Reklama

Najwyższy szczyt Karakorum, K2, pozostał jedynym ośmiotysięcznikiem nie zdobytym zimą. Teraz wspinają się na niego Polacy w Narodowej Zimowej Wyprawie pod wodzą Krzysztofa Wielickiego. Dwóch z nich, Adam Bielecki i Denis Urubko, osiągnęli wysokość 7400 metrów i tam spędzą kolejną noc. To daje im szansę na atak szczytowy w kolejnym oknie pogodowym, ale tylko teoretycznie...

Reklama

Polacy atakują K2

Do tej pory K2 zdobyło dwanaścioro Polaków. Ostatni w 31 lipca 2014 – Janusz Gołąb i Marcin Kaczkan. Obecna polska wyprawa na K2 2018 to ekspedycja w stylu wielkich wypraw Andrzeja Zawady i Janusza Kurczaba z lat 80 zeszłego wieku. Dużo ludzi, dużo sprzętu, zakładanie kolejnych obozów, obleganie szczytu nieraz miesiącami.

Polacy początkowo szli Drogą Basków, która jest trudna, ale krótsza. Powrót z niej jest łatwiejszy, bo się po prostu zjeżdża na linach. Niestety w wyniku trzech przykrych wydarzeń himalaiści zmuszeni byli zmienić trasę. Ich ekipa zmalała z trzynastu od jedenastu osób. Jarosław Botor, uczestnik wyprawy na K2, powrócił do kraju ze względu na sprawy rodzinne. Z kolei Adam Bielecki doznał urazu, przez spadający na niego samowolnie kamień.

Ten wypadek na kilka dni wykluczył jego dalszą wspinaczkę, ale na szczęście jego stan zdrowia pozwolił mu na kontynuowanie wspinaczki. Kilka dni później spadający kamień uderzył Rafała Fronię w przedramię, powodując złamanie. Himaliasta został ewakuowany helikopterem do szpitala w Skardu, a następnie wrócił do Polski. Panowie zmienili trasę z Drogi Basków na drogę pierwszych zdobywców, czyli Żebra Abruzzi. Jak zakończy się tym razem polska wyprawa?

Najtrudniejszy odcinek zaczyna się powyżej 8 tysięcy metrów. Tam wielu himalaistów straciło życie

„Adam Bielecki i Denis Urubko sprawdzili drogę wspinania do wysokości 7400. Noc spędzą na 7200. Marcin Kaczkan z ABC przeszedł do C1 i tam spędzi dzisiejszą noc”, głosi oficjalny komunikat z bazy pod K2. Czy K2 oszczędzi ludzkie życie? Czy wszyscy wrócą?

Oto lista straceńców, którzy chcą zapisać się w historii: Krzysztof Wielicki (kierownik wyprawy), Janusz Gołąb (kierownik sportowy), Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Dariusz Załuski (filmowiec), Maciek Bedrejczuk, Adam Bielecki, Marek Chmielarski, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Denis Urubko i Piotr Tomala.

K2 nie ma litości

Ośmiotysięcznik K2 nie został zdobyty zimą, gdyż panują na nim straszne warunki. Zimą temperatura spada poniżej minus 50 stop., wiatr uderza nawet z szybkością 300 m/s. Trzeba korzystać z butli tlenowej. W takich warunkach człowiek wyposażony nawet w najlepszy sprzęt umiera po kilka dniach. Janusz Onyszkiewicz, który zdobywał K2 w latach 70 zeszłego wieku, powiedział gazecie.pl:

„Niebo jest ciemne. Słońce, jeżeli w końcu się pokaże, jest bardzo ostre. Do tego stopnia, że parzy. Wszyscy się smarują kremami. Mężczyźni mają lepiej niż dziewczyny, bo zapuszczają brody. Broda jest wygodna. Nie trzeba jej golić i wystawiać podrażnionej skóry na ten potworny mróz. Kiedy się zdejmie okulary przeciwsłoneczne, można dostać ślepoty śnieżnej. Jeśli zbyt długo będziemy pozostawać na dużej wysokości, czekając na polepszenie wzroku, narażamy się z kolei na chorobę wysokościową”.

Dodatkową trudnością jest to, że szczyt wyrasta samotnie pośród otaczających go lodowców. Każda ściana ma co najmniej 3 tysiące metrów. A najtrudniejszy odcinek zaczyna się powyżej 8 tysięcy metrów. Dlatego wielu himalaistów straciło tam życie.

K2 broni się przed ludźmi

Ośmiotysięcznik długo bronił się przed oddaniem szczytu. Pierwszy raz został zdobyty 31 lipca 1954 przez wyprawę włoską dowodzoną przez Ardito Desio. Słono kazał sobie za to zapłacić. W obozie na wysokości 5900 m na ostre zapalenie oskrzeli zmarł Mario Puchoz. Pierwszą kobietą, która postawiła stopę na K2 była Wanda Rutkiewicz zdobyła go 23 czerwca 1986. Była też pierwszą osobą z Polski, której udał się ta trudna sztuka.

K2 ma swoją cenę. Jest najwyższym i najbardziej zachłannym na świecie cmentarzem. Do tej pory zabił co zabił co najmniej 77 osób. To prawie jedna czwarta liczby osób, które go zdobyły. Najgorszy dzień zdarzył się latem 2008 roku. Pogoda była paskudna, więc w obozach pod górą zebrało się wielu zniecierpliwionych wspinaczy. 1 sierpnia kilkanaście osób zaatakowało szczyt. Dwóch mężczyzn zginęło już w czasie wejścia – Serb i Pakistańczyk. Aż 18 wspinaczom udało się wejść na szczyt. Niestety, tragedia rozegrała się podczas schodzenia.

Wieczorem, gdy zrobiło się ciemno, oderwał się wielki kawała lodowego nawisu powyżej trudnego żlebu zwanego „Bottleneck” (wąskie gardło). Lód zabił człowieka i porwał wszystkie zabezpieczające liny. Na śmiertelnej wysokości ponad 8000 metrów zostało kilkunastu himalaistów. Część została na nocleg, najbardziej spanikowani ruszyli na dół bez zabezpieczeń.

Góra nie miała litości. Znów poleciały kawały lodu. Zginęło 11 wspinaczy - trzech Koreańczyków, dwóch Nepalczyków, dwóch Pakistańczyków, Serb, Irlandczyk, Norweg i Francuz. To był jeden z najdramatyczniejszych dnie w historii K2. „Góra morderca” pozostała niezdobyta przez trzy lata.

Morderczy rok 1986

Największy dramat na K2 rozegrał się w 1986 roku. W ciągi kilku dni zginęło 13 wspinaczy. 23 czerwca potężna lawina zabrała dwóch Amerykanów - Johna Smolicha i Alana Penningtona. Wanda Rutkiewicz bez wspomagania tlenem zdobywa szczyt, ale podczas zejścia giną jej partnerzy – francuskie małżeństwo Barrardów.

Ona, zawsze gotowa ratować innych, została sama w górach. K2 żąda ofiar

Polacy Jerzy Kukuczka i Tadeusz Piotrowski wytyczają nową drogę na wierzchołek - środkowym filarem południowej ściany – droga do dziś nie powtórzona. Ale Tadeusz Piotrowski ginie podczas drogi powrotnej. Źle zakłada raki na buty i spada na Kukuczkę, który nie jest w stanie go zatrzymać. Stanie się piątą ofiarą z tragicznej trzynastki.

Tragiczna śmierć Mrówki

Jedną z trzynastu ofiar feralnego 1986 roku była Dobrosława Miodowicz-Wolf, zwana Mrówką. Kobieta legenda, słynąca z tego, że nigdy nie zostawiała w góarch partnerów potrzebujących pomocy. 10 sierpnia udało jej się wejść na wysokość 8500 metrów. Załamanie pogody zmusiło ją do zejścia. Uwięziona w obozie z szóstką wspinaczy ratowała życie innym.

Odkopała namiot, w którym utknęli Alanem Rouse i Kurt Diemberger. Opiekowała się słabnącym Rouse. Po pięciu dniach horroru pogoda się uspokoiła i część ekipy zeszła niżej. W obozie na zawsze został Alan Rouse i Julie Tullis, partnerka Kurta Diembergera, wkrótce też umarli dwaj Austriacy - Alfred Imitzer i Hannes Wieser.

Pozostała trójka dotarła do lin. Pierwszy szedł Willi Bauer, który wyrywał liny, tzw. poręczówki zasypane śniegiem. Druga szła Mrówka, która zasnęła z wyczerpania przypięta do poręczówki. Miała taką słabość, podczas poprzednich wypraw zawsze znajdował się ktoś, kto ją wybudzał, ratując życie. Idący za nią Kurt Diemberger tym razem jej nie pomógł. Ona, zawsze gotowa ratować innych, została sama w górach. K2 żąda ofiar.

Facebook @Adam Bielecki
Facebook @Adam Bielecki
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama