Usłyszała przerażającą diagnozę. Marta Lech-Maciejewska wyznała, w jaki sposób powiedziała o chorobie synom
"Musiałam wytłumaczyć, dlaczego nie umrę"
Kilka miesięcy temu podzieliła się z obserwatorami swoją historią. Marta Lech-Maciejewska zmaga się z nowotworem. Choroba zmieniła wszystko, przewartościowała jej życie. Gdy usłyszała diagnozę, przeżyła wstrząs. Prowadząca udzieliła nowego wywiadu, w którym otworzyła się na temat swojej walki.
Marta Lech-Maciejewska o walce z chorobą nowotworową. Diagnoza zmieniła wszystko
Zaraża pozytywną energią i podejściem do życia. Marta Lech-Maciejewska zdobyła sympatię widzów jako prowadząca programu Drugie życie sukni ślubnych, który emitowany jest w Polsat Cafe. Kilka miesięcy temu prezenterka opowiedziała o walce z chorobą. Walczy ze złośliwym nowotworem. W październiku prezenterka przeszła operację i obecnie jest pod opieką najlepszych lekarzy. „Jestem pod opieką najlepszych lekarzy, mam plan działania, a nowotwór, który mam, mimo że złośliwy, ma dobre rokowania. Bardzo dobre”, pisała w mediach społecznościowych w sierpniu.
W jednym z najnowszych wywiadów wspominała czas, w którym dowiedziała się o chorobie. Prezenterka odebrała wynik badań, jej świat się zawalił. „Odebrałam wynik, siedząc w biurze z moimi pracownikami i mężem. Byłam przekonana, że będzie dobry. Zobaczyłam diagnozę i po raz pierwszy w życiu doświadczyłam dysocjacji, czyli odczepienia od świadomości. Wzięłam męża do osobnego pokoju i... po prostu padłam na podłogę, osunęłam się na ziemię. Zaczął się płacz. Rozpacz. Dla mnie to było jednoznaczne — po prostu umrę albo że czeka mnie bardzo dużo cierpienia, że moje życie zmieni się już bezpowrotnie”, mówiła Natalii Wolniewicz w rozmowie dla Plejady, która w całości pojawi się w najbliższy piątek.
Czytaj też: Samodzielnie wychowuje córkę, nie chce miłości na siłę. Magdalena Popławska o macierzyństwie
Marta Lech-Maciejewska: tak opowiedziała dzieciom o swojej chorobie
Prezenterka nie wiedziała, jak przekazać tę informację dzieciom. Zwróciła się do specjalistów, by pomogli jej przeprowadzić rozmowę z pociechami. Skontaktowała się z psychoonkologiem i psychologiem dziecięcym. Poradziła się również szkolnego psychologa. Marta Lech-Maciejewska próbowała wytłumaczyć, że rak nie jest wyrokiem.
„Najchętniej powiedziałabym: "Wiecie co, mamusi, tam coś wyrosło, ale w ogóle się nie przejmujcie, pójdę na dwa dni do szpitala, wrócę, będę miała tam małą bliznę, ale się tym nie przejmujcie. Ale przecież oni pójdą do szkoły! Rodzice na pewno przeczytają mój wpis, a dzieci, które chodzą do klasy z moimi synami, powiedzą: "Rak, nowotwór, twoja mama umrze". To by było okrutne, przeżyliby traumę. Wiedziałam od psycholożki, że muszę użyć najgorszych określeń, bo takie właśnie usłyszą w szkole. Musiałam wytłumaczyć im, dlaczego nie umrę”, dodawała w rozmowie z Natalią Wolniewicz w Plejadzie.
Czytaj też: Gwiazda Polsatu zmaga się z nowotworem złośliwym. Marta Lech-Maciejewska zamieściła poruszający wpis
Gdy nadeszła odpowiednia pora Marta Lech-Maciejewska wraz z mężem przekazali dzieciom tę trudną informację. Choć prezenterka była przygotowana do tego, co chce powiedzieć, nie mogła wydusić z siebie słowa, a w jej oczach pojawiły się łzy. Mąż Marty Lech-Maciejewskiej przejął inicjatywę: „Powiedział: "Na pewno słyszeliście o czymś takim, czym jest nowotwór i rak. Okazuje się, że mama ma coś takiego. Są takie raki, na które się umiera i są takie, na które się nie umiera. Mama ma ten, na który się nie umiera. Mama musi pójść na operację. Starszy syn jest bardzo wrażliwy — zaczął płakać. To było dla mnie bardzo trudne, bo bardzo nie chciałam się popłakać. […] Z kolei młodszy jest mniejszą wersją męża. Mój siedmiolatek powiedział: "Gdzie to jest? Jak duże? A jakby ci nie wycięli, to co by się stało? A co może pójść nie tak?". Spojrzał na tego starszego i mówi: "Mietek, nie płacz, bo ja też będę zaraz płakał”, mówiła o tym, jak synowie zareagowali na informację o chorobie.
Rozmowa potrwała dwie godziny. Rodzina snuła plany na temat przyszłości, wakacyjnych wyjazdów. Synowie docenili ich szczerość. „Starszy, Miecio, na koniec powiedział: "Bardzo przestraszyłem się na początku, ale wy zawsze jesteście z nami szczerzy i wam wierzę". Dzieci trzeba traktować, jako małych dorosłych i grać z nimi fair. Zderzenie się z tymi emocjami nie było dla nich wcale takie proste, ale informacje mają od nas. Nie są straumatyzowani”, mówiła Marta Lech-Maciejewska w rozmowie z Plejadą.
Czytaj też: Szyk i elegancja! Od Lidii Popiel i Bogusława Lindy nie dało się oderwać wzroku
Źródło: Wywiad Plejady, Natalii Wolniewicz