„Moje pokolenie to chłopcy rozmiękczeni przez wygodne życie i coraz twardsze kobiety”
Andrzej Chyra kończy dziś 54 lata
- VIVA!
Andrzej Chyra to jeden z najlepszych, ale też najbardziej tajemniczych polskich aktorów. Z VIVĄ! rozmawiał dwa razy – w 2005 z Krystyną Pytlakowską i 2006 z Piotrem Najsztubem. Wtedy był samotnikiem i mimo 40 lat na karku nie myślał o założeniu rodziny, a nam powiedział dlaczego.
Od tamtej pory jego życie zmieniło się o 180 stopni – dwa lata temu aktor został ojcem małego Tadeusza. Dziś kończy 54 lata i wszystko wskazuje na to, że przeszłość zostawia za sobą. Jaki wtedy był? Na co wydawał pieniądze i dlaczego tak często gra twardzieli?
Andrzej Chyra: W pewnym momencie przestałem odczuwać potrzebę robienia wyłącznie niemądrych rzeczy. Chyba trochę wydoroślałem, choć może nie do końca. Dorosłość między innymi polega na świadomości, jak się jest odbieranym przez innych. Może jest w tym jakiś konformizm?
– Włożyłeś miękkie kapcie?
Andrzej Chyra: Miękkie kapcie są na pewno dużo bardziej dorosłe niż leżenie na ulicy.
– Zacząłeś mówić o pomyłkach życiowych. Co w Twoim życiu było taką pomyłką?
Andrzej Chyra: Żyję dość konsekwentnie, ale nie jestem wolny od błędów. Ale to moja głęboka tajemnica, w jaki sposób się myliłem.
– Boisz się zdemaskowania?
Andrzej Chyra: Nie boję się, uważam tylko, że to moja sprawa.
– Sukces przyszedł do Ciebie dość późno, bo wszyscy liczą go od „Długu”.
Andrzej Chyra: To taki oczywisty, duży sukces, o jakim, sądzę, wielu marzy. Ale nie wiem, czy to było tak późno? Mnie się wydaje, że nastąpił w odpowiednim momencie.
– W 1999 roku miałeś 35 lat. To nie późno jak na sukces?
Andrzej Chyra: No tak, miałem 35 lat, ale wcześniej nie cierpiałem jakoś specjalnie, czując się niedoceniony czy niedowartościowany. Nie cierpiałem nędzy, ciągle coś robiłem i dawało mi to satysfakcję.
– Bo nie wiedziałeś, że może być inaczej.
Andrzej Chyra: Taki wielki niekłamany sukces to zawsze podarunek od losu.
– Męczący?
Andrzej Chyra: Bywa męczący. Wiesz, że ja czasami tęsknię za okresem, kiedy żyłem troszkę w cieniu i mogłem pozwalać sobie na różne głupie wybryki bez strachu, że zostanę przyłapany na czymś, jako osoba publiczna, na którą zwraca się uwagę.
– Wypłynąłeś na roli cholernego twardziela, dlatego też wielu uważa, że to i Twoja cecha.
Andrzej Chyra: Być może miałem w sobie poczucie niedostatecznej twardości i zapragnąłem jej na ekranie.
– Taka tęsknota za czymś, czego nie masz?
Andrzej Chyra: Może tęsknota, a może tylko wyobraźnia. Tęskni się za czymś pięknym, czego inni mogą pozazdrościć.
– A co jest piękne?
Andrzej Chyra: Wolność.
– Zależy Ci na sukcesie?
Andrzej Chyra: Sukces jest pomocny, ale taki prawdziwy, zawodowy. Medialny – nie i na nim najmniej mi zależy.
– Nie możesz zrobić nic głupiego…
Andrzej Chyra: Ale z drugiej strony sukces zawodowy powoduje, że mam szansę spotkania się z bardzo interesującymi ludźmi, jak Feliks Falk i Krzysztof Zanussi. No i potem powstają filmy, których się nie wstydzę. To dla mnie ważne. Gdybym został górnikiem, nie miałbym takich możliwości.
– A pieniądze? Są ważne?
Andrzej Chyra: Dają pewną wygodę. Dzięki nim życie staje się łatwiejsze. Nie wszystko wydaję na głupstwa. Nie gram na wyścigach, coraz rzadziej wydaję na alkohol, który zresztą nie jest znowu aż tak drogi. Upić się można nawet za pięć złotych. Lubię sobie trochę pożyć, jeść w dobrych restauracjach, kupować prezenty i podróżować. Myślę jednak, że nie można zaznać w życiu wszystkiego. Należy pogodzić się z tym, że coś nam ucieka bezpowrotnie. A ja dojrzewam bardzo powoli. Może gdybym przeżył wojnę, dojrzałbym szybciej. A to moje pokolenie to ciągle chłopcy. Rozmiękczeni przez wygodne życie i coraz twardsze kobiety.
– Jeszcze raz więc spytam Cię: co to jest dojrzałość?
Andrzej Chyra: To jakiś rodzaj odpowiedzialności. I nie jest to temat, na którym się znam.
– Dochodzimy do sedna – co jest dla Ciebie najważniejsze?
Andrzej Chyra: Może najważniejszą rzeczą jest miłość – istota wszystkiego.
Wywiad z 2006 roku:
– W jakim jest Pan wieku? (Aktor się zaśmiał i śmiał się przez jakiś czas).
Andrzej Chyra: Na to proste pytanie trudno mi odpowiedzieć. Chyba jestem w średnim wieku.
– Już Pan zrozumiał, że nie jest nieśmiertelny?
Andrzej Chyra: Zrozumiałem.
– Kiedy dokładnie?
Andrzej Chyra: (Aktor spoważniał). Kiedy straciłem przytomność paręnaście lat temu, w autobusie. Po jej odzyskaniu poczułem coś dziwnego. Ale nie doskwiera mi bardzo myśl o śmiertelności. Na razie mam taki czas, wszystko tak szybko się dzieje, że nie myślę o tym.
– Uświadomienie sobie śmiertelności to jeden z momentów, w których człowiek przestaje być dzieckiem. Czuje się Pan dorosły?
Andrzej Chyra: Czuję i nie zawsze potrafię sobie z tym poradzić.
– Po co sobie z tym radzić? Może lepiej pozostać dzieckiem?
Andrzej Chyra: Kiedy mężczyzna-dziecko zupełnie sobie nie radzi, jest to uciążliwe. Takie trwanie w jakichś zawieszeniach, niepewnościach… Zwłaszcza że muszę podejmować strasznie dużo decyzji, dokonywać wyborów.
– Jest coś pociągającego w dorosłości?
Andrzej Chyra: Na razie niczego takiego nie znajduję.
– A odpowiedzialność jest pociągająca czy odpychająca?
Andrzej Chyra: Kiedy jest się konsekwentnie odpowiedzialnym, może być pociągająca, bo wtedy ma się poczucie opanowywania rzeczywistości i człowiek mocno się w niej osadza. Ale jeśli wszyscy jej od nas nieustannie wymagają, staje się trochę uciążliwa.
1 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! październik 2005
2 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! październik 2005
3 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! październik 2005
4 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! październik 2005
5 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! sierpień 2006
6 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! sierpień 2006
7 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! sierpień 2006
8 z 8
Andrzej Chyra, VIVA! sierpień 2006