Filip urzędował przy innym stoliku. Jak potem wyznał, kilka lat mi się przyglądał, aż któregoś dnia podszedł, bo zauważył, że jestem smutna. Akurat wtedy się rozwodziłam.– Przyglądałeś się kobiecie, a nie spróbowałeś jej poderwać?
Filip: Patrzyłem na nią zza winkla, z zachwytem. Przychodziła piękna, w kolorowym płaszczu. Sam urok i wdzięk. Nie miałem pojęcia, kim jest. Ale nie chciałem nikogo pytać, nawet mojego przyjaciela Mieczysława Jahodę, który mimo swoich 80 lat dostrzegł, że Marzenka nosi stringi.
Marzena: Prowokujesz teraz! (śmiech).
Filip: Może widział więcej, bo był operatorem. Ja widziałem tylko urodę i najpiękniejszy uśmiech świata. Kiedy posmutniała i dowiedziałem się, że właśnie zmienia stan cywilny, sam również uporządkowałem swoje życiowe sprawy. Powiedziałem sobie wtedy: „albo ona, albo żadna”.– Czy to prawda, że oświadczyłeś się Marzenie w cieniu Wezuwiusza?
Filip: Moim zdaniem oświadczyłem się jej pod Schodami Hiszpańskimi w Rzymie…
– Dzieli was 18 lat. Nie obawialiście się tej różnicy?
Marzena: Nie, ani przez chwilę, bo Filip jest dla mnie idealnym mężczyzną, mądrym i wyrozumiałym. Wciąż w świetnej formie, a mentalnie to wieczny chłopak. Podziwiam jego konsekwencję i determinację, z jaką zdecydował się poświęcić życie sztuce. Jest najbardziej bezkompromisowym artystą, jakiego znam. Co mi się jeszcze w nim podoba? Chyba też to, że w domu nigdy nie porusza tematów związanych z gromadzeniem pieniędzy. Po prostu nie ma między nami takich rozmów, za co jestem mu bardzo wdzięczna. Życie z nim jest fascynujące. Razem piszemy scenariusze, on bardzo też sekunduje projektowi mojej książki. Od lat podróżuję po świecie tropem miejsc największych pisarzy XX wieku. Opisuję je i fotografuję.
Filip: Nasze wyprawy literackie są wielką przygodą. To tak, jakby się podróżowało i czytało zarazem książki.
Cały wywiad w VIVIE! nr 24/2015
Przeczytaj także: Roma Gąsiorowska o mężu: "Jeśli ja jestem samicą alfa, to on bezwzględnie jest samcem alfa".
Marzena Mróz i Filip Bajon, VIVA! - listopad 2015