Kiedyś łamaczka serc i różowe zjawisko. Nie żyje Krystyna Sienkiewicz. Przypominamy wywiad z aktorką
1 z 7
W niedzielę w nocy zmarła Krystyna Sienkiewicz – gwiazda Kabaretu Olgi Lipińskiej. Miała 81 lat. O jej śmierci poinformował na Facebooku jej bratanek Kuba Sienkiewicz.
W naszej galerii przypominamy nasz ostatni wywiad z Krystyną Sienkiewicz. Zobacz, o czym mówiła nam jeszcze niespełna rok temu!
Kim była Krystyna Sienkiewicz?
Krystyna Sienkiewicz znana już była w latach 60. Występowała wówczas w Kabarecie Starszych Panów, a w 1971 r. otrzymała Nagrodę Specjalną Jury na IX Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. W filmie po raz pierwszy wystąpiła jeszcze w latach 50. Zagrała epizod w „Pożegnaniu” Wojciecha Jerzego Hasa.
Wystąpiła również m.in. w filmach "Smarkula" Leonarda Buczkowskiego, "Lekarstwo na miłość" Jana Batorego, "Rzeczpospolita babska" Hieronima Przybyła, "Rodzina Leśniewskich" Janusza Łęskiego. Grała też w serialach telewizyjnych m.in. "Graczykowie", "Na dobre i na złe", "Daleko od noszy", "Hela w opałach". Znana była również z desek warszawskich teatrów: Ateneum, Rozmaitości, Syreny, Komedii, Na Woli, Rampy na Targówku, występowała też w Teatrze Polskim w Poznaniu.
Jak żyła Krystyna Sienkiewicz?
Polska aktorka teatralna i telewizyjna, piękność i łamaczka męskich serc, o której Krzysztof Teodor Toeplitz pisał „różowe zjawisko STS-u”. W zeszłym roku przeżyła udar. Co wtedy mówiła w rozmowie z VIVĄ!? - Dali mi rehabilitanta, choć to ja powinnam nosić go na barana, bo jestem siłaczka. Ja jestem bardzo mocna robotnica, cały czas coś robię - powiedziała. Przemijania się nie bała. Mówiła o nim: - Mam ładne sny, że tam jest bardzo pięknie. Myślę, że nie będzie mi nudno. Ważne, żebym podwójnie nie umarła, z nudów .
Choć w swoim imponującym, urządzonym w secesyjnym stylu domu mieszkała sama, nie czuła się samotna. Towarzystwa w dotrzymywały jej ukochane zwierzęta, które nazywała ludzkimi imionami, jak na przykład Lubow Kozak czy Stefcia Rudecka.
Aktorka, która wiele lat rozśmieszała widzów w kabarecie Olgi Lipińskiej, pozwalała sobie na dziwactwa. - Mogę brykać, bo jestem dzieckiem - powiedziała w rozmowie z Elżbietą Pawełek. I trzeba przyznać, że była prawdziwą ekscentryczką. Świadczyło o tym choćby to, że na promocję swojej biografii przyszła w czarnej pelerynie z lat 20. ubiegłego stulecia. W szafie miała 150 zdobionych haftami strojów własnego projektu, a opowieści o swoim barwnym życiu chyba jeszcze więcej.
Biografia Krystyny Sienkiewicz autorstwa Grzegorza Ćwiertniewicza, wydana w wydawnictwie Marginesy.
Co powiedziała o córce, mężczyznach, woli życia i przyjaźni z Agnieszką Osiecką? Zapraszamy do przeczytania fragmentów wywiadu w naszej galerii.
Polecamy też: Stanisława Celińska o przedwojennej Warszawie, ulubionej piosence i trzech pokoleniach kobiet
2 z 7
Krystyna Sienkiewicz o walce z chorobą
Wywiad pochodzi z 2016 roku.
– Jestem pod wrażeniem wspaniałej kolekcji secesyjnych szaf, haftowanych obrazów, pamiątek. Wszystko to sama, Krysiu, wymyśliłaś?
Krystyna Sienkiewicz: Mam dużo talencików. Mówię „talenciki”, żeby nie wyjść na zarozumiałą. Mój talencik to jest aktorstwo, to jest malarstwo, rzeźba, ciuchy, czyli kostiumy. Jak skończyłam Akademię Sztuk Pięknych, chciałam robić wnętrza i pewnie pokochałabym to najbardziej. Ale tkwić w jednym? Nuda. A ja jestem bardzo mocna robotnica, cały czas coś robię. Kiedy rok temu dostałam udar, trzeciego dnia chciałam spacerować.
– Sama?
Krystyna Sienkiewicz: Dali mi rehabilitanta, choć to ja powinnam nosić go na barana, bo jestem siłaczka. Nie mogłam wyleżeć w łóżku. Poprosiłam o kartki, długopis i po ciemku, bo nie znoszę neonowych świateł, zaczęłam oddawać się twórczości. Codziennie rysowałam anioły i koty. Słów zapomniałam przez ten udar, jeszcze teraz źle mówię. Nie pamiętałam, jak się nazywam. Myślałam: To nieważne! Ale z drugiej strony może jestem jakąś ciekawą osobą? Mózg kompletnie nie pracował. Leżałam bardzo długo na korytarzu. Było mi przykro i pomyślałam, że jestem Nikt. Jak ktoś przechodził, zasłaniałam twarz, żeby mnie nie rozpoznał. Potem dali mi pokój, ale nie mogłam zasnąć, cały czas kombinowałam, jak mama się nazywała.
– Co dla Ciebie jest ważne w życiu?
Krystyna Sienkiewicz: Na pewno pieniądze. Dlatego zawsze mówię: „Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy!”. Wiem, że wymyśliłam sobie najgorsze choroby: udar i raka oka. Ale dzięki temu, że mam pieniądze, codziennie ćwiczyłam z logopedką. Dlatego poszłam do góry, odrosłam. Poprawiło się oko. Lekarze mówią, że nie ma śladu po raku. Sporo już widzę, a było czarno.
Polecamy też: Gołda Tencer: "Patrzyłam za odjeżdżającym pociągiem i myślałam: A mnie kto odprowadzi? Kto zostanie?"
3 z 7
Krystyna Sienkiewicz o samotności i miłości do zwierząt
Wywiad pochodzi z 2016 roku.
– Powiedz jednak, jak się mieszka samej w wielkim domu?
Krystyna Sienkiewicz: Ależ nie jestem sama. Mieszka ze mną Lubow Kozak z Ukrainy, nazywana przez wszystkich skarbem, bo bardzo mi pomaga. Jest tu sześć kotów i dwa psy. Stefcia Rudecka, która jest ruda. I Czaruś, którego nadziali śrutem. Strzelali do niego, bo błąkał się po polach. Warczał na mnie, a ja go pocałowałam. Idiotka, przecież mógł mnie ugryźć. Nic nie poradzę, że kocham dwułapki, czterołapki, stonogi, czteronogi. Działam w Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami w Milanówku-Polesiu, w którym pełnię funkcję prezesa. Kiedyś dziennikarka zapytała mnie, co uczyniłoby mnie szczęśliwą. Powiedziałam, że taka sytuacja, gdyby ktoś zamożny położył na stole przede mną ze cztery centymetry pieniędzy. Po kilku dniach przyjechała do mnie asystentka Aleksandra Gudzowatego i wręczyła plik pieniędzy. Oczywiście z wszystkich wydatków co do grosza się rozliczyłam. To właśnie było szczęście.
– Skąd ta miłość do zwierząt?
Krystyna Sienkiewicz: Myślę, że jeszcze z dzieciństwa, kiedy mój tato miał psa myśliwskiego Nerona. Mieszkaliśmy pod Grodnem i pewnego razu sąsiad zawiadomił nas, że szykują się wywózki na Syberię, że jesteśmy na liście, bo byliśmy tak zwaną inteligencją. Rodzice w pośpiechu spakowali najpotrzebniejsze rzeczy, mnie do plecaka, mojego starszego brata Rysia wzięli za rękę, a Nerka zamknęli w piwnicy, bo popsułby ucieczkę. I tak pod osłoną nocy przeszliśmy spod okupacji sowieckiej pod niemiecką. Nie mogłam jednak odżałować naszego psa i przyrzekłam sobie, że będę opiekowała się zwierzętami.
Polecamy też: Daria Widawska: „Płakać już przecież nie będę”. Od czasu choroby inaczej patrzy na świat
4 z 7
Krystyna Sienkiewicz o macierzyństwie
Wywiad z 2016 roku
– Nie chciałaś mieć własnych dzieci?
Krystyna Sienkiewicz: Kiedyś powiedziałam mojemu bratu stryjecznemu, że nie będę rodzić dzieci. Przez moje bachorstwo. Nie miałam dzieciństwa, ono zostało zabite. Uznałam, że nie rodzi się sierot. Przecież nie wiemy, co się z nami stanie. Oboje rodziców straciłam podczas wojny. Od tamtej pory choruję na nieuleczalne dzieciństwo. Wszystkie gałgankowe lalki, jakie wówczas miałam, odkupiłam w wieku dojrzałym. Moje zginęły w 1944, kiedy biegałam z nimi do schronu.
– Ale pragnienie bycia matką zwyciężyło i zdecydowałaś się na adopcję Julki?
Krystyna Sienkiewicz: Chciałam pomóc jakiemuś dziecku. Julka była wcześniakiem porzuconym przez matkę w szpitalu, miała krótszą nogę i biegunkę chlorkową. Mieli ją oddać do domu dziecka, ale była tak słaba, że zabiłby ją pierwszy katar. Wzięłam ją do siebie. Bardzo marnie mówiła, ale szybko. Miała trzy i pół roku i nigdy nie była na spacerze. Wyszłam z nią na dwór, a ona krzyczała: „Gaś siońce”, bo ją raziło. I prosiła wiatr, żeby nie wiał. Nazywała go dziadziem. „Dziadzia, idź pać!”. Wiatr wtedy szedł pać, czyli spać, kiedy Julcia wracała do domu.
– Macie ze sobą dobry kontakt?
Krystyna Sienkiewicz: Kupiłam jej mieszkanie, spłaciłam jej długi. Moja dorosła córka cierpi na ciężką chorobę psychiczną, ale nie chce się leczyć. Nie jest zupełnie bezrozumna, w końcu coś jej wkładałam do głowy, posłałam na angielski, na konną jazdę, na lekcje tańca. Chciała nawet być tancerką, ale powiedzieli, że nogi za słabe i nie da rady.
Polecamy też: Jest szansa na wybudzenie Oli ze śpiączki! Ewa Błaszczyk z drugą córką Manią o walce o jej zdrowie
5 z 7
Krystyna Sienkiewicz o aktorstwie
Wywiad pochodzi z 2016 roku.
- Dałaś radę, choć powiedzieli Ci, że na aktorkę jesteś za mała – 157 centymetrów wzrostu, o czym przeczytałam w wydanej właśnie o Tobie pięknej biografii.
Krystyna Sienkiewicz: Ale powiedzieli, że jestem ładna. „Cycki ma, dupcię ma, to może grać k…”. Prostytutkę zagrałam jednak tylko raz, w „Pożegnaniach” Jerzego Hasa. Jak ktoś powiedział, człowiek rodzi się aktorem, tak jak rodzi się księciem. Wiedziałam, że trafię na scenę. Sztuki grania nie da się nauczyć, trzeba się z tym urodzić. Byłam mała, a cały czas coś kombinowałam, żartowałam. Wiecznie się śmieję, chichoczę, rechoczę.
– Szybko zaistniałaś w Studenckim Teatrze Satyryków. „Różowe zjawisko STS, kobieta obłok, kobieta piórko, kobieta mgła”, pisał Krzysztof Teodor Toeplitz zachwycony Sienkiewiczówną.
Krystyna Sienkiewicz: Jak zwykle KTT pięknie to ujął. Na początku w STS robiłam wszystko, szyłam kostiumy, sprzedawałam w kasie bilety, obsługiwałam lewy reflektor. Później na różnych scenach grałam sztuki i dramatyczne, i komediowe, bo ja jestem komediant liryczny.
– Rozśmieszasz widownię do łez i chwytasz za serce.
Krystyna Sienkiewicz: Jestem jej doktorkiem. Mogę płakać i za chwilę się śmiać. Ale dopiero w wieku 30 lat zaczęłam się uśmiechać, choć w środku byłam nadal smutna. Myślę, że to przez sieroctwo, które wciąż w sobie noszę…
Polecamy też: Anna Dymna: "Nie jestem żadną świętą!"
6 z 7
Krystyna Sienkiewicz o przyjaźni z Agnieszką Osiecką
Wywiad z 2016 roku
– Bardzo zaprzyjaźniłaś się z Agnieszką Osiecką.
Krystyna Sienkiewicz: Byłyśmy jak siostry: podobne charaktery, wspólne wartości i fantazje, ten sam smak. Agniecha stała się moją przyjaciółką i w życiu, i w zawodzie. Malowałam jej obrazki, coś wyhaftowałam, ona zaś pisała mi piosenki. Kiedyś dostałam od poetessy list: „Angażuję cię jako ozdobę sezonu (salonu). Zaśpiewasz moją piosenkę: »Wyhaftuj mi za to/Klatkę z papużką /A nad nią/ Z piernika serduszko./W dole niech będzie kartka/A na tej kartce – coś z mięs/Bo tylko z kartką/Oraz hafciarką/Życie (w ogóle ma sens)«”.
– Napisała Ci też przepiękną piosenkę: „Kiedyś byłam lalką, ale już mi się nie chce. Zaproś mnie, proszę, na balkon. I kup mi od ptaka serce”.
Krystyna Sienkiewicz: Nawet miałyśmy wspólnego syjamskiego kota. Nasze biografie przeplatały się jak makaron, jak napisała Agnieszka. Szkoda, że odeszła.
Zdjęcia: Olga Majrowska
Makijaż: Patrycja Dobrzeniecka
Produkcja sesji: Piotr Wojtasik
Polecamy też: Jerzy Antkowiak, projektant kultowej Mody Polskiej, wspomina PRL: „Było i na winko, i na wódeczkę. Była i muzyka”
7 z 7
Krystyna Sienkiewicz o mężczyznach
Wywiad z 2016 roku
– Zbigniew Wodecki żartował, że przy Krysi każdy facet z branży jest jak saper, może się pomylić tylko raz. Co miał na myśli?
Krystyna Sienkiewicz: Nie wiem. Ale rzeczywiście bardzo pięknie od nich odchodziłam, jeżeli coś mi nie pasowało.
– W końcu nie bez powodu zaczęły pojawiać się wierszyki w stylu: „Nie dla psa kiełbasa, nie dla kota skórka, nie dla ciebie, chłopcze, Sienkiewicza córka”.
Krystyna Sienkiewicz: Miałam wokół siebie fantastycznych mężczyzn. Jawiłam się doskonałą kandydatką na żonę – przebojowa, towarzyska i zaradna. Występowałam w kabaretach, ponad 40 razy grałam za oceanem. Ale zawsze marzyłam, żeby mężczyźni przestali mnie utrzymywać za moje pieniądze. Mój pierwszy mąż był tak piękny, że aż zwalał z nóg. Poza tym prał, gotował, ale nie przeczytał ani jednej książki. Tylko śpiewał, potem zrobił dużą karierę w Niemczech jako piosenkarz pod pseudonimem Bert Hendrix. Szybko się z nim rozstałam. Z drugim przeżyłam 14 lat, aż dziwne. Bo długo przerażały mnie trwałe związki, harmonia. Może to z powodu trudnego dzieciństwa naznaczonego lękiem? Poza tym jestem spod znaku Wodnika. A Wodnik jest samotnikiem, chyba że sam propaguje ideę wspólnoty. Na szczęście jestem wiecznie między ludźmi. Przyklejają się do mnie wszędzie. Zawsze komuś pomagałam. To mam od dziecka do tej pory. Jerzy Waldorff, jak pierwszy raz poszłam kwestować przed Bramą Honoraty, powiedział: „Była pani Miss Cmentarza”. Czy to nie śliczne?
Na zdjęciu: Krystyna Sienkiewicz na okładce "Przekroju" z 1960 roku.
Polecamy też: Danuta Szaflarska kończy dziś 101 lat. I Ty możesz złożyć życzenia pierwszej damie polskiej sceny