Beata Kozidrak: „Myślę, że każdy ma takie życie, na jakie sobie zasłużył”. A jak ona żyje?
1 z 7
Diwa polskie sceny od lat jest kochana przez fanów, a dzisiaj obchodzi swoje 56 urodziny. Beata Kozidrak niezmiennie jest energiczna i w świetnej formie. Widzieliśmy to niedawno w VIVIE! w jej zmysłowej sesji zdjęciowej. Na scenie zawsze niepowtarzalny styl. Ale nam opowiedziała co tak naprawdę jest dla niej najważniejsze – muzyka, rodzina i miłość.
Beata Kozidrak: Wierzę, że jeśli sami umiemy kochać, to też będziemy kochani. Na ulicach jest tyle złych emocji, nienawiści, ludzie patrzą na siebie wilkiem. Wiem, że są ciężkie czasy. Wszyscy są teraz tacy zabiegani, walczą o byt. Ale dlaczego zamiast wrzeszczeć na siebie i pokazywać „palec”, gdy ktoś zajedzie nam drogę, nie możemy odkręcić szyby i powiedzieć drugiemu człowiekowi „kocham cię”? Ja tak właśnie staram się żyć i chyba wolno mi marzyć, żeby tak było na co dzień. Żeby ludzie byli dla siebie lepsi.
W 2003 roku przyznała jednak, że poświęcanie innym uwagi wcale nie jest czymś łatwym...
Beata Kozidrak: Dla przyjaciół trzeba mieć zawsze czas, być obok nich, bardzo wiele z siebie dawać, niemal żyć ich życiem i wiedzieć, że tego samego można oczekiwać od nich. Tak rozumiem przyjaźń i podchodzę do tego bardzo poważnie. A ja nie mogę zaofiarować takiego oddania nikomu innemu poza moją najbliższą rodziną. Moimi przyjaciółmi są moje córki i Andrzej. Zresztą ludziom, którzy nie prowadzą takiego życia jak ja, trudno byłoby mnie zrozumieć. Stresy i napięcia, jakie daje scena, może pojąć tylko ktoś, kto tym żyje. Muzycy, z którymi pracuję, wiedzą, jak to jest. Traktuję ich jak drugą rodzinę. Gdy gramy duży, spektakularny koncert, często siedzimy później do białego rana i dzielimy się wrażeniami, bo są tak wielkie, że nie da się od razu zasnąć. Oni potrafią to zrozumieć.
Składamy najlepsze życzenia i przypominamy sesję sprzed lat oraz okładki VIVY! z Beatą Kozidrak. Artystka zdradziła nam także swoje wady i opowiedziała o nałogach emocjach, wzruszeniach i tremie.
Polecamy: Beata Kozidrak o swoim mężu: „Są różne momenty, gorsze i lepsze”
2 z 7
– Nie boli Pani opinia, że nie ma Pani gustu?
Beata Kozidrak: Nie, zupełnie się nią nie przejmuję. Na pewno nie dam się przerobić stylistom. Sama sobie projektuję kostiumy z pomocą projektantki, z którą współpracuję od lat. Wiem, jak chcę wyglądać. Tak było od początku. Kiedy debiutowaliśmy w Opolu w 78 roku, też ubrałam się po swojemu. Pani z telewizji przyniosła nam kostiumy: dla chłopców jakieś sztywne marynarki i spodnie z lampasami, a dla mnie suknię ze złotej lamy z rozporkiem. Pytam ją grzecznie, czy słyszała naszą piosenkę i czy naprawdę uważa, że „to” pasuje do „Piechotą do lata”, ale nie chciała ze mną gadać. Oczywiście przebraliśmy się w nasze ciuchy – chłopcy w dżinsy, a ja w białe spodnie i kamizelkę, na ręce miałam bransoletkę z żywych kwiatków. Siedzieliśmy zamknięci w garderobie do samego występu, a potem, kiedy nas zapowiedzieli, pędem przez korytarz, żeby nikt nas nie złapał. I się udało! Mieliśmy niezłą zabawę, kiedy zobaczyliśmy ich miny, ale wtedy już nic nie mogli zrobić. To chyba był dobry znak na przyszłość. Wiele osób pamięta mój debiut – Bajm był ucieleśnieniem oczekiwań na nowe, świeże twarze. Nie daliśmy się przerobić i tak jest do dziś.
– Uroda pomogła Pani w karierze?
Beata Kozidrak: Kiedy zaczynałam karierę, byłam już zakochana w moim przyszłym mężu. Po występie w Opolu pojechaliśmy na nasze pierwsze wakacje nad morze. Więc siłą rzeczy, w takim sensie, jak pani myśli, nie miałam nawet okazji korzystać z urody. Szybko urodziłam pierwsze dziecko, nie miałam czasu na głupoty.
Polecamy: „Od dziecka czułam, że moje życie nie będzie zwykłe”. Beata Kozidrak w bardzo zmysłowej sesji!
3 z 7
Trema
Beata Kozidrak: Zawsze przed koncertem odczuwam dreszcz niepokoju. Wszystko przechodzi, kiedy wychodzę i zaczynam śpiewać.
Ambicja
Beata Kozidrak: Zawsze byłam ambitna. Jako dziecko chodziłam na lekcje baletu i najbardziej zależało mi, żeby być najlepszą. Kiedy coś się nie udawało, bardzo przeżywałam. Jako 12-latka znalazłam się w grupie najlepszych dziewcząt, które zostały wybrane do szkoły baletowej w Warszawie. Niestety, nie wykorzystałam tej możliwości. Kiedy zaczęłam śpiewać, również chciałam to robić dobrze. Miałam pewność, że to, co się kocha, trzeba zawsze robić jak najlepiej.
4 z 7
Emocje
Beata Kozidrak: Uzewnętrznianie emocji sprawia, że to, co robimy, tchnie szczerością. Swoje emocje wyrażam w tekstach. Pisanie jest dla mnie rodzajem psychoterapii i wyzwolenia. Ludzie mówią, że poprzez moje piosenki dobrze mnie znają. I chyba mają rację.
Szczęście
Beata Kozidrak: Szczęście to mieć pasję, robić to, co się lubi. Szczęściem jest mieć obok siebie ludzi, którzy nas kochają. Szczęściem jest umieć samemu kochać. Myślę, że jestem osobą szczęśliwą. Nie szukam szczęścia gdzieś w chmurach. Znajduję je w normalnych, codziennych sytuacjach.
Łzy
Beata Kozidrak: Często się wzruszam i płaczę. Zwłaszcza gdy widzę krzywdę dzieci. Ale wzruszam się też na przykład oglądając piękny i mądry film. Kiedy Kasia przyjeżdża do domu, oglądamy hurtem najnowsze. Płaczę też z miłości i szczęścia. A potem te łzy przelewam na papier i powstają teksty, które wzruszają moją publiczność, jak chociażby „Kraina miłości”. Czasami płaczę również bez powodu – każda kobieta ma takie płaczliwe dni.
5 z 7
Marzenia
Beata Kozidrak: Trzeba marzyć. Brak marzeń oznaczałby, że nie mamy po co żyć. Ważna jest ta droga, którą pokonuje się, aby te marzenia spełnić. A kiedy już się spełniły, zaczynamy marzyć na nowo. Teraz mam proste marzenia. Żeby wszystko w moim życiu zostało, jak jest teraz. Nie marzę o tym, by skoczyć na bungy. Dla mnie takim skokiem jest wyjście na scenę, przed którą czeka 20-tysięczny tłum.
Intuicja
Beata Kozidrak: Jest drogowskazem. W życiu prywatnym, jak i w artystycznym. W doborze piosenek na płytę, kostiumu czy image’u. Muszę przyznać, że rzadko mnie zawodzi. (…) Doświadczenie życiowe plus duża intuicja powodują, że na pierwszy rzut oka przeważnie wiem, z kim mam do czynienia.
6 z 7
Jakie ma wady?
Beata Kozidrak: Za szybko podejmuję decyzje. Graniczy to czasem z ryzykanctwem. Następną moją wadą jest trudność przyznania się do błędu. Ale z tym walczę i osiągam sukcesy. Więcej grzechów nie pamiętam.
– W branży muzycznej ciężko oprzeć się nałogom.
Beata Kozidrak: Ja nawet nie palę! Pod tym względem zawsze byłam rozsądna. Szanowałam swój głos. A całonocne imprezy i papierosy z pewnością nie wyszłyby mu na dobre. Dwa razy w życiu zdarzyło mi się, że straciłam głos z powodu zaziębienia i czułam się jak kaleka. Jedyne, na co sobie pozwalam, to koniak, bo jak wiadomo świetnie działa na struny głosowe.
Polecamy: Beata Kozidrak o swoim mężu: „Są różne momenty, gorsze i lepsze”
7 z 7
– Nie boi się Pani, że w Pani szczęśliwym życiu wreszcie musi się przydarzyć coś złego, bo takie są prawa statystyki?
Beata Kozidrak: Myślę, że każdy ma takie życie, na jakie sobie zasłużył. Ja jestem bardzo szczęśliwą, zakochaną kobietą. I nie boję się tego mówić, bo tego nie da się zapeszyć.
– Gdyby miał powstać film na podstawie Pani życia, jaki gatunek najbardziej by do niego pasował?
Beata Kozidrak: Jeśli ja miałabym o tym decydować, to na pewno byłaby to komedia. Albo jeszcze lepiej – komedia muzyczna. Tak jak moje życie.
Polecamy: „Od dziecka czułam, że moje życie nie będzie zwykłe”. Beata Kozidrak w bardzo zmysłowej sesji!