Poszedł w ślady ojca, był dla niego inspiracją. Mikołaj Wrona był bardzo blisko ze swoim ojcem
Syn legendy lotnictwa odszedł w wieku 40 lat
Legenda polskiego lotnictwa, kapitan Tadeusz Wrona zapisał się w historii jako ten, który awaryjnie wylądował na Okęciu bez wysuwania podwozia. Tym samym ocalił 231 osób. Jego syn Mikołaj poszedł w ślady ojca, całe życie również poświęcając lotnictwu. Niestety walczył z białaczką, której ostatecznie nie udało mu się pokonać. Dziś poinformowano o jego śmierci. Z ojcem łączyły go wyjątkowe relacje, byli bardzo blisko. Tata był dla niego prawdziwym wzorem, nie tylko zawodowo, ale również prywatnie. Co mówili o sobie?
Mikołaj Wrona walczył z białaczką. Poświęcił się lotnictwu
Syn Tadeusz Wrony od dwóch lat walczył z białaczką. Diagnoza przyszła nagle i przewróciła jego życie całkowicie do góry nogami. Wydawało się, że jego życie ułożyło się idealnie, a nikt nie spodziewał się najgorszego.
Wrócił z wakacji, szczęśliwy, wypoczęty. Po 2 tygodniach zrobił badania. Zaczęło się od dentysty, który wysłał go na badania. Wyszło wszystko bardzo źle. To jest życie w ciągłym strachu, ale z taką nadzieją, że ciągle są nowe leki
Rodzina utworzyła zbiórkę na jego leczenie, które kontynuowane było w Hiszpanii. W Polsce wyczerpano już wszelkie możliwe metody. Niestety, choroba wygrała. Mikołaj Wrona odszedł, a o jego śmierci poinformowała ukochana żona.
ZOBACZ TEŻ: Nie żyje Mikołaj Wrona. Syn legendarnego pilota odszedł w wieku 40 lat
Ojciec do końca walczył o syna
Mikołaj i Tadeusz Wrona byli ze sobą bardzo blisko. Mikołaj wybrał lotnictwo, wzorując się na pasji swojego taty. Poświęcił mu całe swoje życie. W obliczu choroby ojciec robił wszystko, aby wesprzeć syna. W DD TVN Tadeusz Wrona opowiedział, jak wygląda walka o powrót do zdrowia.
Nie załamał się, po prostu walczy. On zbiera na to leczenie. Do kwoty, którą określił ośrodek w Stanach Zjednoczonych, nie możemy się w żaden sposób przymierzyć. Nie mamy niestety takiego majątku. Jesteśmy wdzięczni za każdą złotówkę
Kiedy w wywiadzie dla Vivy wspominał moment, w którym dowiedział się, że syn wybrał lotnictwo, nie był zdziwiony. Nie mógł się doczekać, aż usłyszy te słowa od syna. Wiedział, że odziedziczył tę pasję po nim i żonie.\
CZYTAJ TEŻ: Kapitan Tadeusz Wrona: „To nie było tak, że lecimy, lecimy i nagle buch o ziemię”
Czekałem, kiedy to powie. Latał na szybowcu jeszcze w życiu płodowym, a potem z moim bratem i ze mną na zapoznawcze loty. Wciągnął się w te szybowce. Zdobył już dwa diamenty, do pełnej złotej odznaki brakuje mu jeszcze jednego. Najpierw latał dla relaksu, ale teraz już zawodowo.
Byli ze sobą bardzo blisko. Tadeusz Wrona wspominał, że czasem wraz z żoną leciał jednym szybowcem, drugim leciał syn. Wówczas mówili, że po niebie lecą trzy wrony. Nic nie ukoi bólu, który dosięgnął ich rodzinę.
Składamy bliskim Mikołaja Wrony najszczersze kondolencje.
Źródło: Viva, DD TVN, Plejada, Instagram