„Uciekałam ze strachu”, Edyta Górniak o kłopotach z mężczyznami
Teraz otworzyła się w niej przestrzeń na miłość!
Nasza Edyta Górniak czeka na miłość! W wywiadzie dla VIVY! opowiada o bolesnych doświadczeniach damsko-męskich. O tym, że nareszcie zrozumiała czym jest bezwarunkowa miłość. I że jest otwarta na nowe uczucie. Wspomina też dramat utraty dziecka, który doprowadził do rozpadu jej ostatniego, bardzo ważnego związku.
I co z tą miłością ?
Wydawało mi się, że od dawna rozumiem, czym jest miłość. Dzisiaj myślę, że nadużywamy tego słowa. Można z kimś mieć bardzo dobre porozumienie duchowe, intelektualne lub chemiczne. Można być zafascynowanym kimś. Szanować kogoś, podziwiać, czuć się przy kimś szczęśliwym. Można też mieć wszystko to na raz. Ale miłość zaczyna się dopiero tam, gdzie jesteśmy gotowi bezwarunkowo obdarować drugiego człowieka całym swoim wewnętrznym światem. Czyli nie mówiąc: “Będę Cię kochać, pod warunkiem, że Ty... “ Wtedy dopiero doświadczamy uczucia miłości, kiedy nie oczekujemy tego samego w zamian. Reszta to flirty i krótkie fascynacje. Nie mówię, że to złe, bo fajerwerki też dają chwile szczęścia.
Pani potrafi - bezwarunkowo?
Dzisiaj nie ogranicza mnie już zdanie innych ludzi. Myślę, że potrafiłabym. Wcześniej, jeśli ktoś nie chciał zrozumieć i przyjąć wszystkich elementów mojego życia irytowałam się. Szukałam pretekstu i uciekałam. Myślę, że moje nieudane małżeństwo bardzo mnie skrzywdziło. I rozumiem to dopiero dziś. Przestałam wierzyć, że można tworzyć dobrą i piękną rodzinność. Że dom może być naprawdę domem. Radością i bezpieczeństwem dla wszystkich, którzy siadają do kolacji. Zwątpiłam w to wszystko 11 lat temu... po rozwodzie. Jak widać duszę można złamać i regeneruje się ją o wiele dłużej, niż ciało. Dopiero mój poprzedni związek zmienił moje przekonania.
Coś się zmieniło?
Po moim rozwodzie myślałam, „Przecież mojej mamie nie udało się pierwsze małżeństwo, mojej babci także, więc mi pewnie też się nie uda”. Dopiero niedawno zaczęłam przyglądać się swoim wcześniejszym reakcjom wobec życia domowego w partnerstwie. I było to bardzo nowe doświadczenie dla mnie. Wiem już, że uciekałam nie z wygody, lecz ze strachu, że relacja się nie uda. Rozumiem dziś, że nie możemy nie dawać sobie szansy na szczęście, rodzinność czy wzajemną troskę tylko dlatego, że ktoś kiedyś nas oszukał. Takie to proste. I trudne zarazem. Ludzie budują rakiety kosmiczne, którymi lecą na inne planety, a zaufać drugiemu człowiekowi się boją. Nie ważne jak wielkie rzeczy w życiu robimy, wobec uczuć jesteśmy zupełnie bezbronni.
Ale Wasz związek się zakończył. Co się stało?
Nie poradziliśmy sobie oboje z tragedią utraty naszego nienarodzonego dziecka. Do tego doszedł ciężar mojego życia publicznego. Dotkliwa była dla nas też tęsknota i częste wtedy rozłąki. Chorowali na przemian także nasi rodzice. To spowodowało stres, napięcia i słowa kierowane bólem. Na szczęście niedawno udało nam się spotkać i porozmawiać w pełnej życzliwości i wzajemnym zrozumieniu. Dziś każdy jest w innym momencie życia. Na pewno dużo się od siebie nauczyliśmy.
Czy dopuszcza Pani możliwość, że pojawi się inny mężczyzna?
Nie ma we mnie desperacji, bo “moja dusza jest teraz w remoncie”, ale mam wrażenie, że otworzyła się we mnie przestrzeń. Jakby wielka, dziewicza polana. Dla mnie to jakby poczucie domu. Pozwalam sobie być kobietą, poczuć się bezbronną. Zwyczajną, normalną. Nie chcę być już przesadnie surowa wobec siebie. Zabraniać sobie szczęścia przy boku mężczyzny. Dokąd mnie to zaprowadzi – powiem panu za rok. Na szczęście zawsze mam muzykę. To dla mnie bezpieczny i nieograniczony świat magii. Gwarantuje piękną bliskość z ludźmi. I nawet jeżeli nie będę mogła zasnąć w ramionach jednego człowieka, to zawsze będę mogła spocząć w ramionach ludzkości. A to nie byle co.