Reklama

Anita Lipnicka prawie 20 lat temu podbiła serca słuchaczy śpiewając, że "wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń". Teraz wkroczyła w piątą dekadę życia - zdążyła wypróbować różne muzyczne ścieżki, przeżyć szaloną miłość i urodzić córkę. Artystka po rozstaniu z wieloletnim partnerem, Johnem Porterem, jest - jak mówi - "w takim dziwnym momencie: zatrzymania się i rozglądania co dalej".

Reklama

Wokalistka nie ukrywa, że czuje na sobie upływ czasu. Przyznała, że czasami żałuje, że młodość i witalność przemijają. Jednak to dotyczy fizyczności. Czy psychicznie wciąż czuje się młodo? W "Vivie!" powiedziała:

W środku cały czas jestem na tyle crazy, że stać mnie na bardzo dziwne zachowania. Gdybym dzisiaj spotkała kogoś i zakochała się na maksa, a ten mężczyzna byłby, dajmy na to, marynarzem albo malarzem, który mieszka gdzieś na maleńkiej wyspie w Grecji, zostawiłabym wszystko.

Życie Anity Lipnickiej było do tej pory wypełnione zmianami. Artystka musiała podjąć wiele trudnych decyzji. Dziennikarce wyznała:

Jak teraz z panią rozmawiam, to myślę sobie, że właściwie całe moje życie jest usłane odchodzeniem, rozstaniami. Sytuacjami, w których nagle czuję się źle, niewygodnie, nieswojo, i już wiem, że muszę odejść. Dotyczy to spraw zawodowych i prywatnych. Tyle że teraz te decyzje nie są już tak proste i tak bezkompromisowe jak wtedy, gdy się ma 18 lat. Jestem coraz cięższa od moich doświadczeń.

Alex Lua Kaczkowska

Czy któregoś z życiowych wyborów żałuje?

Ja żałuję wielu rzeczy. Na przykład, że nie zostałam w Londynie, jak był na to dobry czas. Mieszkałam tam po nagraniu swojej pierwszej płyty solowej, która w Polsce odniosła duży sukces. Byłam młoda i miałam tyle siły, że ułożyłabym tam swoje sprawy i mogła żyć z muzyki. Wróciłam, niestety, do kraju, oczywiście z powodów miłosnych, bo ta miłość cały czas splata się w moim życiu z muzyką. Nigdy nie mogę rozdzielić tych światów, bo kiedy próbuję to zrobić, zawsze któryś obszar cierpi.

Może dlatego wokalistka deklaruje w wywiadzie, że w związkach z mężczyznami bardzo ceni sobie niezależność.

Sama nigdy nie byłam zależna od nikogo. Właściwie nigdy nie dostałam niczego od rodziców ani od żadnego mężczyzny. Wszystko, czego potrzebuję w życiu, jestem w stanie sobie zapewnić. Na wypadek katastrofy mam rezerwy. Muszę przyznać, że to jest cudowne uczucie. Współczuję kobietom, które zależą finansowo od faceta.

Dla niej zależność finansowa od partnera byłaby tragedią.

Wydaje mi się, że kobiety w takim układzie mają inaczej skonfigurowane myślenie o sobie, o związku, o życiu. Nie wszystko im wolno, bo nieustannie muszą liczyć się z humorami i ze zdaniem, choćby najgłupszym, swojego faceta. Nie mogą odejść, bo nie mają pieniędzy, nie mają dokąd. Pomyślałam kiedyś: Boże, jak te kobiety mogą tak żyć? Z takim ograniczeniem wolności?

Alex Lua Kaczkowska

Od rozstania z muzykiem Johnem Porterem jest sama. Jak do tego podchodzi? W "Vivie!" wyznała:

Kiedyś panicznie bałam się pustki, tego, że nie wiem, co robić: o Boże, Boże, Boże, co teraz?! Teraz powinnam być mądra i uczyć się na własnych doświadczeniach, przecież ja już w tym miejscu byłam! Wiem, że tak zwane olśnienie w końcu przyjdzie, ale na siłę niczego nie przyśpieszę. Mam prawo czekać, mam prawo nie wiedzieć co dalej.

Przyznaje jednak, że tęskni za związkiem, i że czasem chciałaby móc się oprzeć na męskim ramieniu.

Potrzebuję mężczyzny, żeby być razem, smakować życie, obdarowywać się czułością, po prostu być blisko. Nie jestem samowystarczalna pod tym względem. Nie jestem typem kobiety: dam radę sama, facet do niczego nie jest mi potrzebny. Mnie tam by się przydał. (śmiech).

Więcej o życiu Anity Lipnickiej w najnowszej "Vivie!". Już w kioskach.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama