Prawdziwa dama polskiego kina. Beata Tyszkiewicz obchodzi 80. urodziny!
Zobacz kultowe zdjęcia aktorki
Największa polska dama Beata Tyszkiewicz obchodzi dziś urodziny! Pochodzi z arystokratycznej rodziny i wiele razy grała arystokratki, lecz przyznaje, że to nie dobre maniery są dla damy najważniejsze, a życie w zgodzie z samą sobą. Powiedziała nawet, że: „Prawdziwa dama pije, pali i przeklina. I naturalnie ogląda się za mężczyznami”.
Urodziny Beaty Tyszkiewicz
Nam pokazała kobiecą stronę damy kochającej luksus. W 2009 roku w pałacu Myślewickim w Muzeum Łazienki Królewskie powstała kultowa i bardzo zmysłowa sesja zdjęciowa VIVY! autorstwa Ryszarda Horowitza. Sesję zdjęciową uzupełnia wyjątkowa rozmowa o tym, czym jest dla niej kobiecość i co jest największym luksusem. Rozmawiał Piotr Najsztub, który tytułuje Beatę Tyszkiewicz "Wasza Kobiecość".
Wasza Kobiecość może powiedzieć wszystko.
Beata Tyszkiewicz: Oczywiście, Nasza Kobiecość może mówić wszystko. Choć nie ma we mnie pasji zgłębiania wszystkiego. Prawdę mówiąc, nigdy się nad sobą tak głęboko nie zastanawiam, nie wsłuchuję się w siebie.
Bo nie było potrzeby? Czy głowa, członki Waszej Kobiecości zajęte były czym innym?
Pracą po prostu, żyjemy w takim kraju, że nie zawsze robimy to, co lubimy. Ze mną jest tak: jestem bardzo pracowita i bardzo leniwa i jak pan dobrze wie po sobie, te dwie rzeczy się nie wykluczają. Jak pracuję, to nie zawsze robię to, co lubię, a jak leniuchuję, to robię to, co lubię.
A czemu Wasza Kobiecość jest singielką?
No ile można eksperymentować?!
Do bólu to robią niektórzy.
Ja nie mam czasu po prostu, a mężczyźni wymagają czasu, poświęcenia, chodzenia z nimi na brydża, towarzyszenia przy grze w golfa, ci starsi panowie...
Pani mogłaby mieć mężczyznę jamnika, który by chodził przy nodze, a nie na pole golfowe.
Już miałam kiedyś jamnika, choć nie był mężczyzną, był samcem. Dostałam go od Waldorffa, to był pierworodny syn Puzona.
Czyli mężczyzna jamnik nie?
Ja całe życie przyjaźnię się z mężczyznami, lubię ich, a teraz zostały mi w spadku różne byłe sympatie moich córek. Trochę takich mężczyzn, stosunkowo dużo młodszych ode mnie, ale i starszych, chociaż uważam, że ci z mojego pokolenia jakoś dziwaczeją, tacy się robią...
Co się z nimi robi?
Oni niekiedy nabierają cech trochę kobiecych...
Czym się to objawia?
Mówieniem o sobie.
To jest kobiece?
Tak, ja tego wcześniej nie zauważałam w mężczyznach, takiej nadmiernej wrażliwości na siebie. Poza tym w rozmowach są tylko interesy, co można, gdzie i jak załatwić, co mnie strasznie nudzi i co uważam za brak klasy. Nawet towarzysko każde spotkanie musi „coś” przynosić – to jest okropne. I są szalenie nudno zadowoleni z siebie. Jak sobie wyobrażę, że w swoim wieku mam takiego... Koleżanki mi mówią: „Słuchaj, tylu mężczyznom się podobasz, może jakiś biznesmen, no wiesz, idziesz do opery, może by ci zdjął płaszcz...”.
Futro raczej.
Odpowiadam: „Jak nie będę miała siły zdjąć płaszcza czy futra w operze, to nie będę chodziła do opery”. Zresztą i tak nie chodzę. To nie jest żaden kłopot dla mnie, mężczyzna nie musi mi otwierać drzwiczek samochodu, odwozić mnie, ja sobie sama wszędzie dojadę. Każdy wiek ma swoje przywileje i uważam, że samotność z wyboru w pewnym wieku kobiety – nie taka, że wszyscy ją opuścili – jest największym luksusem.
A Pani się stała kobietą w tym sensie luksusową kiedy?
Chyba za bardzo się zaangażowałam w życie dorastających dzieci, żadnej decyzji, nie. To się po prostu tak stało.
I nagle się okazało, że to luksus.
Że jest się panem swojego czasu, a to prawdziwy luksus.
Zabrzmiało dosyć szczerze. Naprawdę nie ma żadnych tęsknot?
Nie. Miałam romanse z wieloma mężczyznami. Miałam. Zagrałam też w wielu filmach. Rzadko oglądam filmy, które zrobiłam, bo one mnie zawsze rozczarowują.
Czytałem, że jest Pani zadowolona z piętnastu minut swojego dorobku.
Z trudem byśmy wybrali wspólnie osiem, dlatego nie oglądam tego z panem, żeby mi zostało te piętnaście. To jest prawda, dlatego że ja nie jestem aktorką z urodzenia, taką przejętą. Nigdy o sobie nie myślałam „artystka”, „aktorka”. Tak się zdarzyło w moim życiu, prawdopodobnie dlatego, że byłam fotogeniczna albo że nie sprawiało mi kłopotu chodzenie w długiej sukni.
W latach 60., 70. ekranizowano rzeczy historyczne. Więc miałam romans z Napoleonem, z innymi i jeszcze wszyscy mi za to płacili. Te romanse olbrzymiały wobec tego, że szalenie mizernie mi płacono i mało było do grania, tylko wachlarz, kominek, kominek, wachlarz. I moją wyobraźnię zapełniały romanse, a nie sztuka aktorska.
Kobiecość Waszej Kobiecości się więc już nasyciła. Czy kobieta ma takie pensum emocji do spełnienia i jeżeli ono się spełni...
Przypuszczam, że z tym jest tak, jak ze wszystkim: mamy określoną wytrzymałość na głupotę ludzką, na ból. Ktoś, kto bardzo cierpiał z powodu jakiejś choroby, ma inny limit bólu, potem byle ból go wytrąca z życia, bo jego pula bólu została wypełniona. Nie zastanawiam się nad tym. Żyję przyszłością i swoimi wymyślonymi projektami – robię to, co lubię.
Czy tak samo, jak w sposób naturalny umiała Pani chodzić w długiej sukni, umie Pani nie być nieszczęśliwa? Bo taki stan chyba się Pani nie przytrafił?
Nigdy, nawet kiedy byłam bardzo chora. Bezsilność – tak.
Rozpaczy nigdy Pani nie polizała?
Wiem, że to jest nietaktowne, ale nie. Po prostu żyję bardzo optymistycznie i przykrawam moje marzenia, plany do realności, którą dobrze znam. Więc nigdy nie czuję się zrozpaczona i zawiedziona, bo one są na miarę swoich możliwości. Jeżeli kogoś o coś proszę, to wiem, czy on może to spełnić.
Jest Pani mądrym generałem, który nie wydaje rozkazów niewykonalnych. Czy to też znaczy, że nikt Pani nigdy nie dotknął?
Bolesne jest, jak się jest wystrychniętym na dudka. Moje córki mnie zapytały ostatnio: „Mamo, dlaczego nam powiedziałaś, że świat jest cudowny, pełen wspaniałych ludzi?”. Mówię: „Bo jest”. Usłyszałam takie karcące: „Mamo! Wymień ich...”. To są za trudne pytania dzieci.
Czyli dzieciom Pani nie opowiadała o momentach, w których była dudkiem?
Wiedziały, widziały, bo jeżeli na przyjaźni się człowiek zawodzi, to to boli. Czasem mówi się tak: jak ty tak możesz i się nie wstydzisz? A słyszy się w odpowiedzi: nie używaj tych argumentów, bo on tak może i się nie wstydzi. Więc nie mogę używać tych argumentów, muszę wymyślać coś innego...
To mi się wydaje trochę sprzeczne.
Jestem pełna sprzeczności (tu Jej Kobiecość zatrzepotała z dużą szybkością rzęsami).
O! A umie Pani też tak powoli, powoli otwierać oczy, co czyni mężczyzn poddanymi?
Tylko zamykam. Już się nie będę nowego uczyć.
Pani nie oczekuje zbyt dużo od innych, wręcz mniej, niż mogłaby oczekiwać. Więc skąd rozczarowania?
Jednak ufam, w miarę jestem naiwna, pewnie coraz mniej, bo doświadczenie nas uczy. Moja matka mówiła: „Nie przebywaj z ludźmi, którzy wyzwalają w tobie agresję. Każdy z nas ma pokłady agresji, a niektórzy prowokują, że naraz mówisz coś niesympatycznego, nie twojego. Nie ujawniaj tej agresji, bo to psuje twój charakter, ciebie psuje, więc nie przebywaj z takimi po prostu”. Ale ja jestem ciekawa ludzi i dużo „zapłacę”, żeby się dowiedzieć, kto jest kto. To znaczy rozpuszczam ludzi.
Prowokuje Pani, żeby byli sobą.
Żeby byli sobą – i jestem bardzo ciekawa ich zachowania.
I jest Pani w stanie zawsze zaakceptować ich prawdziwą twarz?
Powiem tak – oni padają, ale nie mam z tego żadnej satysfakcji.
A gotowość do usprawiedliwiania ich słów, postępków ma Pani?
Pewnych tak, pewnych nie. Bo czasem, kiedy wykładają te swoje karty, budzą moje najśmielsze zdziwienie.
Że mają tylko te karty?
Tak. Myślę jednak, że życie jest krótkie, ale wystarczająco długie, żeby się okazało, kto jest kim.
Pani życie jest krótkie czy długie?
Bardzo krótkie, choć nabieram co do tego czasem wątpliwości, kiedy na przykład sięgam do pierwszych filmów czy dzieciństwa, ale trzeba się odbić od tego pieca. Życie to jest w ogóle kilka razy po pięć lat. W takiej pełnej dojrzałości czasem kilkanaście uda się komuś przeżyć. Trzeba bardzo siebie chronić, żeby nie skupić się tylko na zarabianiu pieniędzy, kupowaniu rzeczy.
Ja na przykład jestem osobą, która reperuje stary sprzęt, a nie kupuje nowy. Nie jestem oszczędna, tylko nie znoszę wyrzucać rzeczy. Kupię jakąś suknię, torebkę, która może się przydać do filmu, niekoniecznie dla mnie, tylko po prostu. Ostatnio zobaczyłam torebkę za pięć złotych, lakierową, kopertową, z 1962 roku, no nie mogłam nie kupić.
Pani jest rupieciarą?
No, ale to wszystko się potem przydaje...
Chciałem się od Pani dowiedzieć, bo ja jeszcze, niestety, nie mam tylu lat co Pani...
Niestety?
Niestety. Na ile, mając tyle lat co Pani, żyje się przeszłością?
Nie żyję nią w ogóle. Są osoby, które żyją nią wyłącznie i tym osobom jest trudno, bo na przykład nie funkcjonują już tak mocno zawodowo, mówią: „Kiedyś dzwonił telefon, a teraz nie” albo „Kiedyś zapraszali, a teraz nie”. A ja, ponieważ nigdzie nie lubię chodzić, nie mam tych rozczarowań. Nie czuję upływu czasu. Spośród moich kolegów, koleżanek mnóstwo umarło, a ja w ogóle jakbym tego nie przyjęła do wiadomości, ja ich po prostu „nie widuję”. Zawsze mam swoje plany, projekty, pewnie dzieci do tego dopingują swoim życiem.
Zapadła Pani kiedyś na chorobę próżności, bo kiedy ci wszyscy mężczyźni wielbili Panią...
Mam nadzieję, że zapadnę, wszystko przede mną. Dlatego maluję się w odległości trzech metrów od lustra, w półmroku, wtedy się dobrze wygląda i oglądam się w zakurzonych wystawach, a takich w Polsce nam nie brakuje, więc daję sobie radę. Pozostaje przeglądanie się w kamerze.
A Pani jak tak na siebie z dystansem patrzy, to siebie podziwia?
Beata Tyszkiewicz:Nic takiego nie zrobiłam. Bardzo ciężko, ale z sukcesem urodziłam dwoje dzieci, bo się nie nadaję do rodzenia dzieci. I to by było tyle.
Rozmawiał: Piotr Najsztub
1 z 9
Beata Tyszkiewicz, największa polska dama, pochodzi z arystokratycznej rodziny i wiele razy grała arystokratki, lecz przyznaje, że to nie dobre maniery są dla damy najważniejsze, a życie w zgodzie z samą sobą. Powiedziała nawet, że: „Prawdziwa dama pije, pali i przeklina. I naturalnie ogląda się za mężczyznami”.
2 z 9
Ja całe życie przyjaźnię się z mężczyznami, lubię ich, a teraz zostały mi w spadku różne byłe sympatie moich córek. Trochę takich mężczyzn, stosunkowo dużo młodszych ode mnie, ale i starszych, chociaż uważam, że ci z mojego pokolenia jakoś dziwaczeją, tacy się robią...
3 z 9
Każdy wiek ma swoje przywileje i uważam, że samotność z wyboru w pewnym wieku kobiety – nie taka, że wszyscy ją opuścili – jest największym luksusem.
4 z 9
Ktoś, kto bardzo cierpiał z powodu jakiejś choroby, ma inny limit bólu, potem byle ból go wytrąca z życia, bo jego pula bólu została wypełniona. Nie zastanawiam się nad tym. Żyję przyszłością i swoimi wymyślonymi projektami – robię to, co lubię.
5 z 9
Jestem pełna sprzeczności (tu Jej Kobiecość zatrzepotała z dużą szybkością rzęsami).
6 z 9
Każdy z nas ma pokłady agresji, a niektórzy prowokują, że naraz mówisz coś niesympatycznego, nie twojego. Nie ujawniaj tej agresji, bo to psuje twój charakter, ciebie psuje, więc nie przebywaj z takimi po prostu”.
7 z 9
Życie to jest w ogóle kilka razy po pięć lat. W takiej pełnej dojrzałości czasem kilkanaście uda się komuś przeżyć. Trzeba bardzo siebie chronić, żeby nie skupić się tylko na zarabianiu pieniędzy, kupowaniu rzeczy. Ja na przykład jestem osobą, która reperuje stary sprzęt, a nie kupuje nowy.
8 z 9
Nie czuję upływu czasu. Spośród moich kolegów, koleżanek mnóstwo umarło, a ja w ogóle jakbym tego nie przyjęła do wiadomości, ja ich po prostu „nie widuję”. Zawsze mam swoje plany, projekty, pewnie dzieci do tego dopingują swoim życiem.
9 z 9
Mam nadzieję, że zapadnę, wszystko przede mną. Dlatego maluję się w odległości trzech metrów od lustra, w półmroku, wtedy się dobrze wygląda i oglądam się w zakurzonych wystawach, a takich w Polsce nam nie brakuje, więc daję sobie radę. Pozostaje przeglądanie się w kamerze.