Anna Dymna o przemijaniu i zdrowiu: „Wciąż mam dużo rzeczy do zrobienia. Ale czasem brakuje mi siły”
„Co chwilę kogoś żegnam. Za każdym razem myślę: Poczekaj, niedługo się zobaczymy...”
- Beata Nowicka
Nikt tak nie łączy czerpania z życia pełnymi garściami z ofiarnością i pomocą niesionymi drugiemu człowiekowi… Anna Dymna od lat udowadnia, że zanim pomyśli o sobie, wspiera słabszych. Tylko nam opowiedziała o łączeniu dwóch światów – aktorskiego z wolontariackim. Beacie Nowickiej zdradziła też, z jakimi sama boryka się problemami i przemyśleniami…
Anna Dymna o pomaganiu, swoim wieku i żalu do losu - fragment z VIVY! marzec 2022
To miała być – i jest, choć inna niż sądziłyśmy – rozmowa na 25-lecie VIVY! Te ostatnie 20 lat spędziła Pani na pomaganiu. Graniu też, oczywiście, za rolę w „Excentrykach” dostała Pani Orła, ale głównie troszczyła się Pani o ludzi w potrzebie.
Nigdy nie zrezygnowałam z grania, z zawodu. To on, normalnym biegiem rzeczy, rezygnuje ze mnie. Musi. A pomagam, bo pomagam. Jak tego nie robić? Przez te lata ze zdumieniem odkrywałam, iluż genialnych artystów, którzy razem z nami odbierali nagrody, kłaniali się na scenie, nagle gdzieś znika z życia publicznego. Często są chorzy, samotni, bezradni. Nie skarżą się, nie przyznają. Przecież mamy swoją dumę. Brukowce tylko czekają na takie pikantne temaciki, by się w nich pławić. Wstyd krzyknąć: „Ratunku, pomocy!”. Znałam jednak losy niektórych moich kolegów. Mając fundację, pomyślałam, że raz do roku można uruchomić środowisko, zorganizować koncert, aukcję i powiedzieć komuś: „Jesteśmy z tobą. Pomożemy ci. Pamiętamy”. Jest to trudne i delikatne zadanie. Gdy pomagaliśmy Krzysiowi Globiszowi, to było proste, bo cała Polska wiedziała, że miał udar. Nie trzeba było przełamywać bariery wstydu, ale jak zaproponowaliśmy pomoc innej wielkiej aktorce, to ona najpierw chciała się zastanowić. Czuła się strasznie zawstydzona. Na drugi dzień dzwoni i mówi: „Całą noc płakałam”. „Dlaczego?”. „Że ktoś o mnie pamięta i myśli”. To jest najistotniejsze. Oczywiście ważne są pieniądze na rehabilitację, na leki, na godne życie w chorobie, ale być może dużo ważniejsze jest to, że ktoś o nas pamięta i myśli. A nam, którzy to organizujemy, daje siłę i radość. Cudowny mechanizm.
SPRAWDŹ TAKŻE: Anna Dymna: „Gdy tak blisko rozpętało się piekło, momentami wracają do mnie najtrudniejsze chwile”
Myśli Pani o przemijaniu?
W ogóle nie. Tam, w niebie, za przeproszeniem, już siedzą cudowne postacie, świadkowie mojej młodości, urody, sukcesów. Co chwilę kogoś żegnam, ale za każdym razem myślę: Poczekaj, niedługo się zobaczymy, więc się nie przejmuję. Jakkolwiek chciałabym jeszcze chwilę pożyć, bo wciąż mam dużo rzeczy do zrobienia. Ale czasem trochę mi brakuje siły. Jestem po siedemdziesiątce, mam różne problemy, jak każdy w tym wieku. Po licznych wypadkach i operacjach mój kręgosłup często mi mówi: „A dajże mi, babo, spokój! Nie pracuję już z tobą. Idźże się połóż wreszcie i przestań podskakiwać”. Ja się wtedy buntuję: „Poczekaj jeszcze chwilę. Muszę dojechać do Warszawy, żeby ten program poprowadzić, bo ci ludzie mnie potrzebują”. A on na to: „A właśnie że nie!”. I robi mi coś takiego, że mnie paraliżuje. Jęczę z bólu, myślę, że zaraz zejdę, ale naprzeciwko mnie siedzi uśmiechnięty chłopiec na wózku, z dystrofią mięśniową i wstyd mi się robi. „Milcz, babo!”, mruczę do siebie, zaciskam zęby i… zapominam o bólu. Idę dalej. Nieustannie toczę zapasy z moim organizmem, który się buntuje. Naprawdę go podziwiam. Całe życie był bardzo dzielny.
Miałyśmy przerwę w rozmowie, bo wyszła Pani na chwilkę, by zapowiedzieć 705. Salon Poezji. Wisława Szymborska w mowie noblowskiej napisała: „Natchnienie, czymkolwiek ono jest, bierze się z bezustannego nie wiem”.
My, aktorzy, uprawiamy taki dziwny zawód. Po 50 latach pracy dostaję kolejną nową rolę i… nie wiem. To jest fascynujące. Mam taką umiejętność, rodzice mnie tego nauczyli, że rozglądam się dookoła i zachwycam tym, co widzę. Dużo fotografuję. Jak mi jest źle, zawsze patrzę do góry. Nie szukam tam pomocy. Nie jestem nawiedzona. Po prostu to, co dzieje się na niebie, jest porywające. Daje mi dużo do myślenia. Trzeba umieć być ciekawym każdego dnia. Ja ciągle jestem. Z ciekawości, z tego bezustannego „nie wiem” można iść do przodu, bo jak już człowiek wszystko wie, to siedzi na tyłku i nic mu się nie chce.
Ale to nie Pani…
To nie ja. Czasem mam żal do losu, ale bardzo rzadko, o to, że tyle jest agresji, nienawiści. Polityka wkracza w nasze życie, we wszystkie przestrzenie i manipuluje. Teraz to jest dobre, a tamto złe, a dziś to, co było dobrem, ogłaszamy złem… Mam całkowicie apolityczną fundację. Gdy pomagamy ludziom, to ich nie pytamy, w co wierzą, jakie mają przekonania polityczne. Działamy krystalicznie, uczciwie, ale to nie wystarcza. Niestety. Liczą się jakieś układy, przynależności. W dodatku co chwilę wszystko się zmienia. Czasem chce się wyć. Na szczęście nasi podopieczni nie zmieniają swoich przekonań i życzliwości. Kochają nas, tak jak ja ich. To najważniejsze. Wiem, że życie jest trudne, i umiem walczyć z przeciwnościami losu. Przeżyłam dużo okropnych chwil, nieszczęść, a mimo to kocham życie. Poznałam tysiące ludzi, przeróżne ich zachowania: okropne manipulacje i oszustwa, które mnie dotykały, ale też cudowną ludzką ofiarność, dobroć, aż po prawdziwe cuda, które zdarzały się na moich oczach. Mama mi mówiła, że człowiek jest dobry, tylko czasem o tym zapomina. Jak byłam młoda i butna, wydawało mi się, że przesadza. Przecież tylu morderców i zboczeńców chodzi po tym świecie. Teraz myślę, że jednak miała rację. Czasem trzeba tylko przypomnieć: „Kurde, człowieku, przecież ty dobry jesteś!”.
_____
Zobacz też: Beata Ścibakówna i Jan Englert – bohaterowie naszej pierwszej okładki 25 lat później!
Cały wywiad z Anną Dymną znajdziecie w nowej VIVIE!. Ponadto na łamach jubileuszowego wydania znalazły się też rozmowy z: Krystyną Jandą, Magdą Umer, Karoliną Pisarek, Hubertem Hurkaczem, Beatą Ścibakówną, Janem Englertem i Marcinem Kydryńskim.
Od 24 marca zapraszamy do kiosków