Justyna Kowalczyk wiele razy zapowiadała już koniec kariery. „Myślę, że to koniec pucharowych występów. Sport był całym moim życiem. Teraz pozostanie mi tylko chodzenie na nartach dla przyjemności”, napisała niedawno na Twitterze. Sportsmenka walczy nie tylko zawodowo... Kilka lat temu udzieliła niezwykle szczerego wywiadu, w którym przyznała się do depresji i poronienia. Zawodniczka poświęciła swoje życie karierze sportowej, niestety jej życie prywatne nie układa się tak dobrze.

Reklama

Dramat Justyny Kowalczyk

Szczególnie trudne były dla niej ostatnie lata. Justyna Kowalczyk marzyła o założeniu rodziny. Niestety utrata dziecka wywołała u niej głęboką depresję, z którą walczy do tej pory. „Wciąż nie zasypiam bez leków nasennych i to mocnych”, powiedziała w Gazecie Wyborczej. Zmagała się też z prześladowaniami przez psychofana. „Rzeczy, które wypisywał do mnie na Facebooku, nie nadają się do publikacji. Bałam się go od dawna. Bo nikogo nie boję się tak bardzo jak fanatyków. Nie wiem, czy ingerencja policji coś w sprawie tego natręta zmieni. Choć mam nadzieję”, wyznała wtedy.

Mimo że jest sławna i ma pieniądze, to jej współczuję. Nie chciałabym być w jej sytuacji.

Jedynie jej bliscy widzą jak jej ciężko. „Mimo że jest sławna i ma pieniądze, to jej współczuję. Nie chciałabym być w jej sytuacji”, wyznała w magazynie Rewia jej siostra, Ilona Kowalczyk. „Siostra jest zmęczona fizycznie i psychicznie. Ostatnie lata startów były z jej strony poświęceniem”, potwierdza brat mistrzyni, Tomasz.

Kariera sportowa wymagała od niej poświęceń. Teraz jednak trudno rozpocząć jej własne życie. „Tylko ona wie, ile razy w ciągu swoich 35 lat pokonała drogę z nieba do piekła i z powrotem”, zdradził jej ojciec, Józef Kowalczyk. „Najbardziej końca jej kariery nie mogła doczekać się mama Janina. Gdy córka skończyła 30 lat, zaczęła ją przekonywać, żeby dała sobie spokój z nartami. Powtarzała jej, że ma pomyśleć o sobie i założeniu rodziny”, opowiedział.

Sport przez lata był jej pasją, a później pracą. Okazało się także, że ze względów zdrowotnych był dla Justyny Kowalczyk konieczny. Gdy była niemowlęciem poważnie zachorowała – przeszła poważną infekcję wirusową przewodu pokarmowego. Lekarze powiedzieli, że nie będzie chodzić. „Córkę uratował ruch”, wyznał Józef Kowalczyk.

Zobacz także
Reklama

Przez lata kariera była dla niej priorytetem, ale teraz chciałaby ułożyć sobie życie i założyć własny dom. Ma mieszkania w Krakowie, Warszawie i Zakopanem, lecz na rodzinne ciepło może liczyć w domu rodziców. „Justyna powinna zacząć żyć. Życzę jej, żeby poukładała sobie życie”, mówi jej siostra.

ONS
Reklama
Reklama
Reklama