„Łzy, zmęczenie, ból”, Mateusz Kusznierewicz o ciemnej stronie swojej kariery
Czy zawsze prześladował go pech?
Znów jest na ustach wszystkich. Jak wtedy, gdy zdobywał medale olimpijskie i sięgał po mistrzostwo świata. Jednak tym razem nie zwycięstwo w regatach jest tego przyczyną. Paradoksalnie, najwięcej hałasu wywołał rejs Mateusza Kusznierewicza, który się nie odbył. Polski żeglarz na biało czerwonym jachcie miał opłynąć świat dookoła z okazji 100 lecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie popłynie. Polska Fundacja Narodowa, która finansowała wyprawę powiedziała: stop! Przestała płacić. To gorsze od sztormu!
Mateusz Kusznierewicz: „tak mi żal, tak mi źle”
„Mateusz Kusznierewicz nie poinformował nas, że ma osobiste problemy finansowe. W sytuacji braku zaufania trudno jest kontynuować projekt - skomentował wicepremier Piotr Gliński, który wcześniej był zachwycony projektem Polska100, podało radio RMF. Żeglarz jest załamany. Projekt, który przygotowywał od czterech lat, legł w gruzach. Czuje się oszukany. Na swoim profilu napisał: „Powiem Wam, że jestem załamany jak to wszystko jest prowadzone i rozgrywane. Zrzucanie na mnie winy za podjęte przez Polską Fundację Narodową decyzje jest zagraniem poniżej pasa”.
A jeszcze niedawno cieszył się, pisząc na blogu: „W czerwcu tego roku wyruszymy w dwuletni rejs dookoła świata by promować Polskę i jej wyjątkową historię. Jacht Polska100 z polską załogą, pod polską banderą nie tylko opłynie świata dookoła ale również weźmiemy udział w najważniejszych regatach oceanicznych takich jak Fastnet Race, Sydney – Hobart, Middle Sea Race, Newport – Bermuda czy wyścig przez Atlantyk”.
To już nieaktualne. Kusznierewicz nie popłynie. Ale sam dwuletni rejs dookoła świata być może się odbędzie. „To jest zdrada – cytuje żeglarza Money.pl. - To ja wymyśliłem ten projekt i pracowałem nad nim cztery lata. Jestem załamany”.
Na antenie TVN24 powiedział: „Tak mi żal, tak mi źle, jestem tak rozczarowany, że brak mi słów”.
Mateusz Kusznierewicz – gorzka cena sławy
Złoty medalista z olimpiady w Atlancie nie po raz pierwszy płaci bólem za marzenia. Zazdrościmy mu sławy i wspaniałego życia, ale nie wiemy, jaką cenę zapłacił za sukces. Poświęcenie sięga najwcześniejszych lat życia. Żeby być najlepszy, poświęcił związki z ludźmi. Gdy inni bawili się i zdobywali przyjaciół, on trenował: „Przez częste wyjazdy na regaty straciłem kontakt z kolegami i koleżankami z podwórka i ze szkoły. Nie wyjeżdżałem z nimi na wakacje, kolonie ani zielone szkoły. Na studiach nie wiedziałem nawet, co się z nimi dzieje. Nie uczestniczyłem w akademickim życiu towarzyskim”, przyznał w Gali.
„W tym roku byłem w domu może trzy tygodnie. Dzisiejszy świat sportu profesjonalnego to obłęd. Zasuwamy, aż wióry lecą. To nie jest bieg. To galop!”, powiedział w szczycie swej sportowej kariery. Życie mistrza sportu to ciągłe wyrzeczenia. Brak czasu na życie, przyjaciół i rodzinę. Nic dziwnego, że jego pierwsze małżeństwo się rozpadło. Agnieszka nie wytrzymała wiecznych rozłąk. Tak mówiłA w Gali: Rozpoczynając związek z Mateuszem, miałam 19 lat i byłam dzieckiem, które dopiero wkracza w dorosłość. Wydawało mi się, że tworzymy związek idealny, że podołam ciągłym rozstaniom. Nawet uważałam je za atut. On wyjeżdżał, zdążyliśmy zatęsknić, nie było kiedy się sobą znudzić. Jednak w pewnym momencie zaczęliśmy żyć bardziej osobno niż razem. Mam 28 lat i potrzebuję stałości i stabilizacji. Może to trochę archaiczne poglądy, ale chcę mieć dom i rodzinę taką, w której mój mężczyzna jest ze mną. Chcę wracać do domu i mieć się do kogo przytulić”. Rozwiedli się w 2007 roku.
Mateusz Kusznierewicz – jeździec oceanu
Kim jest Mateusz Kusznierewicz, cudowne dziecko fali? Geniusz żagli, który na lądzie wciąż ponosi klęski? Jeden z najlepszych polskich żeglarzy urodził się w Warszawie w 1975 roku. Matka z zawodu kreślarz, ojciec inżynier. To on pierwszy raz wsadził syna na łódkę na Mazurach. Ale najpierw mały Mateusz spróbował wielu pasji. Pianino, gitara, modelarstwo, gimnastyka, śpiew i gokarty. Trenował nawet skoki do wody. Ale okazało się, że ma lęk wysokości. Z półtora metra było nieźle. Na trzech metrach zaczynały się kłopoty. Na dziesięciometrową wieżę nie wszedł nigdy! Ale zakochał się w żeglarstwie.
Gdy miał 9 lat rodzice zapisali go na obóz w Nieporęcie nad Zalewem Zegrzyńskim. Na początku nic nie wskazywało, że jest urodzonym mistrzem. „Przez cztery lata nie osiągnąłem żadnego sukcesu jako żeglarz”, powiedział Playboyowi. „Podobały mi się za to koleżanki, ogólna atmosfera, świeże powietrze, musztry trenerskie, treningi na siłowni – to wszystko mnie kręciło”.
Mateusz Kusznierewicz – Cebula
W wieku 16 lat jest już niezależny finansowo. Na regaty jeździ ze słoikami i butlą z gazem. Żyje i oddycha żeglarstwem.W latach 90 studiuje na AWF, odnosi coraz więcej sukcesów. Wśród kumpli żeglarzy ma ksywkę Cebula. To od pewnego żartu. „Na pierwszym obozie robiliśmy sobie różne kawały. Któregoś wieczoru rozgniotłem kilka cebul i podrzuciłem pod kołdry kolegom. Smród był nieprzeciętny”, przyznał w Playboyu.
Miał zaledwie 21 lat, gdy na olimpiadzie w Atlancie w 1996 roku wygrał złoty medal w klasie Fin – czyli na jednoosobowej łódce. To był szok. Żółtodziób pokonał stare wygi morskie. I doskonale się przy tym bawił. Gdy schodził z łódki, podrywał dziewczyny, bawił się w klubach. Jednak zapłacił za to wielką cenę. Stres wygranej był olbrzymi. Już nigdy nie powtórzył tego zwycięstwa. Wielokrotnie został mistrzem świata, ale z olimpiady złota już nie przywiózł. Wielokrotnie cierpiała przez to jego wielka ambicja. W Sydney był głównym faworytem, ale zajął zaledwie czwarte miejsce. Do podium zabrakło mu jednego punktu. Przeszedł kryzys. Chciał rzucić żeglarstwo. Ale wrócił do pracy. Jest niezatapialny. Cztery lata później stanął na podium w Atenach. Z brązowym medalem.
W Grecji za hałasy na ulicy spędza w areszcie 12 godzin
Mateusz Kusznierewicz - sodówa
Po zwycięstwie w Atlancie powodzenie uderza mu do głowy. Pierwszy polski żeglarz z medalem olimpijskim. Poznaje prezydenta i premiera. Baluje pół roku. W Grecji za hałasy na ulicy spędza w areszcie 12 godzin. Pewna atrakcyjna dziewczyna udaje francuską dziennikarkę i ściąga go do domu pod Warszawą. Chce go tam uwieść. Mateusz czuje się królem życia. Kocha dobre jedzenie, kobiety i golfa. Czuje, że życie niesie go na wysokiej fali. Swoje sportowe powodzenie chce przekuć na sukces w biznesie. Zakłada Akademię Sportowej Przygody, organizuje obozy dla dzieci na Mazurach. Dzieciaki chorują od nieświeżej śmietany. Prasa donosi, że na obozie Kusznierewicza dzieci zatruły się salmonellą. Próbuje szczęścia ze sprowadzaniem markowej odzieży do Polski. Nie udaje mu się. Newsweek pisze: „Ośrodek żeglarski w Psiej Górze wpada w kłopoty, spółka żeglarza zalega z opłatami wobec gminy, lokalnych podmiotów i dostawcy prądu. Kusznierewicz miał być ambasadorem gminy Sworne Gacie – ale po jego działalności zostają niesmak i niepłacone rachunki ”.
Mateusz Kusznierewicz – biznesmen
Całe jego życie to walka. Na oceanie zmaga się z żywiołem. To uczy pokory. Raz walczy z orką. „Rekiny to pal sześć, ale orki potrafią być – skubane – wredne”, opowiada w Playboyu. „Rekin nie zaatakuje łódki bezpośrednio, a orka potrafi. Zagrożeniem bywają także wieloryby, które biorą duże łódki za samiczki i podrywają je, łamiąc stery, kile, a potem wywracając. Śmiertelnie przestraszyłem się kiedyś delfina, który wyskoczył mi nagle przed dziobem”. W Sydney przeżywa szok. W porcie piorun uderza w łódkę obok. Kusznierewicz widzi, jak piorun wali w maszt i wyrzuca żeglarzy na kilka metry za burtę.
Walczy w biznesie. Po igrzyskach w Londynie odchodzi w chwale zdobywcy. Wielokrotny zwycięzca mistrzostw świata, Europy i Polski. Rzuca się w burzliwe wody biznesu. Twierdzi, że to, czego nauczył się na morzy, przydaje się także w robieniu i zarządzaniu pieniędzmi. „Ze sportu wynieśliśmy wiele wartościowych oraz ciekawych doświadczeń i umiejętności takich jak: systematyczna praca, wyznaczanie celów, motywowanie siebie i innych, praca zespołowa to tylko kilka z nich. Te wszystkie umiejętności na co dzień wykorzystuję w pracy”, zwierza się dla Żagli. Reklamuje zegarki, samochody, telefonię komórkową.
Jakimi biznesami się zajmuję? Kocha gadżety. Podczas zabaw z córką, kiedy robi jej zdjęcie smartfonem, wpada na pomysł elektronicznej ramki do wyświetlania zdjęć. Doprowadza do powstania aplikacji Zoom.me. Ale nie odnosi wielkiego sukcesu. Handluje aplikacją do obsługi eventów. „Tworzę własne projekty, firmy i przedsięwzięcia ale też pracuję dla innych firm. Specjalizuję się w opracowywaniu, wdrażaniu i zarządzaniu projektami. Mam kompetencje w obszarze komunikacji, szeroko pojętego marketingu i realizacji projektów metodą Design Thinking, reklamuj się w Żaglach.
Mateusz Kusznierewicz – ojciec
Porzuca sport dla biznesu i zmienia obyczaje. Zostaje lądowym szczurem. Żadnych częstych wypraw, dość życia pod żaglami. Zakochuje się w Izie, biorą ślub w 2010 roku. Oczywiście na statku na pełnym morzu. Ślubu udziela im prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. Rodzi im się córka Natasza, a w 2013 przychodzi na świat syn Max. Mateusz odkrywa w sobie kochającego ojca. Teraz chce żyć tylko dla rodziny. Uczy się spędzać życie na lądzie. Jego Akademia organizuje obozy żeglarskie dla dzieci i młodzieży. Spełnia się jako opiekun i biznesmen. Ale ocean ciągnie. Dlatego wymyśla projekt Polska100. Chce promować Polskę okrążając glob jachtem. Poświęca temu cztery lata życia. Ale teraz PiS poświęca jego. Gdy wybucha afera wokół Polskiej Fundacji Narodowej i milionów, które wydaje na cele polityczne, ktoś musi zostać kozłem ofiarnym. Pada na Mateusza Kusznierewicza.
Mateusz Kusznierewicz – mistrz PR
Doskonale pływa po burzliwych wodach reklamy. Umie przekonywać do siebie sponsorów. Gdy w Atenach zajmuje tylko trzecie w wyścigu o olimpijskie złoto, cieszy się, jak szalony. Gdy jego łódka przepływa linię mety, wskakuje do wody i cieszy się, jakby to on wygrał wyścig. Robi to celowo. Widzi obok dziennikarzy w motorówkach. Wie, że zrobią mu zdjęcia i wyślą do agencji. Obraz jego radości pójdzie w świat. Gdy potem odwiedza sponsorów, wszyscy pamiętają jego euforię i brązowy medal. Zbiera więcej pieniędzy, niż zakładał. Dzięki temu ma doskonałe warunki do trenowania przed olimpiadą w Pekinie.
Umie także żeglować po mętnych wodach polityki. Przed wyborami prezydenckimi w 2015 roku wchodzi do komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego. Gdy pływa z prezydentem po Zalewie Zegrzyńskim, policja nie wypuszcza innych żeglarzy z portów. Gdy do władzy dochodzi PiS, Kusznierewicz stwierdza, że jego polityczne zaangażowanie to był błąd. Teraz chce popłynąć tylko dla Polski. Odcina się od polityki. Niestety, polityka nie odcina się od niego. Czy tym razem pójdzie na dno?
Na pewno przeżywa ciężkie chwile. Na blogu napisał: „Nagle pojawia się rzeczywistość. Real life. To tak jak z górą lodową. To co wygląda pięknie, o czym marzymy, co wydaje nam się prostą ścieżką do spełnienia marzeń i upragnionego sukcesu widzimy ponad powierzchnią oceanu. Co zatem znajduje się pod powierzchnią? 90% naszej góry lodowej to pot, łzy, zmęczenie, ból, wyczerpanie, wyrzeczenia, brak wygody i komfortu pomnożone przez tysiąc a może i dwa tysiące. Tego nie widać. Do momentu aż się tego nie spróbuje i samemu nie doświadczy”.