Justyna Kowalczyk udzieliła pierwszego wywiadu po śmierci męża. Musiała sobie poradzić z ogromną traumą
„Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę", wyznaje
Minął już ponad rok od śmierci Kacpra Tekielego. Justyna Kowalczyk przez długi czas nie mogła pogodzić się z odejściem męża, lecz dziś jest już silniejsza. Sportsmenka udzieliła obszernego wywiadu, w którym opowiedziała o ogromnym bólu oraz pierwszych miesiącach żałoby. Jej wyznanie wzrusza do łez.
[Tekst opublikowany na Viva Historie 10.10.2024 r.]
Justyna Kowalczyk-Tekieli wspomina zmarłego męża
Przypomnimy, że w maju 2023 roku media obiegła informacja o śmierci 38-letniego Kacpra Tekielego, który zginął tragicznie podczas ataku na szczyt Jungfrau w Szwajcarii. Jego nagłe odejście było ogromnym ciosem dla sportsmenki, która postanowiła na jakiś czas zrezygnować z aktywności w mediach. „Wyprowadzanie życia na prostą nie było łatwe, kiedy wyzwaniem zaczynają być nawet zwykłe rzeczy. Jak jest ta druga osoba, to dzielicie się obowiązkami, a tu nagle wszystko zostało na mojej głowie i jeszcze musiałam sobie poradzić z ogromną traumą. Oczywiście, mogłam oddać Hugo do żłobka, do opiekunki i sama uciec w jakąś aktywność, ale stwierdziłam, że nie zrobię mu tego i że nie będzie żadnych ucieczek. Hugo ma mamę i to jest moment, żeby był właśnie z mamą", zwierzyła się w rozmowie z Robertem Jałochą dla „Magazynu Na Szczycie".
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Byli dla siebie pisani, ich szczęście przerwała tragedia. Tak kochali się Justyna Kowalczyk-Tekieli i Kacper Tekieli
Justyna Kowalczyk-Tekieli o żałobie po śmierci męża
Sportsmenka postanowiła otworzyć się na wszystkie emocje. Chciała je wypuścić z siebie, ponieważ nie chciała, by żałoba uderzyła ją dopiero po kilku lub kilkunastu latach. „Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, dać na to przestrzeń. Jestem z siebie dumna, że nie uciekłam od tych emocji, dalej nie uciekam", wyznała.
„Zostałam rzucona pod ścianę, a jednak jakoś z tego wyszłam. Mimo że na początku zdawało się, że świat się zawalił. Tylko gdy w końcu otworzyłam drzwi, to zobaczyłam, że świat idzie dalej, a ja mam wybór: idę z nim albo zostaję. A kiedy masz maleńkie dziecko, to już nie masz żadnego wyboru […]. Można byłoby się zamknąć na cmentarzu, przywiązać łańcuchami do nagrobka, ale to nie ma żadnego sensu. Poza tym byłoby zaprzeczeniem całej idei życia mojego męża, a ja jego idei życia nie mam najmniejszego zamiaru zaprzeczać, bo ona bardzo mi się podoba", podsumowała.
Źródło: Plejada.pl, magazynnaszczycie.pl