Daria Widawska: „Płakać już przecież nie będę”. Od czasu choroby inaczej patrzy na świat
1 z 6
Burza rudych włosów i temperament to znaki rozpoznawcze Darii Widawskiej. Aktorka podkreśla, że jest Kaszubką, a w czasie studiów była także „jedynym facetem na roku”. Kończy dziś 39 lat. Kilka lat temu zmagała się z poważną chorobą, z której wyszła zwycięsko. Przez chorobę zmienił się jej sposób patrzenia na świat. Jakie wyciągnęła wnioski?
Daria Widawska: Kiedy coś trudnego nas doświadcza, wtedy jesteśmy mądrzy. „No tak, trzeba było zrobić to czy tamto. Teraz to już na pewno będę o siebie dbać”, kto nie miał takich myśli? A za chwilę znów popełniamy te same błędy. Nie wiem, czy znowu nie wrócę do dawnego trybu życia. Chciałabym tylko umieć dostrzec, kiedy trzeba powiedzieć sobie: dość!
Życzymy dużo zdrowia i pokazujemy piękną sesję zdjęciową oraz fragmenty wywiadów z 2007 i 2009 roku.
W 2007 roku była tuż przed trzydziestką. Zapytana o podsumowanie, powiedziała:
Daria Widawska: Kompletnie o tym nie myślę. Jak ktoś mnie pyta, ile mam lat, to szukam roku, odejmuję i sama się dziwię, że to już trzydziestka. Dla mnie czas zatrzymał się jakieś sześć lat temu.
Polecamy: Cały wywiad z aktorką na temat jej choroby: "Wygrałam życie!"
2 z 6
– Nerwicą Twojego pokolenia jest chęć zaistnienia za wszelką cenę. Jeśli mnie gdzieś nie ma, to znaczy, że nie istnieję, mówią Twoi równolatkowie. Masz jakiś patent, by w tym świecie nie zwariować?
Daria Widawska: Nie mam patentu. Rzadko bywam na imprezach, bo niewiele tam się może zdarzyć. Drażni mnie, że ludzie nie patrzą sobie w oczy i każdy poświęca na rozmowę z tobą dziesięć sekund, przy okazji szukając już kolejnego, ciekawszego rozmówcy. To jest nerwica tych czasów. Być, słyszeć, załatwić, wylansować. Mało mnie to interesuje.
– A nie masz wrażenia, że Twoje pokolenie nie umie czekać? Wszystko musi się wydarzyć już, natychmiast. Sukces należy osiągnąć do trzydziestki, bo potem już wielu ludziom nie smakuje...
Daria Widawska: Ja bardzo długo czekałam. Przez pięć lat od skończenia szkoły teatralnej nie dostałam żadnej znaczącej propozycji. Oczywiście grałam w teatrze, czasem trafił się jakiś dzień zdjęciowy w serialu, ale były chwile, gdy na castingu do jakiejś roli dochodziłam do ostatniego etapu i przegrywałam z inną aktorką. Wtedy mój narzeczony Michał przywracał mnie do pionu. Mówił: „Kochana, ale ty byłaś jedną z dwóch, doszłaś bardzo daleko, widocznie zabrakło ci szczęścia”. Wydawało mi się to marnym pocieszeniem. Każdy aktor wymaga adoracji, komunikatu zwrotnego, że się podoba.
Polecamy: Daria Widawska: „Jestem Kaszubką”.
3 z 6
– Masz świetne warunki sceniczne: burza rudych loków, jesteś wysoka, zgrabna. Możesz grać panny młodopolskie i współczesne dziewczyny. W szkole teatralnej stawiano na Ciebie?
Daria Widawska: Stawiano przede wszystkim na chłopaków: Łukasza Simlata, Łukasza Garlickiego czy Grzesia Małeckiego. A czy stawiano na mnie? Jak powiem „tak”, będę zarozumiała, jak „nie”, będę kłamać. Tak naprawdę to był bardzo uzdolniony rocznik, więc chyba stawiano na wszystkich. Profesor Zofia Kucówna dojrzała moją kobiecość i powiedziała, że mam duży talent komediowy. Obsadzała mnie zawsze w rolach amantek. Profesor Gajewski widział mnie w rolach szlachetnych prostytutek, grałam między innymi Gruszę w „Braciach Karamazow”, a w „Mątwie” Witkacego obsadził mnie w roli femme fatale.
– Masz silny charakter. Ktoś powiedział, że byłaś jedynym facetem na swoim roku.
Daria Widawska: Tak, to prawda. Odkąd pamiętam, byłam silna, „temperamentna”, przewodziłam grupie. Już w podstawówce byłam przewodniczącą klasy, mediowałam między skłóconymi grupami. Nie było problemu, którego nie potrafiłabym rozwiązać. Tak jest do tej pory. Nie znoszę konfliktów i nie potrafię się na kogoś dłużej gniewać. Gdy rozmawiam z kimś ostrzej, zawsze dodaję: „Mam nadzieję, że wszystko zostało wyjaśnione i nie wracamy do tego tematu”. Określenie „jedyny facet na roku” wzięło się też z mojego sposobu bycia. Trzeba było ustawić krzesła na widowni do egzaminów, powinni to zrobić faceci, a kto robił? Widawska.
4 z 6
– Mówisz o sobie: „Jestem Kaszubką”. Co to dla Ciebie oznacza?
Daria Widawska: To charakter. Jak Kaszub stoi na czerwonym świetle, to choćby zamarł ruch w mieście, będzie stał, dopóki nie zapali się zielone. Jak Kaszub powie, że przyjdzie, to choćby się paliło i waliło, będzie na czas. Pilnuje swojego, bo jak wejdziesz na jego pole, to od razu cię przegoni. Jak kocha, to na zabój, a jak nienawidzi – całym sobą.
Polecamy: Daria Widawska: „Jestem Kaszubką”.
5 z 6
– Daria, co Ci było? Na co byłaś chora? Przez ostatnie miesiące wszyscy zadawali to pytanie.
Daria Widawska: Coś mnie dopadło. Ale mam wrażenie, że przyszło po coś. Może żebym zwolniła w życiu, zastanowiła się nad sobą? Wierzę, że nie ma rzeczy, które pojawiają się na naszej drodze bez powodu. A ja? Żyłam sobie z dnia na dzień i bardzo dobrze się z tym czułam. Czy myślałam o przyszłości? Raczej nie. Czy dbałam o zdrowie? Wcale. Bardziej martwiłam się o to, by ładnie pomalować paznokcie. Nie robiłam badań krwi, przeziębienia ignorowałam, nie leciałam z byle katarem do lekarza.
Polecamy: Małgorzata Kożuchowska na okładkach VIVY! O czym marzy, co planuje, czym nas zaskoczy?
6 z 6
– „Coś mnie dopadło”, mówisz. Ale przecież wiesz, że żyłaś tak szybko, aż zapędziłaś się w przysłowiowy kozi róg.
Daria Widawska: Nie czuję tego. Wiele osób próbuje mi uświadomić, że tak właśnie było. A jak dwie osoby mówią, że jestem pijana, to, chociaż na dwie minuty usiądę i się nad tym zastanowię. Więc i tym razem, może tak do końca się z nimi nie zgodzę, ale się zastanowię. Zawsze chciałam, żeby było perfekcyjnie. Na przykład jak szłam rodzić małego, to najważniejszą rzeczą było załatwienie trzech płytek glazury dla pana Marka, który kończył remontować balkon. Tego dnia, zanim zjawiłam się w szpitalu, musiałam pojechać na Bartycką, by mieć spokój ducha, że wszystko zostało załatwione tak, jak chciałam.
– Jesteś szalona. Czujesz się czemuś winna?
Daria Widawska: Jedynym moim przewinieniem jest to, że chciałam za dobrze. W każdą z rzeczy, w które się angażowałam, wkładałam sto procent siebie, swoich emocji. Może to było zbyt dużo?
Polecamy: Cały wywiad z aktorką: "Wygrałam życie!"