Aleksander Kwaśniewski wspomina prezydenturę: „Wiedziałem, że będę dobrym prezydentem”
„Na pewno to nie jest tak, że w tę rolę wchodzi się bezstresowo. Tylko że ten stres jest pozytywny”
- Aleksandra Kwaśniewska
Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z córką, Aleksandrą Kwaśniewską wraca wspomnieniami do czasu swojej prezydentury. Pełnił funkcję głowy państwa w latach 1995–2005 i cieszył się ogromną sympatią wyborców. W wywiadzie VIVY! opowiedział o tym, kiedy w jego głowie pojawiła się myśl o kandydowaniu na najwyższy urząd w kraju. „To jest miłe, że po latach osoby, które na mnie nie głosowały, przyznają, że cele tej prezydentury miały sens, styl prezydentury się podobał, styl pierwszej damy był bardzo akceptowany, a przecież Jola de facto stworzyła instytucję first lady w Polsce. Zdecydowanie jest to satysfakcja”, mówi. Jakie tajemnice zdradza w rozmowie z córką, Aleksandrą Kwaśniewską?
Aleksander Kwaśniewski o tajemnicach prezydentury
Kiedy pierwszy raz pojawiła się w Twojej głowie myśl, że mógłbyś zostać prezydentem?
Ona najpierw pojawiła się w głowach innych osób. W książce opowiadam, jak przypisywał mi ten plan Lech Wałęsa, co było zabawne, bo ja wtedy nie brałem tego pod uwagę. Później coraz więcej osób mi to wróżyło, ale ja to traktowałem w kategoriach komplementu. Natomiast nieuchronnie zbliżał się termin wyborów 1995 roku, a ja byłem już wtedy liderem dużej formacji politycznej. Trzeba było podejmować decyzje. Mówiąc wprost, gdyby Lech Wałęsa był lepszym prezydentem, to nie sądzę, żebym zdecydował się na kandydowanie przeciwko dobremu prezydentowi Lechowi Wałęsie. A że był prezydentem, jakim był, rozpoczęto poszukiwania. No i nagle się okazało, że ja jestem traktowany przez coraz więcej ludzi jako poważny kandydat, przez niektórych jedyny kandydat, a także nie miałem argumentów wobec własnego bloku politycznego, żeby powiedzieć, że nie wystartuję. No bo co miałem powiedzieć? Że się boję przegranej? To już nie wchodziło w grę. Trzeba było podjąć tę decyzję jako konsekwencję wzrastania w siłę mojej formacji politycznej. Wszystkie okoliczności zmuszały do tego. Bo w polityce muszą się zbiec trzy rzeczy: miejsce, człowiek i czas. I jak to się zgra, to trudno z tego bermudzkiego trójkąta konieczności uciec.
A kiedy pojawiła się myśl, że możesz być w tym dobry?
Nie miałem z tym problemu (śmiech). Przepraszam, że mówię nieskromnie, ale ja byłem przekonany, że jeżeli wystartuję, to po pierwsze, wystartuję po to, żeby wygrać. To nie będzie nic udawanego, to będzie ciężka praca, którą wykonaliśmy. A dwa, wiedziałem, że będę dobrym prezydentem.
Skąd to wiedziałeś?
Wewnętrzne przekonanie? To było pewnie połączenie dwóch rzeczy. Z jednej strony młody wiek, bo miałem zaledwie 41 lat, czyli taka trochę buta młodzieńcza, że nie ma spraw, z którymi sobie człowiek nie poradzi. Ale z drugiej strony jednak już spore doświadczenie. W końcu byłem parę lat ministrem, posłem, przewodniczącym Komisji Konstytucyjnej, więc byłem do tej roli naprawdę nieźle przygotowany.
Czytaj też: Aleksander Kwaśniewski nie jest osobą wierzącą. Boi się tylko jednego
Aleksander Kwaśniewski, Jolanta Kwaśniewska, Viva! 2001
Aleksander Kwaśniewski, Jolanta Kwaśniewska, Warszawa, 19.11.1995. II tura wyrobów prezydenckich.
Mama powiedziała mi kiedyś, że miała takie momenty, kiedy myślała sobie: Jezus Maria, same koronowane głowy i ja – Jola z Gdańska. Czy Ty miałeś takie momenty onieśmielenia?
Na pewno to nie jest tak, że w tę rolę wchodzi się bezstresowo. Tylko że ten stres jest pozytywny. Człowiek wie, że musi więcej przeczytać, dowiedzieć się, ale żebym miał poczucie onieśmielenia, to nie. Ale też powiem szczerze, jeżeli nawet mama ci to powiedziała, to w takiej krótkiej chwili, kiedy wydawało jej się, że może sobie nie poradzić. Bo ona w tych sytuacjach świetnie się odnajdywała.
Ale też mogła mieć takie wewnętrznie poczucie, a emanować czymś innym.
Możliwe, ale myślę, że to szybko przechodziło na rzecz partnerskich relacji. Być może nam też pomogło to, że pierwszą oficjalną wizytą za mojej prezydentury był przyjazd królowej Elżbiety II. Czyli mówiąc krótko, poprzeczka została zawieszona najwyżej. I ta suma doświadczeń oraz pokonania tych barier później owocowały. No bo skoro daliśmy radę z wizytą królowej brytyjskiej, to czemu mielibyśmy nie dać sobie rady z pielgrzymką papieża albo z wizytą cesarza japońskiego? Poza tym szybko okazywało się, że ogromna większość tych partnerów, których spotykamy, to są fajni, normalni ludzie i można z nimi rozmawiać.
Królowa Elżbieta II, Aleksander Kwaśniewski, 1996
W książce przewija się wątek „Przypadku” Kieślowskiego jako refleksji nad determinizmem społecznym: na ile wybory, których dokonujemy, są kwestią wewnętrznej motywacji, a na ile to wynik zbiegów okoliczności?
To jest jedno i drugie. Jest ten trójkąt – czas, człowiek i miejsce. I to musi się zgrać, nie tylko w polityce. Ja znam wielu bardzo dobrych polityków z dobrze zorganizowanych krajów, którzy nie trafili na swój czas. Mogli być lepsi 10 lat wcześniej albo 10 lat później, ale ich ta szansa ominęła i odwrotnie. Są ludzie, którzy pojawiają się we właściwym czasie, ale mają niewłaściwe miejsce do działania, na przykład jakiś autorytarny system, który ich wypluwa czy wsadza do więzienia. A w życiu? Zaczyna się od tego, że jeśli dwoje ludzi się spotyka i mają dziecko, to ono już jest rezultatem w jakimś sensie przypadku, bo mogli się nie spotkać. Ktoś może powiedzieć o Opatrzności, ale ja w to akurat nie wierzę, więc mówię o przypadku. Czyli z jednej strony to są osobiste predyspozycje, dążenia i marzenia, które wskazują drogę, a z drugiej strony mnóstwo okoliczności zewnętrznych, które albo pozwalają taką drogę przejść, albo nie. Albo nawet jak się idzie tą drogą, to mocno ją weryfikują. Opóźniają, przyspieszają, kierują na boczne tory. Ja w moim życiu tak naprawdę starałem się tylko o dwa stanowiska. Mówię o tym w książce?
Tak.
Pierwsze to był redaktor naczelny „itd”. Ja już wtedy chciałem odejść z ruchu studenckiego, gdzie wprawdzie zajmowałem się kulturą, ale to było takie animowanie kultury, a ja ciągle miałem problem z ustaleniem, co jest moje w tym wszystkim. I uznałem, że bycie naczelnym „itd” to jest konkret. Bo co tydzień muszę wydać gazetę, musimy napisać tekst, zredagować, to była jakaś twórczość mierzalna, która mnie interesowała. I drugie stanowisko, o które walczyłem, to był przewodniczący Komisji Konstytucyjnej. Uważałem, że wtedy była wyjątkowa i jedyna szansa, żeby Konstytucję stworzyć i żeby ją przyjąć. I to był też taki istotny konkret, który dawał mi ogromną radość, bo wiedziałem, że tworzę coś, co będzie miało namacalny i potrzebny efekt.
Czułeś taki imperatyw, żeby zostawić po sobie coś ważnego?
I wyzwanie. Jak już byłem przewodniczącym Komisji Konstytucyjnej i obszedłem wszystkich liderów, a trzeba było pracować ze wszystkimi, od lewicy do prawicy, bo Konstytucji inaczej się zrobić nie da, to większość wykazywała daleko idący sceptycyzm. Profesor Geremek powiedział wręcz, że to mi się nie uda. I myślę, że gdyby od samego początku nie było z mojej strony takiej determinacji, toby się ta robota rozlazła. Ale ponieważ ja twardo nadawałem tempo, to udało się to zrobić.
[...]
Co czujesz, gdy ktoś Ci mówi, że nigdy na Ciebie nie głosował, ale zawsze Cię lubił? Albo że nie głosował, ale teraz żałuje? To jest satysfakcjonujące czy niekoniecznie?
Nie mam ukłucia, że nie zagłosował. Może miałbym, gdybym przegrał wybory. Pewnie gdyby Bronisław Komorowski usłyszał taki miły komplement: „Nie głosowałem na pana, ale pana lubię”, a jemu tych głosów zabrakło przy reelekcji, to byłoby przykre. Ja wygrałem jedne i drugie, a drugie nawet w pierwszej turze, to czym mam się przejmować? To jest miłe, że po latach osoby, które na mnie nie głosowały, przyznają, że cele tej prezydentury miały sens, styl prezydentury się podobał, styl pierwszej damy był bardzo akceptowany, a przecież Jola de facto stworzyła instytucję first lady w Polsce. Zdecydowanie jest to satysfakcja.
Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze magazynu „VIVA!”, który na rynku ukaże się w czwartek 15 czerwca 2023 roku.
Sprawdź też: Takiej rozmowy jeszcze nie było! Aleksander Kwaśniewski w niezwykłym wywiadzie z córką