Upór, talent i ciężka praca zawiodły ją na sam szczyt. Polacy poznali ją dzięki Tańcowi z Gwiazdami, dziś prowadzi własny biznes
Tak wygląda życie Anety Piotrowskiej!
Scena to całe jej życie. Posiada najwyższą klasę S w tańcach latynoamerykańskich i standardowych. Od zawsze gna za marzeniami i żyje na własnych zasadach. Aneta Piotrowska swoją charyzmą i talentem przed laty zdobyła sympatię Polaków jako urocza trenerka w Tańcu z Gwiazdami. W pewnym momencie zniknęła z mediów i skupiła się na nowych wyzwaniach. Jak wyglądała jej droga? Czym dziś się zajmuje? Odniosła ogromny sukces!
Jak wygląda życie Anety Piotorwskiej? Wywiad VIVY.pl
Olga Figaszewska, VIVA.PL: W ostatnim czasie w Twoim życiu sporo się dzieje. Odwiedzasz kolejne kraje. Bali, Malediwy, Teneryfa, a za chwilę magiczne Maroko i Meksyk.
Aneta Piotrowska: Ale to nie wakacje! (śmiech) Wszystko jest związane z moim życiem zawodowym, obozami fitness, które organizujemy wraz z Revoj. Skupiamy się na intensywnych zajęciach tanecznych, które połączyliśmy z relaksem. Oczywiście staram się znaleźć chwilę także dla siebie, by naładować baterie i spędzać jak najwięcej czasu z moją rodziną.
Śledzę Twoje wpisy w mediach społecznościowych i widzę kobietę, która przeszła niesamowitą drogę. Już jako mała dziewczynka miałaś w sobie niesamowitą determinację i siłę, by walczyć o marzenia, gdy wszystko inne dawało Ci znaki, że może nie warto.
Marzenia były dla mnie tą siłą, by iść do przodu i zdobywać kolejne cele. Najbardziej obrazuje to moja taneczna historia. Faktycznie miałam kilka lat, gdy oznajmiłam mamie, że będę tańczyć. Pochodzę z niewielkiej miejscowości na Kaszubach. W okolicy nie było żadnej szkoły, żadnego nauczyciela, który mógłby mnie poprowadzić. Rodzice nie mieli też czasu, by wozić mnie na kursy do miasta, a poza tym był jeszcze jeden problem... Nie dość, że brakowało mi tanecznego partnera, to miałam dziesięć lat. To późny wiek na rozpoczęcie przygody w tym świecie, Jednak nastawiłam się na taniec do tego stopnia, że namówiłam szkolnego kolegę, by ze mną ćwiczył. Nie było odwrotu. Mama musiała zapisać mnie na zajęcia do sopockiego klubu. Już po pierwszym roku zrobiłam duży postęp, w końcu musiałam doścignąć swoją grupę wiekową.
Ten świat mnie zafascynował i chciałam do niego wkroczyć, uczyć się jak najwięcej, odkrywać kolejne rzeczy. Gdy wybrałam się na pierwszy turniej uświadomiłam sobie, że ja naprawdę to kocham. Pasja jest czymś wspaniałym w życiu. Jakiś wewnętrzny głos prowadził mnie w kierunku sceny.
Zaczęły się pierwsze sukcesy, zdobywałaś tytuły na mistrzostwach. To nie była zasługa wyłącznie talentu, ale także Twojej ciężkiej pracy.
Tancerze wkładają wiele sił, czasu, serca i pieniędzy, by rozwijać swoje umiejętności. Sala treningowa często stawała się naszym drugim domem. Taniec to sport pełen poświęceń. Moje życie skupiało się przez pewien czas tylko na nim – budziłam się i zasypiałam myśląc o tańcu. To była moja przeogromna miłość.
Taniec pomógł Ci zrealizować kolejne marzenia. Jako czternastolatka zdobyłaś mistrzostwa Polski, potem dostrzeżono Cię za granicą i zamieszkałaś w stolicy Wielkiej Brytanii.
Zaczęłam tańczyć z Derekiem Hough, amerykańskim tancerzem. Wtedy zaczęła się moja wielka przygoda. Wskoczyłam na głęboką wodę, to była dla mnie ogromna szansa. Przeprowadziłam się do Londynu. Chodziłam do college’u teatralno-muzycznego, spędzałam godziny na treningach – w trakcie szkoły i poza nią. Mój dzień kończył się zazwyczaj o północy, a już o szóstej rano byłam na nogach. Nie było mowy o żadnym życiu towarzyskim, które prowadzi normalna nastolatka – nie spotykałam się ze znajomymi, byłam wciąż w biegu. Razem z Derekiem zdobyliśmy mistrzostwo świata, pojawiały się kolejne tytuły, wygrane, presja utrzymania pozycji. Było wiele czynników, które dla młodej osoby były potężnym obciążeniem. Dopiero po kilku latach nasze drogi się rozeszły i każde poszło w swoją stronę. Derek związał się z aktorstwem, a ja wyjechałam do Niemiec, potem do Hongkongu.
Wcześnie wyfrunęłaś z rodzinnego domu, byłaś bardzo młoda. Rodzice nie próbowali Cię powstrzymać?
Tak bardzo chciałam iść do przodu i odkrywać ten świat, że nic nie było w stanie mnie powstrzymać. Moi rodzice wiedzieli, że nie mają szans. Poza tym moja ciężka praca na Sali tanecznej sprawiła, że osiągałam fantastyczne wyniki i sukcesy, a to było dla wszystkich potwierdzeniem, że idę w dobrym kierunku. Rodzice dużo ze mną rozmawiali, uświadamiali mnie, że będzie mi ciężko jeśli zdecyduję się wyjechać. Mimo to, bardzo chciałam spełniać marzenia. Nie zdawałam sobie sprawy z powagi sytuacji. Może gdybym miała tę wiedzę, którą mam teraz podjęłabym zupełnie inne decyzje. Za granicą byłam samotna, przeszłam przyspieszony kurs dojrzewania. Stałam się odpowiedzialna sama za sobie. Cała moja rodzina była w Polsce, a ja rzadko przyjeżdżałam do kraju. Nie ukrywam, nie było kolorowo… Ostatecznie uważam, że dzięki tym trudnościom nabrałam ogromnego doświadczenia. Mój wyjazd, taniec z Derekiem napędzał moją karierę. Wspinałam się wyżej i wyżej.
Polacy pokochali Cię za sprawą Tańca z Gwiazdami, w którym debiutowałaś w wieku dziewiętnastu lat. Siostra długo musiała Cię namawiać, żebyś zgłosiła się do programu?
(śmiech) To chyba był przełomowy moment w mojej karierze. Prowadziłam zajęcia taneczne w Hongkongu. Moja siostra wpadła na genialny pomysł, że ściągnie mnie do domu. Zaczęła opowiadać mi o rewelacyjnym programie, namawiała na udział w castingu, ale napotkała na moją odmowę, dlatego zgłosiła mnie sama. Rozumiesz chyba, że nie miałam wyjścia (śmiech). Wróciłam i wtedy wszystko się zaczęło.
W trzeciej edycji wraz z Rafałem Mroczkiem sięgnęłaś po Kryształową Kulę, narodziło się między wami też wielkie uczucie. Media często przypominają Waszą historię. Wracasz do tamtego etapu?
Nie mam problemu z tym, że co jakiś czas jest nam to przypominane. To kawałek naszego życia po którym każde z nas poszło w swoją stronę. Poza tym, pewnie zawsze będę kojarzona z Rafałem, w końcu wspólnie zdobyliśmy główną nagrodę. Natomiast sama nie wracam często do tych chwil, idę do przodu. To już za nami. Po udziale w polskiej edycji Tańca z Gwiazdami zaangażowano mnie do Strictly Come Dancing w Wielkiej Brytanii. Miałam kontrakty w Londynie, następnie wyjechałam do Los Angeles, gdzie uczyłam w studio tanecznym, pracowałam w Kanadzie.
Gdyby pojawiła się teraz propozycja udziału w Tańcu z Gwiazdami, zgodziłabyś się?
Trochę nie było mnie jednak na tej scenie (śmiech). Zadałaś mi bardzo trudne pytanie. Na pewno z chęcią zagościłabym na widowni, by pokazać swojej córce, jak ten program wygląda zza kulis. A jeśli propozycja się pojawi to wtedy będę się zastanawiać:)
Mam wrażenie, że uciekłaś od show-biznesu.
To bardzo… samotny świat. Od początku było to dla mnie nowe środowisko i nie byłam gotowa, by do niego wkroczyć z impetem. Poza tym, byłam i jestem bardzo wrażliwą osobą. Im jestem starsza, tym z większym dystansem patrzę na to, co się wydarzyło, potrafię sobie wytłumaczyć pewne rzeczy, ale wówczas jako dziewiętnastoletnia dziewczyna kompletnie nie wiedziałam w co się pakuję. Wszystko brałam do siebie, przeżywałam, analizowałam. Ten świat medialny, blask fleszy… to nie moja bajka. Wydaje mi się, że to dlatego w pewnym momencie zniknęłam. Byłam na topie, mogłam przebierać w propozycjach, miałam zaproszenia do kolejnych programów. A jednak nie chciałam tego robić, bo w głębi duszy czułam, że to nie moje.
Zakończyłaś swoją przygodę z tańcem zawodowym, dziś zajmujesz się czymś zupełnie nowym. Zachęcasz kobiety do aktywnego stylu życia, prowadzisz autorskie treningi we własnym studio tańca i rekreacji, a także obozy na całym świecie. Nie tęsknisz za występowaniem przed publicznością?
Wiesz… Tęsknię, na pewno tęsknię za tą prawdziwą sceną. Natomiast mam dziś swoją publiczność w postaci moich wspaniałych podopiecznych. Kilka lat temu zaczęłam budować swoją własną markę, ale nie chciałam otwierać kolejnego studia tańca, postawiłam na oryginalność. Tak powstał mój rewolucyjny projekt MSB Mindset Body w Gdańsku.
Na czym polega, co go wyróżnia?
Opiera się na odpowiedniej kompozycji czterech faktorów: świata, ciepła, muzyki, a przede wszystkim ruchu. To multisensoryczna praca z ciałem. Do tego dochodzi zdrowe odżywianie. Dotychczas nikt nie połączył tych czynników w ramach jednego treningu. To buduje kondycję, siłę, wytrzymałość i koordynację organizmu, naszego ciała. Oczywiście, do zajęć wplatam elementy tańca, do końca z niego nie zrezygnuję (śmiech).
Oprócz tego organizujemy campy, jeździmy po całym świecie i propagujemy zdrowy styl życia. Robię to, co kocham i cieszę się, że ludzie tak chętnie przyjeżdżają na moje obozy, realnie zmieniają swoje życie. Ten projekt to moja misja. Ciężko pracowałam nad stworzeniem swojego autorskiego planu treningowego, dlatego cieszy mnie jego sukces. Ale moją najważniejszą rolą w życiu jest macierzyństwo i córka Maja.
Narodziny córki przewróciły do góry nogami Twój cały świat. Dla Mai powróciłaś do Polski.
Zdecydowanie! Kocham Majkę nad życie. Po narodzinach córki przestałam tańczyć. Nie wiedziałam, co ze sobą począć. Wcześniej miałam kontrakt w Kanadzie, gdzie tańczyłam w teatrze Niagara Falls w Hilton Casino, wystawiałam tam show z super obsadą. Musiałam zamknąć tamten rozdział i znaleźć nową drogę. Wiedziałam, że już nie wrócę na parkiet, nie będę jeździć od kontraktu do kontraktu, bo miałam małe dziecko. Tak bardzo cieszę się, że mam córkę, rodzinę. To oni nadają sens mojemu życiu. Wiesz.. Macierzyństwo, to doświadczanie bezwarunkowej miłości sprawiło, że jestem spokojniejsza. Nie pędzę już nigdzie. Nie wyobrażam sobie teraz innego życia. Patrzę na moich trenerów, znajomych, którzy zostali przy tańcu, często poświęcając mu całe życie kosztem rodziny i wiem, że jestem szczęściarą. Gdy gasną światła na sali treningowej, nie wracam do pustego domu. Ale taki jest taniec… Wymaga od ciebie ogromnego poświęcenia, skupienia, które nie zawsze da się pogodzić z życiem rodzinnym i presją bycia najlepszym. To niemożliwe. Ja wybrałam rodzinę.
W archiwalnym wywiadzie VIVY! wspominałaś, że kiedy zostaniesz mamą, nie pozwolisz swoim dzieciom tak szybko opuścić domu: „Nie pozwolę im tak szybko dorosnąć, nie pozwolę, by w tak młodym wieku poznali, co to samotność. Bo dla mnie szczęście jest wtedy, kiedy nie ma samotności”.
Dziś to podtrzymuję, chyba nie pozwoliłabym Mai nigdzie wylecieć (śmiech). Sama miałam ogromne wsparcie swojej rodziny i z perspektywy czasu bardzo to doceniam. Teraz, gdy sama jestem mamą staram się, by Majka także czuła, że może na mnie liczyć w każdej sytuacji. Chcę, żeby wyniosła z domu tą samą siłę, w którą wyposażyli mnie rodzice.
Majka idzie w Twoje ślady?
To dziewczynka wielu talentów… Maja tańczy jazz, pięknie się rozwija jeśli chodzi o ten styl tańca. Długo nie chciałam, by poszła w moje ślady. Wolałam, żeby w przyszłości zajmowała się prawem jak tata, ale jeszcze nic nie jest przesądzone. Jeśli zechce być tancerką, to oczywiście nie będę jej tego zabraniać, ponieważ uważam, że w życiu trzeba robić to, co się kocha, bo tylko wtedy możemy osiągnąć pełnię szczęścia. Bardzo się cieszę, że jeździ też konno, to jej kolejna pasja. Niezależnie od tego, jak potoczy się jej przyszłość, będę ją wspierać.
Masz czas na miłość?
Oczywiście! W moim życiu jest dużo miłości, a reszta niech pozostanie tajemnicą (śmiech).