Anna Kalczyńska poruszająco o tacie: „Uczył mnie odwagi i kochał mnie bezwarunkowo”
Jak dziennikarka wspomina dzieciństwo?
- Krystyna Pytlakowska
Anna Kalczyńska jest cenioną dziennikarką i cieszy się ogromną sympatią widzów. Czy nigdy nie myślała o tym, by spróbować swoich sił jako aktorka? Wychowywała się w artystycznym domu. Ale rodzice - aktorzy, nie chcieli dla niej takiej przyszłości. Halina Rowicka i Krzysztof Kalczyński zaszczepili w córce miłość do sztuki, ale przede wszystkim dali jej niesamowite wsparcie. To właśnie im zawdzięcza to, kim dziś jest. Co Anna Kalczyńska i mama, Halina Rowicka zdradziły Krystynie Pytlakowskiej w nowym wywiadzie?
Anna Kalczyńska o dzieciństwie
Byłaś pierwszym dzieckiem?
Anna: Tak, chociaż nie mogę przyznać, że jakoś mnie wyróżniano. Rodzicom udało się rozłożyć swoją miłość sprawiedliwie. Jest piękna historia związana z moimi narodzinami. Miałam być wymarzonym synem. To były lata, kiedy jeszcze nie przeprowadzano wszystkich badań prenatalnych. Kwiecień 1976, szpital przy placu Starynkiewicza – urodziłam się w nocy i wtedy tata dowiedział się, że już ma dziecko. Ale cały czas nie wiedział, czy to córka, czy syn.
Halina: Był z kolegą, Bartkiem. Zaparkowali przed szpitalem i nabierali odwagi, żeby pójść do strażnika zadać mu to ważne pytanie. W końcu Krzysztof powiedział, że idzie.
Anna: Zapytał o Halinę Rowicką-Kalczyńską i czy to córka, czy syn. Strażnik spojrzał na tatę, a widząc bardzo przejętego mężczyznę, wiedział, że wszyscy czekają na pierworodnego syna. Oświadczył więc, że to syn. A tata przez cały wieczór opijał z teatrem pojawienie się na świecie małego Piotrusia. Tak więc Piotrusiem byłam przez jeden dzień.
Halina: Powiedział potem, że chyba za duży napiwek dał portierowi, który chciał go dowartościować, wprowadzając w błąd, że ma syna.
A jak wspominasz dzieciństwo pomiędzy dwojgiem artystów?
Anna: Było absolutnie cudowne. To były takie czasy, że brakowało wszystkiego, a jednak nie brakowało nam niczego. Mieliśmy mamę, tatę pracujących i spełnionych zawodowo.
Halina: Mieszkaliśmy przy Łowickiej, niedaleko telewizji, więc miałam blisko do pracy. Po próbach w teatrze jechało się na próby do telewizji i nagrania. Często bardzo wielu kolegów lądowało potem u nas. I wszystko wydawało się takie proste.
Anna: Były dwie babcie. Jedna na wsi, druga w mieszkaniu na Powiślu. Jedna mieszczańska, druga zabierająca nas w pole na sianokosy. No i była cudowna opiekunka, pani Wala, tak nam oddana, jakbyśmy byli jej drugą rodziną.
Halinko, rozmawiałaś z Krzysztofem o wychowaniu Ani?
Halina: Nie. Nie bardzo chcieliśmy wpisywać ją w nasz zawód – zdawaliśmy sobie sprawę, że nie jest łatwy. Niesie ze sobą wiele wyrzeczeń i problemów.
Anna: A jednak rodzicom wiele się udało. Wyjechałam do cioci Ali, do Belgii, i tam zetknęłam się z językiem francuskim. Potem więc w Warszawie poszłam do szkoły francuskiej, równocześnie ucząc się gry na pianinie w szkole muzycznej.
Halina: Krzysztof był muzykiem, grał na wiolonczeli i fortepianie, skończył Wyższą Szkołę Muzyczną jako reżyser dźwięku. Pewnie stąd u Ani zainteresowanie muzyką. A my cieszyliśmy się, że poszerza horyzonty i że jest wrażliwa na sztukę.
Anna: To tata zaprowadził mnie na egzamin do szkoły muzycznej, to z tatą pierwszy raz weszłam do szkoły pełnej obcokrajowców. Tata uczył mnie odwagi i kochał mnie bezwarunkowo.
Był zazdrosny o Twoich chłopaków?
Anna: Nie. Zawsze się cieszył nowo poznaną osobą. Był bardzo kontaktowy i lubił kontakty z młodymi ludźmi. Gdy zaprosiłam kiedyś kolegów ze studiów, takie międzynarodowe grono, tata przyniósł albumy i pokazywał im zdjęcia, jak występował na Bałkanach.
Halina: Ja też jestem bardzo blisko z przyjaciółmi Ani. Spędzam z nimi część wakacji, jeżdżę z nimi na nartach. Kiedy Ania i Maciek byli w Zakopanem, zadzwonili, że właśnie przyjechał ich przyjaciel Adam. A ja na to, że może jednak bym do nich dojechała w takim razie.
Ania: Mama ma młodą duszę.
Halina: Trzeba się odmładzać. Krzysztof też miał coś z takiej naiwności dziecka. Był już starszym panem, ale nigdy nie widziałam w nim staruszka. Dla mnie pozostał młody, z młodą osobowością.
Anna: Tata zmarł na fizyczność, która nie pasowała do jego umysłu.
Halina: Umarł w biegu. Wprawdzie chorował przez te ostatnie dwa miesiące, ale nie leżał w łóżku. Pamiętam, jak na ostatnim obiedzie rodzinnym siedzieliśmy wszyscy
przy stole, łącznie z dziećmi Filipa i Ani, a Krzysztof jadł z apetytem. Przygotowałam mu wtedy wątróbki z drobiu, które bardzo lubił.
Nie powiesz mi, Halinko, że lubisz gotować!
Halina: Z czasem mi się to pojawiło. Teraz gotuję głównie dla dzieci Filipa. A podczas tamtego obiadu Krzysztof pierwszy wstał od stołu, przysiadł koło mnie z kompotem, którym się zachłysnął. Wezwaliśmy więc pogotowie. Przyjechało i spytali, czy znieść go na noszach, a Krzysztof na to, że zejdzie sam. Był o 14 lat ode mnie starszy, ale ja nigdy tej różnicy nie czułam. Byliśmy partnerami. Zaraził mnie pasją pływania i innymi sportami.
Anna: To jest też w naszych genach. Pływanie w morzu, bieganie, Marysia i Filip startują w triathlonie i runmageddonie.
To przejęłaś od ojca. A co od mamy?
Anna: Mnóstwo. Miłość do książek, wrażliwość na słowo. Właściwie wszystko. Delikatność, czułość, zainteresowanie światem. Życzliwość, gościnność, towarzyskość.
Halina: Ja po mojej mamie mam pracowitość, choć nie jestem jakimś tytanem pracy.
Anna: A ja o tobie zawsze mówiłam, że jesteś siłaczką. Praca zawsze była dla ciebie na pierwszym miejscu. Pomogłaś mi wymyślić siebie w roli matki pracującej, czyli osoby, dla której rodzina jest na pierwszym miejscu, ale która dba o swoją zawodową ścieżkę. Dzięki tobie wiem, jakie to ważne, by to wyważyć.
A jednak nie chciała, żebyś była aktorką.
Anna: Nie chciała, ale ja też nie chciałam. Natomiast pamiętam, jak kiedyś dostałam ofertę dodatkowej pracy i myślałam, by ją odrzucić, bo przecież sobie nie poradzę: telewizja, nowy projekt, a przecież dom, rodzina. A mama mówi: „To oczywiste, że sobie poradzisz. Dasz radę, wszystko się poukłada”. Mama tak właśnie podchodzi do życia. Uważa, że jeśli odpowiednio poukładamy klocki, to wszystko się uda.
Halina: Gdy patrzę na Anię, mówię z zachwytem: „Ona to ogarnie”.
Anna: A ja mówię mamie, że to pomoc najbliższych i trochę szczęścia.
Cały wywiad w nowym wydaniu VIVY!. Magazyn jest dostępny w punktach sprzedaży w całej Polsce od 14 stycznia, a także w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl.