Jest szczęśliwie zakochana, już nie ukrywa tej miłości. Elżbieta Romanowska zdradziła nam prawdę o związku
"Rodzina i bliscy są dla mnie bardzo ważni"
- Katarzyna Piątkowska
Całe życie spędza na walizkach. Elżbieta Romanowska nieustannie stawia czoła kolejnym zawodowym wyzwaniom. Od jakiegoś czasu ma pełne ręce roboty w związku z pracą na planie programu "Nasz nowy dom", lecz nie zapomina o najbliższych — aktorka naprawdę wiele im zawdzięcza. Szczególnie ważną rolę odgrywa narzeczony, który wspiera ją na każdym kroku... Tylko w VIVIE! Ela Romanowska opowiedziała o życiu rodzinnym i ludziach zajmujących szczególne miejsce w jej sercu.
[...]
Nie wahałaś się?
Dostałam bardzo mało czasu do zastanowienia się. Mój narzeczony oraz moi rodzice jednak od razu powiedzieli mi, że są propozycje, których się nie odrzuca. Ale gdy przyszłam na rozmowę, podczas której miałam odpowiedzieć „tak” lub „nie”, sama do końca nie wiedziałam, jakie słowo padnie z moich ust (śmiech). Zrozumiałam, że moja odmowa nie spowoduje, że do programu wróci poprzednia prowadząca. Pomyślałam też, że tak naprawdę w tym wszystkim nie chodzi przecież o mnie, o architektów ani ekipę budowlaną. Nie my jesteśmy tu najważniejsi, tylko ludzie, którym idziemy z pomocą. Nie żyję na tym świecie od wczoraj i niejedno już widziałam, dlatego nie spodziewałam się, że nagle wszyscy zaczną bić mi brawo i mówić: „Wow! Jak super!”. Uważam, że każda decyzja zawodowa wiąże się z pewnego rodzaju ryzykiem. Moja też. Projekt, w którym biorę udział, może się nie spodobać, ja mogę się nie spodobać. To dotyczy programów, które miałam przyjemność prowadzić, seriali i filmów, w których grałam. Ta sytuacja jest inna, bo „Nasz nowy dom” istnieje już tyle lat w telewizji i w sercach widzów. Musiałabym być hipokrytką i nieczułym człowiekiem, gdybym nie odczuwała lęku i nie miała wątpliwości. Zwłaszcza że wiem, jak to jest, kiedy nagle odbiera się komuś na przykład rolę. Ja tego doświadczyłam.
[...]
CZYTAJ TAKŻE: Elżbieta Romanowska o hejcie: „Pisano, że jestem kobietą bez honoru, bo powinnam odmówić”
Elżbieta Romanowska, Viva! 18/2023
Całe życie spędzasz na walizkach.
I, jak widać, to się nie zmieni. Na szczęście rodziców mam już blisko i nie muszę do nich jeździć do Szczecina. Oni przez lata opiekowali się dziadkami. Kiedy tych zabrakło, rodzice postanowili przeprowadzić się bliżej mnie. Jestem jedynaczką i zawsze byliśmy bardzo blisko, ale pandemia pokazała nam, że to jest naprawdę bardzo ważne, żeby blisko siebie być również fizycznie. Teraz w najgorszym wypadku jedziemy do siebie 40 minut. Dzięki temu, gdy jadę na zdjęcia, a Paweł też wyjeżdża, nasz pies Browar ma najlepszą opiekę pod słońcem. Teraz mam bardzo intensywny czas, jeśli chodzi o pracę. Zdarza się, że pracuję trzy tygodnie bez ani jednego dnia przerwy. Wykreśliłam ze swojego słownika słowo „weekend”. To jest dla mnie luksus, o którym chwilowo mogę tylko pomarzyć.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Piotr Trojan marzył o aktorstwie od dziecka. Lekarz powiedział mu, że nie ma na to żadnych szans...
Lubisz być otoczona ludźmi?
Ja w ogóle bardzo lubię ludzi. Potrzebuję ich do szczęścia. Mam grono przyjaciół, z którymi przyszło nam sprawdzić się w różnych sytuacjach, również tych trudnych i bolesnych. Wiem, że mogę do nich zadzwonić o czwartej nad ranem, powiedzieć, że nie daję rady, i oni za 20 minut będą stali pod moimi drzwiami. Oni wiedzą, że gdyby mnie potrzebowali, jestem do ich dyspozycji o każdej porze dnia i nocy. Rodzina i bliscy są dla mnie bardzo ważni. Tak bardzo, że jak okazało się, że wesele w rodzinie wypada wtedy, kiedy mam dni zdjęciowe, i tak pojechałam. To była dla mnie święta data. Nie było opcji, żeby mnie tam nie było. Wróciłam po prostu trochę wcześniej. Potrafię zabalować do szóstej rano, ale jestem też odpowiedzialna i gdy trzeba, pożegnam się o północy niczym Kopciuszek. Jestem osobą dosyć energiczną. I mimo tego, że ostatnie tygodnie są bardzo wyczerpujące, jak wchodzę na plan serialu czy programu, staram się dać z siebie jak najwięcej. Bohaterom i ekipie „Naszego nowego domu” ta energia też jest potrzebna. Nikt tam nie potrzebuje smutasa i obrażonej księżniczki, która będzie fukać i będzie roszczeniowa. Ostatnio na planie czegoś potrzebowałam. Poszłam i sobie wzięłam. Ekipa się zdziwiła, mówiąc, że przecież jestem gwiazdą. Gwiazdy to są na niebie, a ja jestem takim samym członkiem tej ekipy jak każdy inny. Albo wszyscy jesteśmy równi, albo to wszystko nie ma sensu. Jesteśmy jak puzzle, które wszystkie razem tworzą pełny obraz. Zawsze starałam się pracować tak, żeby ludzie mieli związane ze mną miłe wspomnienia. Nigdy nie wiadomo, kiedy znów się spotkamy przy jakimś projekcie.
Za pomoc w realizacji sesji dziękujemy Muzeum Łazienki Królewskie.
Cały wywiad dostępny w nowym numerze magazynu VIVA!
Elżbieta Romanowska, Viva! 18/2023