Wróciła wspomnieniami do śmierci męża, podkreśliła jedno. Justyna Sieńczyłło wyjawiła nieznane fakty
"Chciał odejść wcześniej"
Niecałe dwa lata temu odszedł Emilian Kamiński, wybitny aktor, którego uwielbiali Polacy. Jego żona, Justyna Sieńczyłło wróciła wspomnieniami do jego ostatnich chwil. Opowiedziała, jak wyglądał ten trudny, ale ważny dla nich obojga czas.
Sieńczyłło o ostatnich chwilach męża
Emilian Kamiński zmarł 22 grudnia 2022 roku. Choć minęły już dwa lata, Sieńczyłło wciąż podkreśla, że pogodzenie się z jego odejściem to najtrudniejsza rzecz w życiu. Do samego końca oboje wierzyli, że uda im się spędzić razem więcej czasu.
Odszedł na własną reżyserię, tak jak sobie zaplanował. Chciał odejść wcześniej tyle ci zdradzę, ale poprosiłam go. On był tak mocnym człowiekiem, tak wewnętrznie silnym, że nawet własne odejście wyreżyserował
ZOBACZ TEŻ: Długo ukrywał swoją chorobę. Wdowa po Emilianie Kamińskim zdradziła bolesne szczegóły
Po jego śmierci zajęła się teatrem. Taka była jego wola, aby o niego dbała. Dokładnie tak, jak on robił to wcześniej.
Obserwując, jak walczył o ten teatr, ile przeszliśmy, ile spraw sądowych i powiedziałam sobie, że w ogóle tyle przeżyliśmy razem, że ja też nie odpuszczę i zobowiązałam się, że nie odpuszczę, nie odpuszczę
Mieli czas, aby się pożegnać
Diagnoza, którą usłyszeli od lekarzy sprawiła, że czas się na chwilę zatrzymał. Dziś Justyna Sieńczyłło jest wdzięczna, że mogli spędzić ze sobą jeszcze odrobinę czasu, pożegnać się.
To był przywilej, że ten czas dostałam. Żyłam w takim przeświadczeniu, że każdy dzień może być ostatni. Gdyby odszedł nagle, byłoby dużo trudniej. On bardzo długo do końca walczył
CZYTAJ TEŻ: Żona Emiliana Kamińskiego jest ofiarą pogróżek. Martwi się o życie swoich dzieci
Nie ukrywa jednak, że tęsknota za ukochanym wciąż jest ogromna i pojawia się każdego dnia, podczas codziennych czynności. Musiała nauczyć się żyć bez niego i na nowo zdefiniować rzeczywistość.
Brakuje mi takich drobnych rzeczy życiowych, wspólnej kawy, śmiechu od rana. Bo on potrafił rozśmieszyć nawet w najtrudniejszych momentach stresu. Rozładowywał moje napięcie. Kłótnie nie miały sensu, bo on albo mi opowiedział anegdotę, albo coś się wygłupiał i mi wszystkie te nerwy kobiece opadały. Tego mi brakuje najbardziej.
Choć dziś już go z nią nie ma, to tak jakby był. Obok. Czuje jego obecność każdego dnia.
Źródło: Pomponik, Świat Gwiazd, Pytanie na Śniadanie