Reklama

16 kwietnia 2025 roku zmarła Małgorzata Pruszyńska – charyzmatyczna wokalistka De Su. Wraz z Beatą Kacprzyk i Darią Druzgałą wyśpiewała hit "Życie cudem jest". Wiadomość o jej śmierci poruszyła koleżanki z zespołu oraz muzyków De Mono. Beata Kacprzyk nie kryje rozpaczy i w emocjonalnym wpisie wspomina artystkę jako niezwykłą duszę... Jej słowa rozrywają serce.

Reklama

Nagła śmierć Małgorzaty Pruszyńskiej. Artystka odeszła 16 kwietnia

Fani polskiej muzyki lat 90. są pogrążeni w smutku – 16 kwietnia 2025 roku zmarła Małgorzata Pruszyńska, wokalistka kultowego zespołu De Su. Informacja o jej śmierci pojawiła się na profilu zespołu Varius Manx. Wiadomość potwierdziła córka gwiazdy.

"Z ogromnym bólem muszę Was poinformować, że moja ukochana mama, Małgorzata, odeszła od nas zeszłej nocy. Była nie tylko wspaniałą matką, ale także utalentowaną piosenkarką, która poruszyła wielu z Was swoją muzyką. W nadchodzących dniach powiem więcej. Proszę Was o zrozumienie, że potrzebuję teraz czasu, aby oswoić się z tą stratą", pisała Jasmina.

Emocjonalne pożegnanie Beaty Kacprzyk: „Straciłam znaczną część siebie”

Śmierć Pruszyńskiej była nagła, a jej bliscy i przyjaciele nadal nie mogą uwierzyć w to, co się wydarzyło. Zespół De Su zdobył popularność m.in. dzięki przebojowi „Życie cudem jest”. Pruszyńska była jedną z głównych sił napędowych tej formacji. Razem z Beatą Kacprzyk i Darią Druzgałą tworzyły trio, które oczarowywało publiczność nie tylko w Polsce, ale także za granicą – występowały m.in. jako support Tiny Turner w USA. Ich muzyczna podróż była pełna sukcesów, ale też emocji i wzajemnego wsparcia.

Beata Kacprzyk, przyjaciółka i koleżanka z zespołu De Su, opublikowała poruszający wpis w mediach społecznościowych. Wspomniała Pruszyńską jako kobietę o niezwykłej wrażliwości i charyzmie. Wyraziła ogromny ból po stracie osoby, która przez lata była jej artystycznym filarem. Łączyła je wyjątkowa więź, były jak rodzina.

,,I really don,t know life at all" chciałoby się zacytować słowa piosenki ,,Both Sides"Joni Mitchell kiedy dotarła dziś w nocy do mnie najbardziej smutna i przytłaczająca wiadomość o śmierci Małgosi, która usunęła mi grunt spod stóp, Małgosi, która była niewątpliwie największą siłą napędową naszego zespołu, posiadającą ten niezwykły dar, który wyróżniał Ją na tle innych, którzy mają tylko prawdziwi artyści o niekłamanym talencie wychwytywania najdrobniejszych i niewidocznych dla innych strzępów życia. Połączenie wielkiej wrażliwości, artystycznego szaleństwa oraz siły co jak wiemy nie zawsze idzie w parze i właśnie ten Jej wielki power, który miała pozwalał Nam wyważać niejedne drzwi, które być może gdyby nie Gosia nigdy by dla Nas się nie otworzyły. Byłyśmy jak siostry. Wszystkie trzy, tak więc wraz z odejściem Gosi straciłam znaczną część siebie. Zgasło kolejne światło w moim życiu... Chciałam jeszcze dodać co zazwyczaj w takich sytuacjach się mówi, że była dobrym człowiekiem. Tyle że Gosia naprawdę Nim była. Niesamowicie lojalna i ofiarna, wrażliwa na krzywdę i niesprawiedliwość co umiała również przekazać w swoich tekstach. Teraz z perspektywy czasu wiem, że była postacią wybitną", wyznała.

Czytaj też: Nie żyje znana wokalistka zespołu De Su. Przed laty tworzyła niesamowite hity

Wokalistka zamieściła zdjęcia z czasów ich podróży po Stanach Zjednoczonych. I jak podkresla, była to najpiękniejsza podróż w ich życiu. "Do zobaczenia Gosiu po drugiej stronie rampy. Kiedyś wraz z Darią obiecałyśmy sobie, że nigdy się nie zestarzejemy - i w pewnym sensie obietnicy dotrzymałaś. Chciałam Ci jeszcze powiedzieć, że po rozpadzie De Su już żadne inne przedsięwzięcie nie miało dla mnie tak wielkiego emocjonalnego znaczenia i nie zapadło tak głęboko w moim sercu jak to, co zrobiłyśmy razem. Nic również nie przyniosło mi tak wielkiej artystycznej radości jak nasze wspólne śpiewanie.To nie był dobry pomysł ten nasz cały rozpad.I tutaj również miałaś rację. Twoja zdolność wyciągania pewnych wniosków i łączenia kropek w całość tutaj również była nieomylna. Niestety", zakończyła.

Muzycy De Mono wspominają Małgorzatą Pruszyńską

Śmierć Małgorzaty Pruszyńskiej pozostawiła pustkę w sercach fanów i bliskich. Wspomnienia o niej krążą nie tylko w mediach, ale przede wszystkim w sercach tych, którzy mieli okazję poznać ją osobiście lub słuchać jej wyjątkowego głosu. Jej artystyczna dusza na zawsze pozostanie częścią polskiej sceny muzycznej.

Także muzycy zespołu De Mono zabrali głos. W rozmowie z Faktem wspomnieli Małgorzatę Pruszyńską jako „szamankę” – kobietę, która emanowała pasją i miłością do muzyki. Ich słowa są nie tylko hołdem, ale i wyrazem wielkiego szacunku dla Pruszyńskiej jako artystki i człowieka. "Małgosia była zawsze najbardziej zakręcona i bardzo emocjonalnie nastawiona na śpiewanie. Ona najbardziej przeżywała, była taką szamanką, szefową w tym zespole. Odbierałem ją, jako taką kierowniczkę De Su. Odnosiłem wrażenie, że to ona była tym motorem napędowym całego przedsięwzięcia i najsilniejszą osobowością tego trio", opowiadał gitarzysta Piotr Kubiaczyk.

Z kolei Andrzej Krzywy dodawał: "To była fajna dziewczyna, bardzo się polubiliśmy z całym składem zresztą. Były świetnym chórkiem. Gdy szykowaliśmy trasę Abraksas, pojechały z nami jako nasz chórek. Wszystkie były wrażliwe, Małgośka była najbardziej kontrowersyjna i miała spory wpływ na grupę, może dlatego, że to ona pisała teksty. Gosia była bardzo otwarta na muzykę. Ta informacja bardzo mnie zaskoczyła, jestem w szoku, choć od dawna nie utrzymywaliśmy kontaktu".

Reklama

Rodzinie i bliskim składamy głębokie wyrazy współczucia.

Zespół De Su ze Złotą Płytą; n/z (od lewej) Daria Druzgała, Małgorzata Pruszyńska, Beata Kacprzyk.
Zespół De Su ze Złotą Płytą; n/z (od lewej) Daria Druzgała, Małgorzata Pruszyńska, Beata Kacprzyk. Fot. Studio69 / Studio69 / Forum
Reklama
Reklama
Reklama