Czy Otylia Jędrzejczak wróci do sportu? „Moje wyniki wciąż dałyby mi dobre rezultaty”
Mistrzyni olimpijska podjęła już decyzję...
- Beata Nowicka
W sporcie zdobyła swoje Kilimandżaro: wszystkie tytuły mistrzowskie i kilka kilogramów medali. W życiu zmierzyła się ze szczęściem narodzin dzieci i rozpaczą po śmierci brata. Docenia to, co ma, bo wie, że „życie w jednej sekundzie może obrócić się o 180 stopni”. Otylia Jędrzejczak zdradza Beacie Nowickiej w najnowszej VIVIE!, czy śni jeszcze o pływaniu i powrocie do walki o kolejne medale…
Otylia Jędrzejczak – fragment wywiadu z VIVY! 3/2021
Jest Pani mistrzynią olimpijską, mistrzynią świata, Europy. Zdobyła Pani kilka kilogramów medali w trzech kolorach… W swojej dziedzinie osiągnęła Pani wszystko. Czy pływanie śni się Pani czasami po nocach?
Bardzo rzadko śni mi się sytuacja, że jestem na zawodach, zapomniałam kostiumu, biegam i szukam innego, albo że kostium mi się podarł, muszę szybko znaleźć nowy i strasznie się denerwuję. Zauważyłam, że te sny pojawiają się, gdy odkładam na później zbyt wiele rzeczy, są jak wyrzuty sumienia, dlatego kiedy budzę się rano, obiecuję sobie, że wszystko nadrobię. Ale nigdy nie śni mi się wyścig. Zresztą w czasie mojej kariery sportowej też nie śniłam o pływaniu. Ja w ogóle bardzo mało śnię. Budzę się i w tym momencie wszystko zapominam.
Czuje Pani tęsknotę za tamtą częścią życia?
Nie tęsknię, bo mam fundację i cały czas robię różne projekty dla dzieci i młodzieży związane z pływaniem i propagowaniem aktywnego, zdrowego trybu życia. Czasami ktoś mnie pyta, czy brakuje mi adrenaliny startowej. Nie brakuje mi, mam dużo innych wyzwań, na przykład związanych z pozyskiwaniem funduszy. Wszyscy bardzo ładnie opowiadają o tym, jak ważny jest rozwój fizyczny i psychiczny dzieci, tylko że mało firm decyduje się go finansować i sponsorować na poziomie powszechnym. Cieszymy się z sukcesów naszych wspaniałych sportowców, ale zapominamy, że oni kiedyś byli dziećmi i ktoś im pomógł, dlatego cieszę się ze współpracy z Ministerstwem Sportu czy partnerami i sponsorami, którzy nam zaufali. Choć czasem zdenerwowanie czy frustracja, które się pojawiają, zastępują mi emocje, które dawało mi startowanie w zawodach. To jest moja nowa adrenalina.
Rozumiem, że nigdy nie myślała Pani o powrocie?
Nawet ostatnio patrzyłam na swoje wyniki i pomyślałam, że wciąż dałyby mi dobre rezultaty. Ale od razu przypomniałam sobie, że ja jednak bardzo ciężko, wręcz katorżniczo trenowałam. To był morderczy trening, który nie miał nic wspólnego z relaksem czy przyjemnością. Przyjemnością jest przepłynięcie jednego, dwóch kilometrów, a nie 20 dziennie. Psychicznie nie byłam już na to gotowa. Wolę pokonywać inne wyzwania, niż tak katować swój organizm.
Sporo Pani koleżanek wróciło do sportu po urodzeniu dziecka.
Kiedy pojawiła się Marcelina, miałam przebłysk, że może teraz zacznę na nowo jako supermama i coś sobie udowodnię, ale porzuciłam tę myśl. Sport zawodowy wiąże się z ogromną ilością wyjazdów na zawody, obozy, zgrupowania, moje koleżanki sportsmenki, które wracają do sportu po urodzeniu dziecka, nie mają wyboru – albo wożą dziecko ze sobą, albo zostawiają w domu pod czyjąś opieką. Podziwiam je, ja nie zniosłabym tak długiej rozłąki.
Cały wywiad z Otylią Jędrzejczak znajdziesz w nowej VIVIE! - od 11 lutego w punktach sprzedaży w całej Polsce i w formie e-wydania na hitsalonik.pl. W numerze także rozmowy z Nataszą Urbańską i Januszem Józefowiczem oraz Przemkiem Kossakowskim.