Reklama

Karolinę Szostak i jej mamę Maryle Szostak łączy wyjątkowa wieź. Są ze sobą bardzo związane, choć nie są przyjaciółkami. „Dziecko nie potrzebuje w matce mieć przyjaciółki czy koleżanki, z którą można pójść na ploteczki" mówi Maryla Szostak. Mają za sobą dobre i złe chwile, jak to w relacjach na linii matka-córka.

Reklama

W VIVIE! opowiedziały o ósmym marca sprzed 32 lat, kiedy Karolina uczestniczyła w wypadku samochodowym, który bardzo dużo zmienił w ich życiu. I choć Karolina w wywiadach wracała do tych wydarzeń, teraz po raz pierwszy opowiedziała o nich jej mama...

Czytaj też: Karolina Szostak z mamą Marylą: „Zamieniłyśmy się rolami. Kiedyś mama bardzo dbała o mnie. Teraz ja tak samo dbam o nią"

Maryla Szostak i Karolina Szostak o wypadku samochodowym. Fragment wywiadu

Dlaczego zdecydowałyście się razem wystąpić w VIVIE!?

Karolina: Od dawna mama namawiała mnie, żebyśmy sobie na pamiątkę wspólne zdjęcia zrobiły.

Maryla: Starzeję się, za rok nie będę już taka ciekawa i to ostatni moment, żebyśmy sobie zrobiły fajne zdjęcia (śmiech).

Karolina: Poza tym ten numer ukaże się 9 marca, czyli blisko daty, która dla nas obu jest symboliczna. 8 marca miałam wypadek i ten dzień jest dla mnie jak drugie urodziny. Wtedy dostałam drugie życie.

8 marca 1991 roku to data, którą zapamięta Pani na zawsze.

Maryla: Nawet dzisiaj, jak o tym opowiadam, to się denerwuję. Wiedziałam, że coś się wydarzyło, bo Karolina zawsze była punktualna. Miała wrócić do domu o 20. Gdy 15 po jeszcze jej nie było, zaczęłam chodzić po pokoju w tę i z powrotem. Jak lew w klatce. Nagle zadzwonił telefon stacjonarny. To był policjant, który poinformował mnie o wypadku. Powiedział, że moja córka jest w szoku powypadkowym i mam ją odebrać ze szpitala na Banacha. Tylko że gdy dojechałam na miejsce, Karolina była właśnie operowana. Gdy na mnie czekała, straciła przytomność. Okazało się, że miała krwiaka i musiała przejść operację na otwartym mózgu.

Potem wiele razy myślałam o ludziach, których dzieci też miały wypadki. Często opowiadali o tym, co się wydarzyło. Myślałam: „jak oni tak mogą?!”. Ja nie mogłam. Przez rok, gdy ktoś dzwonił i pytał o Karolinę, po prostu odkładałam słuchawkę. Każdy sobie inaczej radzi z traumatycznymi doświadczeniami, ja absolutnie się zamknęłam i sfokusowałam się na tym, żeby Karolinę z tego wszystkiego wyprowadzić. Lekarz dr hab. n. med. Jarosław Andrychowski, który ją operował i z którym do dzisiaj w rocznicę umawiamy się na kolację, mówił wtedy, że może być nadpobudliwa, bardzo emocjonalna.

Karolina: Miałam uszkodzony płat czołowy odpowiedzialny za emocje.

Maryla: Ostrzegał mnie, że będę musiała mieć do niej świętą cierpliwość. I widzę, że miał rację. Ja umiem zapanować nad emocjami, a Karolina wybucha.

Może to kwestia charakteru?

Karolina: Tak uważam. Nazywam to krótkim lontem. Wybucham, mówię, co mam do powiedzenia, i koniec. Nie wracam więcej do tematu. Dla mnie taki system wyrzucania z siebie jest lepszy. Mama potrafi powiedzieć, że 28 marca 2022 roku to zrobiłam to i to.

Maryla: Mam pamięć emocjonalną. Dlatego dzień, godzinę wypadku pamiętam w detalach, w słowach, we wszystkim. Co do minuty.

Czytaj także: Karolina Szostak z mamą Marylą: „Zamieniłyśmy się rolami. Kiedyś mama bardzo dbała o mnie. Teraz ja tak samo dbam o nią"

Marlena Bielińska/MOVE

Karolina, mówiłaś, że gdy człowiek dostaje drugie życie, żyje zachłanniej.

Karolina: To nie tak, że rzucasz się w wir jakiegoś wariactwa, imprez, szaleństw. Z tyłu głowy masz blokadę. Świadomość, że to nie było zwykłe złamanie ręki, tylko naprawdę poważny wypadek, który mógł się zakończyć zupełnie inaczej. Ale tak. Chłoniesz życie. To jest też chyba kwestia mojego charakteru i tego, że gdy się to wydarzyło, miałam 15 lat. A młody organizm szybciej się regeneruje.

Mama na mniej rzeczy zaczęła Ci pozwalać? Wcześniej zgodziła się na Twoje występy w telewizji.

Karolina: Miałyśmy dwie drogi. Mogła mi na wszystko pozwolić albo wszystkiego zabronić. Wybrała opcję numer jeden. Rok po wypadku byłam już na wakacjach w Anglii, potem spędziłam dwa miesiące w Kanadzie u przyjaciółki mamy. Starała się, żebym żyła normalnie.

Maryla: Wybrałam tę drogę świadomie, żeby Karolinę wychowywać normalnie. Tak jakby ten wypadek się nie wydarzył. Chciałam, żebyśmy szły do przodu, a nie bez przerwy rozpamiętywały przeszłość.

Skąd Pani wiedziała, jak postąpić?

Maryla: Mądrzy ludzie mi podpowiedzieli. Bo ogólnie macierzyństwo było dla mnie bardzo intuicyjne. Przyjaciel z Tel Awiwu powiedział mi kiedyś, że ludzie uczą się różnych zawodów w wyspecjalizowanych do tego miejscach, na różnych kursach. A nauka rodzicielstwa jest nauką na żywym organizmie. Metodą prób i błędów.

Czytaj także: Karolina Szostak wiele lat temu cudem uniknęła śmierci. „Operacja trwała 10 godzin. Lekarze nie dawali mi dużych szans”

Reklama

Cały wywiad dostępny w nowym wydaniu magazynu VIVA! Numer dostępny w sprzedaży w całej Polsce od 9 marca.

MARLENA BIELIŃSKA/MOVE
Reklama
Reklama
Reklama