Reklama

Historia Joanny Mazur poruszyła Polaków... Jako młoda dziewczyna zaczęła tracić wzrok, pewność siebie i ochotę na życie. Niewidoma lekkoatletka w rozmowie z VIVĄ! Kilka lat temu wyznała, że sport był dla niej ucieczką od choroby i problemów. To był dla niej największy ratunek. Gdy wzięła udział w zmaganiach na tanecznym parkiecie Tańca z Gwiazdami kibicowało jej tysiące fanów. Wygrała i jej życie całkowicie się zmieniło. Od pewnego czasu Joanna Mazur i Michał Stawicki przygotowują się do paraolimpiady w Tokio. Pieniądze, które otrzymała za wygraną przeznaczyła właśnie na ten cel.

Reklama

Joanna Mazur przygotowuje się do igrzysk w Tokio

Sport jest jej pasją, daje siłę i motywację. Biegaczka poświęciła mu całe swoje życie. Joanna Mazur wraz z Michałem Stawickim niedawno osiągnęli kolejny sukces. Sportowcy sięgnęli po zwycięstwo w biegach na 1500 i 400 m i zostali podwójnymi Paralekkoatletycznymi Mistrzami Europy. Przed nimi wyjazd na paraolimpiadę do Tokio 2020. Zmagania rozpoczną się już 24 sierpnia i potrwają do 5 września.

„Przed nami teraz etap pracy specjalistycznej. Jest to przyjemniejsza część treningu. Przerwy wydłużają się, odcinki skracają, biegamy coraz szybciej. Wszystko po to, by w Tokio świętować kolejne sukcesy”, mówił w rozmowie z PAP Michał Stawicki. A Joanna Mazur dodawała: „Jesteśmy tylko my, biegniemy w takim przysłowiowym tunelu, w którym się poruszamy i chcemy jak najszybciej go przebiec i wygrać”.

Sport jest w jej życiu bardzo ważny. W 2019 roku biegaczka wyznała, że całą całą swoją nagrodę za udział w Tańcu z Gwiazdami oraz pieniądze zebrane podczas zbiórek w czasie trwania programu przeznaczy właśnie na cele sportowe. Zawodowy sport wymaga dużych nakładów finansowych, opiekę medyczną, fizjoterapię i ośrodki treningowe… Początkowo kwota miała być wykorzystana na zakup przez niewidomą biegaczkę mieszkania i poprawę jej warunków życia, ale w połowie drogi do finału sportsmenka otrzymała je od Zbigniewa Jakubasa, polskiego biznesmena.

Zobacz też: „Decydując się na ciężkie treningi, skazałam się na wcześniejszą utratę wzroku"

Historia Joanny Mazur

Joanna Mazur zaczęła tracić wzrok jako nastolatka. W jednym z wywiadów dla VIVY! zdradziła, że urodziła się z dystrofią plamki żółtej. Zdiagnozowano to u niej, gdy miała siedem lat. Jednak lekarze postawili diagnozę 15 lat później.

„Ta wada występuje u ludzi w starszym wieku, choć sporadycznie u młodych ludzi. Znalazłam się w pierwszej dziesiątce opisanych przypadków na świecie. U mnie jest to schorzenie genetyczne, nie poddające się operacji i leczeniu. Gdybym miała siostrę, to prawdopodobnie cierpiałaby na to samo schorzenie co ja. Na szczęście mam trzech zdrowych braci, na których wsparcie mogę zawsze liczyć”, wspominała w VIVIE!.

Biegaczka zaczęła bardzo szybko tracić zdolność widzenia w okresie dojrzewania. Wtedy też musiała mierzyć się z okrutnymi komentarzami ze strony swoich rówieśników. Największym wsparciem była dla niej wówczas rodzina. To oni nie pozwalali na to, by ktokolwiek podcinał jej skrzydła. Joanna Mazur mogła liczyć przede wszystkim na wsparcie mamy, która podjęła w pewnym momencie odważną decyzję, by przenieść córkę do szkoły dla niewidomych i słabo widzących w Krakowie. Placówka znajdowała się 140 kilometrów od rodzinnego domu. Tam Joanna Mazur mogła w końcu normalnie się uczyć. Następnie ukończyła policealne studium masażu leczniczego, zrobiła licencjat z promocji zdrowia, a potem magistra pedagogiki terapeutycznej. Duch walki był w niej od zawsze.

Obecnie sportsmenka widzi tylko światło i cień. „Z początku bardzo trudno było mi się przyznać przed sobą, że nie widzę. „Ja, niewidoma”, po takich słowach pojawiało się morze łez. Nie chodziłam z laską, zamiast niej brałam parasol. Ukrywałam fakt, że nie widzę, bo się tego wstydziłam i czułam się kimś gorszym. Ten etap mam już za sobą. „Ta niewidoma” stała się częścią mnie. Wiem, że już tego nie zmienię, ale mogę zmienić stosunek innych ludzi do mnie. Chciałabym, żeby oceniali mnie nie przez pryzmat mojej niepełnosprawności, ale przez to, jakim jestem człowiekiem, jakie mam osiągnięcia, cele i co sprawia mi radość…”, wyznała w rozmowie z Elżbietą Pawełek dla VIVY! W 2019 roku.

O tym, jak dziś odbiera świat, Joanna Mazur mówiła także Krzysztofowi Ibiszowi w programie Demakijaż. „To, czego nie pamiętam, czego nie mogę zobaczyć, staram się za pomocą dotyku i opisu sobie wyobrazić. Tak teraz zbieram wspomnienia. Najtrudniejsze jest dla mnie to, że zaczynam zapominać tak ważne dla mnie twarze, jak twarz mojej mamy”, zwierzyła się.

Sprawdź też: Joanna Mazur popłakała się podczas wywiadu: „Chciałabym zobaczyć twarze moich bliskich”

Bartek Wieczorek/LAF AM

Sport od zawsze był dla niej ratunkiem, by uwolnić się od myśli, że będzie niewidoma. Joanna Mazur zdawała sobie sprawę, że całkowita utrata wzroku jest kwestią czasu i zależało jej na tym, by czerpać z życia garściami.

„Poszłam w sport, żeby zapomnieć. Decydując się na ciężkie treningi lekkoatletyczne, skazałam się jednak na wcześniejszą utratę wzroku. Ale nie chciałam żyć zachowawczo, czerpiąc korzyści z resztek wzroku. To nie dla mnie. Chciałam żyć pełnią życia. Wiedziałam, że utrata wzroku to tylko kwestia czasu. Nastąpi nieuchronnie. Szybko połknęłam bakcyla sportowego i dziś to już nie jest dla mnie forma terapii, tylko droga do realizacji marzeń”, mówiła w wywiadzie dla VIVY!

Niestety biegaczka nigdy nie odzyska wzroku, ponieważ dystrofia plamki jest wadą genetyczną, której nie można wyleczyć. Joanna Mazur mimo wszystko starała się korzystać z konwencjonalnych metod leczenia. Również medycyny eksperymentalnej. „W życiu każdego człowieka są trudne chwile, ja też mam gorsze dni, ale nie wolno się poddawać”, mówiła dając do zrozumienia, że nie ma czasu na smutek.

Udział i wygrana w Tańcu z Gwiazdami był dla niej przełomem. Na nowo odnalazła w sobie kobiecość. „Kwestia kobiecości zaczęła zanikać, kiedy zaczął zanikać mój wzrok, teraz zaczynam wracać do tego. Czuję się inaczej, czuję się bardziej świadomą kobietą. Wydobywam to, co było schowane za tym, że nie widzę”, dodawała.

Joanna Mazur w rozmowie z Elżbietą Pawełek mówiła, że marzy o tym, by zobaczyć twarze swoich bliskich. „Chciałabym zobaczyć twarze moich bliskich (łzy). Zapomniałam, jak wyglądają, nad czym ubolewam. Dużo jest rzeczy, które chciałabym zobaczyć. Ale tego wszystkiego mogę doświadczyć w inny sposób, bo będąc nad morzem, czuję wiatr, słyszę fale bijące o brzeg. To mogę sobie wyobrazić. Często buduję sobie obraz na podstawie tego, co opowiadają ludzie, którzy mi towarzyszą. A twarze są nie do odwzorowania. Ostatnio, kiedy dotykałam twarzy mojej mamy, uświadomiłam sobie, że zapamiętałam ją trochę inaczej. To są właśnie te piękne zmiany, o których mówiłam”, mówiła w VIVIE!.

Życzymy dużo szczęścia!

Reklama

Źródło: Flesz, VIVA!, Program Krzysztofa Ibisza, Demakijaż

BArtek Wieczorek / LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama