Robert Gawliński kończy 52 lata. Najlepszy prezent? Żona! A co o sobie mówili w "Vivie!" ?
Robert Gawliński i jego żona, Monika, stanowią idealną parę od lat. Przypomnijmy sobie jak wyglądali i co powiedzieli Vivie!
1 z 8
Robert Gawliński, lider legendarnego zespołu Wilki, w którym branża muzyczna zawsze widziała jednego z najbardziej utalentowanych przedstawicieli rocka w Polsce. Czego symbolem stały się 55. urodziny Iggy'ego Popa, na których Gawliński w 2002 roku był ponoć jedynym gościem z Polski. Dziś sam obchodzi urodziny - 52.
Z tej okazji składamy najlepsze życzenia urodzinowe i wspominamy. Oto słynne sesje zdjęciowe "Vivy!" z 2003 i 2013 roku - w obydwu muzyk występuje tylko z jedną kobietą. To Monika, żona i menedżer w jednym. Są ze sobą już 28 lat, czyli przez większość swojego życia. Jednego nie ma bez drugiego. Więc piękny jubileusz Gawlińskiego to niemal jak jubileusz ich związku. I dlatego cytujemy ich oboje.
Monika: Wystarczy tylko się kochać.
Robert: Teraz mamy więcej miłości w miłości niż na początku.
2 z 8
Tej miłości mogło nie być. Bo kilka dni przed ślubem Monika dowiedziała się, że Robert ma raka przysadki mózgowej i może nie przeżyć operacji. Jakie to uczucie wychodzić za mąż ze świadomością, że dwa tygodnie później można zostać wdową? Monika Gawlińska w 2003 roku zapewniała, że nawet przez moment nie pomyślała, żeby odwołać ślub:
Monika: Powtarzałam sobie tylko: "Robert musi mieć operacje i przez chwilę będzie w szpitalu" - to wszystko. Żadnych czarnych myśli, żadnego rozpaczania. Ale do dziś, kiedy przejeżdżam koło szpitala na Banacha, robi mi się słabo. Wolę nadłożyć drogi przez całą Warszawę, niż jechać tamtędy.
Ale wierzy też , że byli sobie przeznaczeni, że nie ma w życiu przypadków.
Monika: (...) W to, że musieliśmy się z Robertem spotkać, oczywiście wierzę. Okazało się, że mijaliśmy się wcześniej, w ogóle o tym nie wiedząc, o dzień, o godzinę. To niesamowite, ale od 12 roku życia cały czas niemalże ocieraliśmy się o siebie, lecz się nie spotkaliśmy. Aż do pamiętnego dnia, kiedy wpadliśmy na siebie w drzwiach Stodoły.
Miała wtedy 17 lat. Od tamtej pory inni mężczyźni dla niej nie istnieją.
Monika: Nie widziałam jeszcze nigdy fajnego faceta poza moim mężem. Jestem od niego kompletnie uzależniona i wcale nie zamierzam się leczyć. Bez niego w ciągu jednego weekendu zwyczajnie umarłabym z tęsknoty, zwiędła. Robert się ze mnie śmieje, że może by się przydało, żebyśmy trochę potęsknili. Rozważaliśmy taką możliwość, żeby on wyjechał gdzieś do ciepłych krajów. Ale jakoś nam nie wychodzi to rozjechanie. Pewnie po dwóch dniach już by dzwonił: "Misiek, to może kup bilet i przyleć, co?". Na co ja bym powiedziała: "Kochanie, ja już jestem na lotnisku, właśnie wylądowałam".
3 z 8
Jeden z ich kolegów żartuje, mówiąc o nich, że seks po tylu latach to prawie kazirodztwo.
Monika: Ale taki grzech to dopiero kręci! Ale tak poważnie, choć po tylu latach znamy się już bardzo dobrze, to przecież do końca życia nie będę mogła powiedzieć, że znam Roberta, że zawsze wiem, czego on oczekuje. To jest właśnie super. I przekłada się na każdą dziedzinę życia, także na seks. Najważniejsze, żeby cały czas mieć w sobie potrzebę odkrywania nowych rzeczy w tej najbliższej osobie.
Małżeństwo jest dla nich bardzo ważne, a sam jego początek, ślub, był szczególnie niezapomniany:
Monika: Ślub był dla nas obojga ogromnie mistycznym przeżyciem. Płakałam ze szczęścia, że odnaleźliśmy się na świecie i że będziemy już zawsze razem.
4 z 8
Zawiodła się kiedyś na Robercie?
Monika: Nie. Pewnie bym mu pamiętała do końca życia. On jest facetem, którego całkowicie podziwiam. Inaczej nie wyobrażam sobie bycia z kimś. Potrzebny jest jakiś błysk w oku, jakaś wyjątkowość. Taki jest Robert. Niezmiennie zachwyca mnie tym, że potrafi przelewać na papier uczucia i emocje, potrafi zamieniać je w dźwięki. Chociaż, kiedy pisze, bywa strasznym nerwusem. Jak uważa, że coś mu nie wyszło, to rzuca tymi zapisanymi kartkami. A ja je wszystkie zbieram. Nawet te, które wyrzuca.
Nigdy nie pomyślała: mam dosyć, odchodzę?
Monika: Przez ułamek sekundy. I to wystarczyło, żebym uświadomiła sobie, że nie jestem w stanie tego zrobić, że nie potrafię żyć bez niego.
5 z 8
10 lat później "Viva!" (kwiecień 2013) zapytała wprost: "Jak to jest, że wytrzymaliście ze sobą 26 lat? W Waszym środowisku nie ma takich długich związków".
Robert: Złe podejście. W naszym środowisku nie jest tak źle.
Monika: Kazik jest wciąż z jedną żoną, małżeństwa Muńka Staszczyka i Grześka Markowskiego też trzydziestkę mają za sobą.
Robert: A Beata Kozidrak? Jest z Andrzejem ho, ho albo dłużej. Myślę, że w waszym dziennikarskim środowisku jest gorzej. Prawdziwym artystom takie podmianki nie są potrzebne do życia.
Monika: Choć rzeczywiście, w klubach, na imprezach wokół muzyków kręciły się dziewczyny.
Robert: Riviera, Harenda, Stodoła, Fugazi – muzycy mieli się gdzie spotykać, wymieniać poglądy, grać jam session. A teraz nie ma już elit twórczych, które można spotkać w określonych miejscach. Są tylko bezmózgowia, wylaszczone modelki i banda głupków, którzy śmigają z imprezy na imprezę, gdzie będzie telewizja i prasa. Mówi się o nich „gwiazdy” – to jakaś farsa!
Fanki kusiły. Monika nie bała się związać z Robertem na stałe, wiedząc, jak od kulis to wygląda?
Monika: Ja miałam tylko 17 lat i zakochałam się na zabój. I święcie wierzyłam, że będziemy szczęśliwi. Jak masz 17 lat, nie zastanawiasz się nad tym, co cię nagle trafiło i jakie będą konsekwencje. Znajdujesz się nad ziemią i lecisz jak ptak. Nie myślisz o tym, że pojawi się jakaś inna albo wiele innych, że narkotyki mogą was zniszczyć, że będziecie pół życia spędzać w busach, a drugie pół w hotelach.
6 z 8
Robert przyznaje, że gdy poznał Monikę, był lekkoduchem. A jak ona go widziała?
Monika: Dla mnie był poważnym facetem, miał już 21 lat. Gdy się o tym dowiedziałam, pomyślałam: Szkoda, że taki stary. A teraz patrzę na naszych synów, którzy właśnie mają po 21 lat, i myślę sobie: Boże, jaka ja byłam młoda, myśląc, że Robert jest taki poważny i dojrzały. Przecież nasi synowie to dzieci jeszcze.
Mimo upływu lat, Robert jest dla żony wciąż tym samym chłopakiem.
Monika: Bardzo lubię, gdy Robert nagrywa, komponuje. On się właściwie nie różni od chłopaka, którego poznałam i pokochałam. Trochę wydoroślał, ale jest taki sam.
Ich związek to ciągłe przekomarzanki i zazdrość. Potrafią już sobie wybaczać?
Monika: Na pewno umiemy pójść na kompromis, przynajmniej jedno z nas. Ale możemy sobie o tych kompromisach opowiadać i wymieniać listę rzeczy, które można robić dla partnera: być atrakcyjnym, opiekuńczym, tolerancyjnym itd. Lecz jak nie będzie miłości, wszystko jest diabła warte.
Robert: Miłości takiej prawdziwej i głębokiej, a nie oczarowania czy fizycznej namiętności. Prawdziwa miłość do drugiej osoby to chęć przeżywania wspólnie fajnych rzeczy.
Robert: Lubimy się śmiać i bawić. Monika to śmieszek kochany. Jak zaczynam żartować, ona od razu się chichra. Jest wspaniała. To mnie cieszy, bo lubię się powygłupiać. Lubię się zaszywać w swojej norze, jestem samotnym wilkiem. Ale czasami, jak mam dobry dzień, to śpiewam w domu na głos. Nieraz siedzimy do nocy. Szczególnie latem, w ogrodzie, i usta nam się nie zamykają. To niesamowite, jak my dobrze się ze sobą czujemy. Lubimy być sami ze sobą.
7 z 8
Monika przyznaje, że jest nie tylko żoną, matką i kochanką, ale i opiekunką. Czy Robert, 50-letni facet wymaga opieki?
Robert: Nie mam pięćdziesiątki, jestem, powiedzmy, 40-letnim mężczyzną. I żyję jak ksiądz.
Monika: Żyjesz, jak Bóg przykazał, i pijesz wino.
Robert: Jestem więc pełen wiary i rozpusty. A szaleństwa zawsze się zdarzają w życiu artysty w każdym wieku. Głupota minęła, tak jak ćpanie czy maryśka. Natomiast chęć smakowania i testowania życia pozostała.
Czym się różni życie z Robertem prawie 50-letnim od życia z Robertem 20-letnim?
Monika: Wszystkim i niczym. W każdej chwili może mnie zaskoczyć pomysłem. Nie ma spokoju. Wiatr dmuchnie w żagle i Robert ruszy w Polskę.
Robert: Wystarczy impuls. I to wcale nie świadczy o żadnym kryzysie między nami.
8 z 8
Jak wytrzymać tyle lat z artystą?
Robert: Ja odpowiem – trzeba się kochać.
Monika: Wystarczy tylko się kochać. Po 26 latach miłość jest inna, niż kiedy się poznaliśmy, mniej wariacka, ale my też dorośliśmy.
Robert: Nie ma konkretnej recepty, bo gdyby była, pewnie adwokaci od rozwodów zbankrutowaliby. Jak tu powiedzieć… Teraz mamy więcej miłości w miłości niż na początku.
Monika: Mamy taki znak na to, chyba od Boga. Pobraliśmy się w 1987 roku i zrobiliśmy sobie zdjęcia ślubne. Ale ten zakład fotograficzny się spalił.
Robert: I ocalało jedno zdjęcie wielkie, które wisiało wtedy na wystawie. Ostatnio odzyskaliśmy je od tamtego fotografa.
Monika: Jest trochę przypalone od tyłu, ale bez poważnego uszkodzenia. Jak nasz związek.