Reklama

Nie chciała rozstania. To jej mąż, Michał Wśniewski, po dziewięciu latach nagle złożył pozew o rozwód. Nikt się tego nie spodziewał. Nawet ona. Dziś mówi: „Uważam, że dobrze się stało”. Dominika Tajner w intymnej rozmowie z Krystyną Pytlakowską po raz pierwszy opowiada, co działo się w jej na pozór idealnej rodzinie, jak radziła sobie z rolą żony artysty, co musiała poświęcić i czy jest już gotowa na nową miłość.

Reklama

Krystyna Pytlakowska: Sądzę, że córka Apoloniusza Tajnera jest tak silna jak on, musi mieć zdecydowane cechy charakteru. Pewnie jak się urodziłaś, zaczęłaś od razu rządzić?

Dominika Tajner: Pewnie tak było. Odzyskałam swoją siłę. Teraz jestem kierowniczką tylko dla siebie. Kiedyś głównym dowodzącym w naszym związku był Michał. Tylko że po sześciu latach przestaliśmy wchodzić już sobie wzajemnie w nasze obszary. Przez kolejne trzy lata coraz mniej zajmowałam się jego sprawami. I wtedy okazało się, że mało nas łączy. Mam pewne teorie na temat naszego rozstania, ale jeszcze nie pora, żebym się z nimi zdradzała. Na pewno jestem szczerą osobą i nie chciałabym zrobić Michałowi krzywdy.

Nie byłaś jego fanką, nie wielbiłaś go bezkrytycznie?

Nigdy nikogo nie wielbiłam bezkrytycznie i nie byłam też fanką Michała. Kiedy go poznałam, znałam sztandarowe piosenki Ich Troje, bo chyba każdy je zna. Ale nie należałam do żadnych groupies. A poza tym, moim zdaniem, w partnerstwie nie chodzi o to, żeby się zagłaskać na śmierć, tylko o to, żeby wskazywać na słabe strony partnera. Bo może on je poprawi. Zresztą nigdy nie byłam fanką nikogo. Ani sportowców, z których wielu uwielbiam, ani artystów, ani wokalistów. Potrafię być skrajna w moich muzycznych gustach i lubię różną muzykę. Dla mnie ważne było, że Michał jest dobrym człowiekiem. Bywa też bardzo otwarty, ale i zamknięty. Pomaga ludziom, umie im doradzać, nigdy nie odrzucił żadnego fana. Ludzie pisali do niego o swoich problemach, o chorobach dzieci. Zawsze gdy mógł, to pomagał.

Chodziliście na terapię małżeńską?

Chodziliśmy, ale Michał twierdził, że robi to tylko dla mnie. Uważał, że to ja bardziej potrzebuję terapii. I w pewnym sensie miał rację, bo dla mnie praca nad sobą, samodoskonalenie i samorealizacja są bardzo ważne. A im bardziej się człowiek w siebie zagłębia, tym bardziej ma świadomość, jak wielu rzeczy o sobie nie wie. Z drugiej strony jednak nie mam pojęcia, jak by zareagował, poddając się terapii indywidualnej, zderzając się sam ze sobą. Moim zdaniem każdy powinien mieć fachowca, który pomoże mu spojrzeć na siebie z boku.

Bywał przecież sam między małżeństwami.

Sam? Kiedy Mandaryna się wyprowadziła, od razu wprowadziła się Ania. Chyba nawet się minęły w drzwiach. Najdłuższą przerwę miał pomiędzy Anią a mną. Całe trzy miesiące. Ma jednak w sobie autodestrukcję i potrafi siebie tak mocno skarcić, że to aż nie do wiary. Co z tego jednak, skoro jest absolutnie w sobie zakochany. Zawsze winien jest ktoś, a nie on.

Artyści na ogół są narcyzami. Wiedziałaś przecież o tym.

Wiedziałam, ale na wiele rzeczy przymykałam oko, ponieważ za bardzo go kochałam. Nie mam żadnych pretensji do Michała, bo to ja zapomniałam o sobie. I to był powód mojej ciężkiej depresji. A Michał jej nie udźwignął. Nasze życie uległo wtedy ogromnej zmianie. Nie mogłam już tyle z siebie dawać co wcześniej. Te ostatnie trzy lata były właściwie odchodzeniem od siebie.

Wiedział, że masz depresję?

Wiedział, ale dla niego to nie jest choroba. Poszedł ze mną do psychologa nawet, ale zawsze twierdził, że to choroba wymyślona. Tymczasem ja rano nie mogłam się podnieść z łóżka i miewałam stany kompletnego wyłączenia się z życia. Nie było to zmęczenie czy brak żelaza, tylko coś, co wymagało pomocy specjalisty. Pierwszy raz o tym wspominam. I nie wstydzę się tego. Fachowiec mi pomógł – teraz nie mam już takiego problemu, mocno stoję na nogach. Pomagam wielu ludziom z depresją, a moje doświadczenie sprawia, że mogę ich skuteczniej wspierać. Zresztą moja rodzina też mnie wtedy bardzo wspierała. Ojciec, mama, brat.

Reklama

Pełny wywiad z Dominiką Tajner przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu VIVA!, dostępnym na rynku od czwartku 8 sierpnia

Marta Wojtal
Marta Wojtal
Reklama
Reklama
Reklama