Reklama

Zasłynął rolą w filmie Michała Kwiecińskiego „Filip”. Otrzymał za nią Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego dla młodego aktora wyróżniającego się wybitną indywidualnością. W uzasadnieniu napisano: "Za radykalność i odwagę w interpretacji roli, za rozpiętość i dojrzałość użytych środków aktorskich, za stworzenie nieoczywistej postaci człowieka prześladowanego, obdarzonego niezwykłą wewnętrzną siłą, za stworzenie roli, która jest sercem filmu".

Reklama

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Młody gniewny

Eryk Kulm kocha aktorstwo, ale wiele rzeczy mu w nim nie odpowiada. Dostał od życia cięgi, ale wybrał, że co rano będzie wstawał z uśmiechem. Jest samotny, ale ma wielu przyjaciół. Płacze, kiedy chce i kiedy musi. Nie wstydzi się emocji i nie przejmuje się tym, co ludzie powiedzą. Oto Eryk Kulm junior. Prawdziwy. VIVE! Man opowiedział o... bezsensowności życia, chorobie rodziców i smutku.

Fragment wywiadu z magazynu VIVA! Men

Płaczesz czasem?

Jak mi się chce płakać, to płaczę. Ale wiesz, są różne rodzaje płaczu. Jest płacz wyzwalający, ale też histeryczny, kiedy zatracasz się w użalaniu się nad sobą.

Kiedy płakałeś ostatnio?

Kiedy grałem w filmie „Filip”. Musiałem płakać jako mój bohater.

Bywasz smutny?

Ostatnio mam wrażenie, że łatwiej jest być smutnym. Ale może to kwestia pogody i zmęczenia? Jestem raczej człowiekiem otwartym i staram się widzieć pozytywne strony życia. Ale miewam takie momenty jak teraz, że widzę bardzo dużo powodów do smutku. Dużo siły i pracy wymaga, żeby dostrzegać więcej światła niż mroku. Nikt jednak nigdy nie mówił, że to będzie łatwe.

Bartek Wieczorek/Visual Crafters

Skąd więc w Tobie ten smutek?

Z doświadczeń, jakie mi zafundowało życie. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z jego bezsensowności. Ono w sumie do niczego nie prowadzi. Źle… wiadomo, do czego prowadzi.

Mimo znanego nam końca życie można jednak przeżyć na własnych zasadach.

Dlatego, kiedy zdałem sobie sprawę, że bycie smutnym stało się dla mnie rzeczą normalną, zrozumiałem, że coś jest nie tak. Włożyłem dużo wysiłku, żeby to zmienić. Zacząłem poszukiwać, wchodzić w nieznane obszary, które jeszcze wtedy były wyrzucone na margines. W szarą strefę radzenia sobie ze stanami depresyjnymi. Cały czas pokutował stereotyp, że facet musi być silny, nie może sobie pozwolić na słabość. Jesteśmy wrzuceni do dziwnego świata, w którym ktoś dał nam listę obowiązujących zasad. Można się im podporządkować, co często może powodować, że żyje się wbrew sobie. I tkwi się w znienawidzonej pracy czy związku z powodu braku odwagi, żeby coś zmienić. Miałem trudne życie. Śmierć mojego ojca zaczęła się od choroby nowotworowej mamy. Miałem wtedy 12 lat. I trwało to do ich śmierci, czyli kiedy ja miałem lat 29. Oczywiście powodem depresji może być też brak balansu chemicznego, kiedy biochemia mózgu się zmienia. Uważam, że wpływ mają na nią różne czynniki. To nie jest tak, że mam depresję, bo ktoś mi spieprzył życie. Albo ja sobie sam to zrobiłem. Na to przecież nie mam wpływu. Ale mam wpływ na to, czy się temu poddaję, czy nie. Trzeba usiąść, pomyśleć i spróbować to wszystko przerobić. Zawalczyć o to, co przed nami.

Ty to zrobiłeś?

Jestem w trakcie. Uznaję to i walczę, bo uważam, że wszystko, co nas spotyka, jest lekcją. Przychodzi moment, że zaczynasz rozumieć, że to jest tylko suma doświadczeń, która ma cię rozwinąć jako człowieka. Trzeba zadać sobie pytania: Dlaczego to czuję? Co ma mi dać siłę? Dlaczego tak się stało? I przestać się nad sobą użalać. Zaakceptować. Akurat dostałem, nie wiem od kogo, od jakiejś siły wyższej chyba, taki zestaw umiejętności, że poradziłem sobie w ten sposób. Ktoś inny może poradziłby sobie w inny. Albo w ogóle.

Mówisz w czasie przeszłym.

Tak, przerobiłem różne rzeczy i dzisiaj myślę, że poradziłem sobie. Ale gdy o tym pomyślę za dwa lata, może dojdę do wniosku, że to jeszcze nie był ten moment. Na dzień dzisiejszy przerobiłem różne rzeczy, zaakceptowałem, zrozumiałem i jestem za nie wdzięczny. To wszystko wymaga podjęcia decyzji. Jest procesem.

Zachorowałeś, bo runął Twój świat?

Ludzie chorzy nagle stają się ważni. Wszyscy nagle zwracają na ciebie uwagę. Tak jak na chore małe dziecko. Przychodzi mama z kocykiem i herbatką, i czyta książeczkę. Gdy jesteśmy starsi, też chcemy być chorzy, żeby nas ludzie zauważyli. Depresja, a może po prostu brak chęci do życia, pojawiła się, gdy odeszli moi rodzice. Nie wiedziałem, o co mi w życiu chodzi. Spadły na mnie dodatkowo jakieś absurdalne odpowiedzialności, za dom, za rzeczy… za wszystko. I nagle się zorientowałem, że nie ma już osoby na ziemi, która mnie tak bezgranicznie kocha. Rodzice zawsze mnie wspierali. Byli ze mną we wszystkich moich upadkach i zwycięstwach. Co prawda największe zwycięstwa wydarzyły się po ich śmierci, więc szkoda, że tego nie dożyli.

Miałeś z nimi dobry kontakt?

Z mamą nawet jarałem blanty. Współczuję wszystkim, którzy nie mieli z rodzicami takiej relacji, że mogli z nimi robić te rzeczy, które robią ze swoimi ziomkami. Oni byli moimi ziomkami. Z nimi czułem się najbezpieczniej.

Przy rodzicach mogłeś być naprawdę sobą?

Przy rodzicach byłem prawdziwy. Do szpiku. I dlatego nie mieli ze mną łatwo. Wiesz… mówię ci teraz o rzeczach, które są dla mnie ważne, a potem przeczytam pewnie, że jestem odklejony, naiwny, rozchwiany emocjonalnie.

Cały wywiad dostępny w nowym numerze VIVY! Man. Magazyn dostępny z trzema okładkami do wyboru. W punktach sprzedaży od czwartku, 23 listopada.

Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Bartek Wieczorek/Visual Crafters
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama