Antoni Sztaba osiągnął ogromny sukces, lecz nie chce być postrzegany tylko przez pryzmat rodziny. Tak mówi o swojej drodze
Aktor w niezwykle szczerej rozmowie opowiedział nam o piętnie nazwiska i reakcji rówieśników na jego rodzinę

Mówi, że ma nadzieję, że jest dopiero na początku swojej zawodowej drogi, choć ma etat w Teatrze Słowackiego w Krakowie, zagrał w filmie „Minghun” i kilku serialach, a za chwilę zobaczymy go w kolejnych. Antek Sztaba opowiedział Katarzynie Piątkowskiej, o czym marzy, jaki jest i czy zmieniłby nazwisko.
[Ostatnia publikacja na VUŻ i Viva Historie 31.01.2025 r.]
Antoni Sztaba o reakcji znajomych na znaną rodzinę. Wywiad VIVA!
[...]
Katarzyna Piątkowska: Na dzień dobry dostałeś coś, o czym wielu może tylko pomarzyć.
Antoni Sztaba: Nigdy nie poczułem ze strony moich kolegów zazdrości. A przynajmniej nigdy jawnie mi jej nie okazali. Owszem, w żartach nazywali mnie „chłopcem ze Słowaka” i parodiowali pozę końcowej spektaklu „1989”. Ale nigdy za moimi plecami. Dawali mi szansę, żebym śmiał się z nimi.
Nie przyszedłeś tam też jako anonimowy człowiek.
Tylko że chyba nikogo nie jarało to, że mam znanych rodziców i babcię. Po prostu przyjęli mnie serdecznie, jak osobę dołączającą do grupy na trzecim roku. Profesorowie również przyjęli mnie dobrze, może z jednym wyjątkiem (śmiech). Nikt nigdy w Krakowie, ani ogólnie, nie zasugerował nawet, że to, że tu jestem, nie zawdzięczam tylko sobie. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że w oczy raczej nikt mi nie powie „Ej, ty, synu Szelągowskiej”, ale za plecami albo w internecie… na pewno są tacy, którzy uważają, że poszło mi łatwiej, bo jestem w takiej, a nie innej sytuacji rodzinno-nazwiskowej. Tylko co ja mogę z tym zrobić?
Może się tym chwalić? Tak jak prawnicy czy lekarze. Oni szczycą się tym, że idą śladami rodziców czy dziadków.
Dziękuję, że to powiedziałaś! Wiesz, że kilka dni temu dokładnie to samo powiedział mi mój przyjaciel? Powinienem iść pracować do marketu, nikomu nie uwłaczając, tylko dlatego, że nazywam się tak, jak się nazywam? Dlaczego mam nie robić tego, co kocham?

Antoni Sztaba o piętnie znanego nazwiska. Wywiad VIVA!
Ludziom się wydaje, że znane nazwisko pomaga w karierze i raczej nie przekonasz ich, że jest inaczej.
Nie będę negował tego, że może pomóc, tym bardziej na początku drogi zawodowej. Bo może ktoś gdzieś myśli: mamy Sztabę i mamy jeszcze dwóch innych kandydatów do roli. Weźmy go, bo dzięki niemu może sobie potem podpromujemy projekt. Nawet jeśli tak się zdarza, ja o tym nie wiem i nie mam na to wpływu. Jedyne, co mogę, to robić to, co robię, najlepiej jak potrafię. Poza tym nie zmienię nazwiska tylko dlatego, że ktoś o mnie napisze „syn Szelągowskiej” czy „syn Sztaby”. Adam był dla mnie ojcem od dziecka i nie wyobrażam sobie, że mógłbym nazywać się inaczej. Nie będę wypierał się ludzi, którzy są mi bliscy i których kocham.
Ale na wywiad z babcią albo z mamą się nie zgodzisz.
Proponowano mi to wielokrotnie i jestem wdzięczny, ale chciałbym zaistnieć w świadomości widzów jako osobna jednostka, człowiek, który zapracował na to, żeby go na te kanapy do rozmów zapraszać. Dlatego miło odmawiam.
Może dlatego wszyscy o Tobie mówią, że jesteś miły (śmiech).
To jest prawdopodobne (śmiech). Wiesz, staram się selekcjonować wywiady, których udzielam, nie pojawiam się za często na jakichś medialnych wydarzeniach, bo zależy mi na tym, żeby więcej było mnie w zrealizowanych projektach niż w artykułach na mój temat.
[...]
Rozmawiała Katarzyna Piątkowska.
Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze magazynu VIVA!. W punktach sprzedaży w całej Polsce dostępny od czwartku, 30 stycznia 2025 roku.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Ona otworzyła przed nim rodzinny świat, zaś on zapewnił jej poczucie bezpieczeństwa. Dziś razem się uzupełniają
