Uwięzieni w jaskini chłopcy czekają na pomoc: „Są oddzieleni od drogi na powierzchnię”
Ich dramat wciąż trwa...
Uwięzieni w tajlandzkiej jaskini chłopcy wciąż czekają na pomoc. Choć w poniedziałek udało się odnaleźć 12 zaginionych chłopców wraz z ich opiekunem, to teraz ratownicy stoją przed wyzwaniem, by znaleźć sposób na ewakuowanie ich z tej pułapki. Podobno są dwie opcje ratunku - jedna, polegająca na czekaniu na odpompowanie wody (niemal nierealna) i druga, polegająca na nauce chłopców nurkowania. Mimo to nurek, biorący udział w akcji mówi wprost: „Problem jest ogromny”.
Uwięzieni w jaskini chłopcy czekają na pomoc
23 czerwca młodzi piłkarze w wieku 11-16 lat zaginęli 23 czerwca, gdy weszli do jaskini Tham Luang. Podobno grupa weszła bez zgody strażnika, zajmującego się pobliskim parkiem. Niestety jaskinię zalała woda, która odcięła młodym sportowcom drogę wejścia. Według ekipy ratunkowej uratowanie uwięzionych chłopców będzie sporym wyzwaniem, ale jak na razie są bezpieczni - znajdują się w dużym i bezpiecznym pomieszczeniu.
Jeszcze wczoraj podawano, że najczarniejszym scenariuszem jest taki, który przewiduje, że chłopcy będą tam przebywać przez najbliższe cztery miesiące. Wśród zgromadzonych przy jaskini specjalistów wciąż trwają dywagacje dotyczące tego w jaki sposób jak najszybciej uratować dzieci i trenera. Jak na razie brane były pod uwagę trzy scenariusze.
Jednym z nich jest próba dostania się do chłopców od góry. „Problem polega na tym, że trzeba wiedzieć, w którym miejscu wiercić i wiedzieć, jak gruba jest ta warstwa sufitowam mówi ekspert, który zaznacza, że w wypadku złych pomiarów jaskinia może się zawalić. Trzeba wziąć pod uwagę, że całość jest położona w górach, porośniętych niedostępną dżunglą, a teren nie jest dobrze zbadany z zewnątrz. Za pomocą drona poszukiwano miejsca, gdzie teoretycznie można byłoby się wwiercić, ale na razie nie ma sukcesu”, mówi dla TVN 24 Piotr Paulo, instruktor nurkowania z polskiego centrum nurkowego Asian Divers w Tajlandii.
Innym pomysłem była próba odpompowania wody. Niestety jest ona tak zamulona, że wydobywanie jej z wnętrza jaskini nie idzie w tempie, jakiego oczekiwano. Jak na razie ratownikom udało się jednak stworzyć odcinek linki pod wodą, która ma pozwolić na zapewnienie im transportu żywności, wody pitnej czy leków.
Nie wiemy, czy umieją pływać, a co dopiero nauczyć się nurkowania
Trwają także prace nad tym, by nauczyć chłopców... nurkować. Niestety, by przepłynąć jaskinię pod wodą potrzeba umiejętności, które w Tajlandii ma tylko kilkunastu najlepszych nurków grotołazów i strażaków. „Musieliby przepłynąć pod wodą niecałe trzy kilometry, a to ogromna odległość. Nie wiemy, czy umieją pływać, a co dopiero nauczyć się nurkowania”, mówi dla TVN 24 Piotr Paulo.
Nie jest to łatwe zadanie również ze względu na to, że woda jest bardzo słabo przejrzysta. „Problem jest ogromny, bo chłopcy są oddzieleni od drogi na powierzchnię kilkukilometrowym odcinkiem wody, która przypomina rwący potok sięgający od podłogi po sufit jaskini”, mówi.
Przede wszystkim zgromadzeni przy jaskini rodzice chłopców modlą się o sprzyjającą pogodę. Jak podaje instruktor nurkowania okres deszczowy w Tajlandii trwa do końca października, ale po drodze pojawią się także tzw. okna pogodowe. Niestety najnowsze wiadomości nie są obiecujące. „Znowu zaczęło padać i poziom wody będzie się podnosił”, relacjonuje instruktor. Czy grupę uda się uratować? Rodzice nie tracą nadziei.