Reklama

Gdy Anna Puślecka, dziennikarka, ekspert mody i dyrektor kreatywna KTW Fashion Week na początku tego roku opublikowała post na Instagramie, że właśnie zaczyna walkę z rakiem nie mogłam w to uwierzyć. Znam Anię i często spotykam i ani razu nie pomyślałabym, że coś może jej dolegać. Zawsze uśmiechnięta, świetnie ubrana, zapracowana, wiecznie w biegu. Po prostu dziewczyna z powerem, która ma szczęście, że jej praca jest jej wielką miłością. Anka zawsze dbała o siebie, regularnie się badała, bo w jej rodzinie były przypadki nowotworu. „Nigdy nic w tych badaniach nie wyszło”, opowiadała mi później, „więc jak wykryłam guzka pod pachą, oczywiście się zdenerwowałam, ale lekarze mnie uspokoili, że to na pewno nic poważnego. Okazało się inaczej”.

Reklama

Na temat jej choroby rozmawiałyśmy wiele razy. Anka na początku chciała zatrzymać wszystko dla siebie, przejść leczenie, a potem jakby nigdy nic wrócić do pracy. Ale szybko okazało się, że to jest niemożliwe. „Człowiek puchnie, chudnie, tyje, wypadają mu włosy”, mówiła spokojnie, siedząc przede mną w wielkim kapeluszu, okularach przeciwsłonecznych. Spotykałyśmy się kilka razy, bo sytuacja Anki zmieniała się.

Anka się nie poddaje. Ale czuje, że czasami jest bezsilna. Bo co może zrobić kobieta, która wie, że jest dla niej lek, ale niedostępny, bo potwornie drogi? Chodziło o lek, który do tej pory nie był refundowany. Wisiałyśmy na telefonach, bo co chwila docierały sprzeczne informacje na temat tego, czy załapie się na refundację, czy sama będzie musiała kupować sobie lek za 12 tysięcy miesięcznie. Opowiedziała mi o swojej walce o zdrowie i godność i o tym dlaczego napisała list do ministra zdrowia i czy dostała odpowiedź.
Gdy wysyłaliśmy VIVĘ! do drukarni lista leków refundowanych jeszcze nie była oficjalnie refundowana.

Wiesz, jakie masz rokowania?

Nawet nie wpadłam na to, żeby o to zapytać. Ta wiedza nie jest mi do niczego potrzebna. Jak się dowiem, że mam 60 procent szans, to co? Albo 40? Nie ma sensu zaśmiecać sobie głowy takimi informacjami. Mam przyjaciółkę, której siostra zachorowała na nowotwór 33 lata temu. Dawano jej jeden procent szans na przeżycie. A ona żyła kolejne 33 lata i zmarła na coś innego. Jej się udało, bo bardzo chciała żyć! Choć nie było wtedy takich metod leczenia jak teraz.

Teraz są, ale nie dla każdego dostępne.

I to jest w tym wszystkim najgorsze. Dla mnie jest lek, ale jego cena jest zaporowa. Za lek z grupy cyklin, który prawdopodobnie by mi pomógł, będę musiała płacić około 12 tysięcy złotych miesięcznie. Nie stać mnie na leczenie nim. Tak samo zresztą jak tysięcy kobiet w takiej sytuacji jak ja. Pamiętasz, jak Kora, moja idolka, walczyła o lek na raka jajnika? Jej udało się, lek jest refundowany. A wiesz, co jest najbardziej wkurzające? W większości krajów Unii Europejskiej cykliby są refundowane. I we wszystkich krajach Unii Europejskiej zachorowalność na raka piersi spada, a w Polsce rośnie.

Ta sytuacja wzbudziła w Tobie tak wielki gniew, że postanowiłaś napisać list do ministra zdrowia?

A możesz sobie wyobrazić coś gorszego? Jest lek, który może ci pomóc żyć i nie umrzeć przed- wcześnie, a ty nie masz na niego pieniędzy! I trzeba go brać do końca życia! Dlatego właśnie napisałam do ministra. Pomyślałam, że coś tu jest nie tak. Dlaczego mamy umierać? Tylko dlatego, że jesteśmy Polkami?! W nocy napisałam treść listu. Rano zrobiłam sobie selfie z łysą głową i opublikowałam to na instagramowym profilu. Pracuję w mediach, wśród znajomych mam wiele gwiazd, dziennikarzy, wiedziałam więc, że mój list będzie cytowany. Pierwszy zrobił to Marcin Cejrowski w serwisie, którym kieruje, czyli w Plejadzie. Marcin bardzo mnie wspiera. Nie spodziewałam się, że mój apel do ministra będzie miał aż taki zasięg, że będzie to prawdziwe tsunami! Mój post na Fb udostępniło aż 45 tysięcy osób – to małe miasteczko. Do tego Instagram. Udostępniali go nie tylko moi followersi. Wsparły mnie autorytety takie jak: Monika Olejnik, Janina Ochojska czy Robert Biedroń, także Agnieszka Ścibior z magazynu VIVA! MODA, z którą znamy się od lat, moi koledzy dziennikarze, gwiazdy – Asia Krupa, Kasia Sokołowska, Marina, Maja Sablewska, Magda Boczarska, Dawid Woliński, Łukasz Jemioł, Doda, Michał Piróg i wielu innych. Tematem zainteresowały się największe stacje telewizyjne. Wszystkim za to bardzo dziękuję.

Dostałaś odpowiedź od ministra?

Ja, Anna Puślecka, nie.

Ale minister na konferencji prasowej pod koniec sierpnia ogłosił, że cykliby będą jednak refundowane.

Tylko że nie dla wszystkich. To połowiczny sukces, nie tylko mój, bo o refundację tych leków kobiety walczą od dawna. Jeden z cyklibów będzie refundowany w pierwszej linii leczenia, inny w pierwszej i drugiej, więc jeśli minister czegoś nie zmieni, to wygląda na to, że będę mogła skorzystać z leczenia za darmo. Ale nadal jest mnóstwo leków nierefundowanych na inne rodzaje nowotworów piersi, gdzie jedna dawka kosztuje nawet 24 tysiące złotych! I o to trzeba zawalczyć. 21 września jest marsz #zycnieumierac i idziemy pod Ministerstwo Zdrowia. Też tam będeę, zrezygnowałam z wyjazdu służbowego na Fashion Week do Mediolanu.

Minister zdrowia od stycznia obiecał rozszerzenie dostępności.

Kto wie, co się wydarzy do tego czasu? Co się stanie, jak się zmieni minister? Co zrobię te kobiety? Wiesz, dopiero teraz, kiedy sama zmagam się z choroba, zdałam sobie sprawę, że żeby się leczyć, trzeba mieć szczęście do lekarzy, ale też tupet i być bardzo asertywnym. Potulny pacjent nie jest w stanie za wiele zdziałać. Z racji zawodu, jaki wykonuję, a zarządzam grupą osób, w której są i kobiety, i mężczyźni, i tego, co robiłam wcześniej, czyli pracy w telewizji, jestem silna i nie pozwalam sobie wejść na głowę. A nawet w szpitalu onkologicznym, gdzie powinni pracować empatyczni ludzie, zdarza się, że na pacjenta się krzyczy, pogania go. Mam takąnaturę, że kiedy pojawia się jakiś problem w życiu albo w pracy, to robię wszystko, aby sprawę doprowadzić do końca. Jestem znana ze swojej skuteczności.
(…)

Jeśli zostaniesz do tego zmuszona, czyli nie znajdziesz się w gronie kobiet, które będą miały refundowany lek z grupy cyklin, zmienisz obywatelstwo?

Zaczęło mi to chodzić po głowie, ale jest to bardzo trudne mentalnie. W Polsce się urodziłam, tu się wy- chowałam, tu pracuję i płacę podatki. Tu jest moje życie i nie chcę tego robić. Ale jeśli zostanę przyparta do muru, to będę zmuszona znaleźć wyjście ewakuacyjne.

Myślisz czasem o śmierci?

Myślę. Ale przecież każdy z nas kiedyś umrze. Ja natomiast ze wszystkich sił staram się i chcę nie umrzeć przedwcześnie.

Reklama

Cały wywiad w najnowszym numerze VIVY!

Zdjęcia Michal Kar
Reklama
Reklama
Reklama