„Mało kto zdawał sobie z tego sprawę, jaki jest delikatny i w sumie nieśmiały”
Paweł Adamowicz we wspomnieniach rzecznika prasowego, Antoniego Pawlaka
Przez dziesięć lat był rzecznikiem prasowym Pawła Adamowicza. „Dzisiaj jeszcze nie do końca do mnie dociera to, co się stało i że Pawła już nie ma”, mówi. Antoni Pawlak – poeta i dziennikarz w poruszających słowach podzielił się z Krystyną Pytlakowską wspomnieniem o prezydencie Gdańska. Jaki był prywatnie?
Antoni Pawlak wspomina Pawła Adamowicza
Pawła poznałem przez jego brata Piotra, który pracował wtedy jako dziennikarz w ‘”Rzeczpospolitej”. Paweł Adamowicz fascynował mnie. Wiedziałem, ile robi dla Gdańska. Wydźwignął to miasto z zastałego zaścianka do rangi wielkiej metropolii. Powiedziałem mu, że chciałbym dla niego pracować i wystartowałem w konkursie na rzecznika. Wygrałem ten konkurs i przez parę miesięcy pracowałem w urzędzie miasta jako doradca do spraw kultury. To był rok 2006, a 1 kwietnia 2007 wystąpiłem na konferencji prasowej jako rzecznik prezydenta i to nie był prima aprilis. I chociaż jako warunek mojej pracy dla Pawła postawiłem, że to będzie moje zajęcie tymczasowe, to pełniłem tę funkcję przez prawie dziesięć lat.
Był niezwykłym człowiekiem – był -nie chce mi przejść przez gardło. Mało kto zdawał sobie z tego sprawę, jaki jest delikatny i w sumie nieśmiały. A jednocześnie był zdeterminowany, zaangażowany i waleczny. Nigdy by Gdańsk nie dostał takich dotacji unijnych, gdyby nie on. Był pasjonatem Gdańska, miał ewidentnego świra na punkcie tego miasta. Był gotów dla niego zrobić niemal wszystko. Bardzo rzadko brał urlopy, bardzo rzadko brał zwolnienia lekarskie, pracował w dni powszednie, w weekendy, w niedziele. W domu bywał rzadko, chociaż bardzo kochał swoje córki, żonę, rodziców i brata. Ale poświęcał się dla nas wszystkich jakby to patetycznie nie zabrzmiało. I miał też poczucie humoru. Gdyby nie ono, może nie wytrzymałbym z nim tylu lat. Kiedy się rozluźniał, w sytuacjach czysto towarzyskich nie był żadnym sztywniakiem, potrafił błyskawicznie ripostować i sypać żartami.
Był pasjonatem Gdańska
Gdańsk mu wiele zawdzięcza, przede wszystkim cały system dróg i ulic, a kiedy pod koniec lat dziewięćdziesiątych wpadł na pomysł Europejskiego Centrum Solidarności, wszyscy pukali się w głowę. Mówili, że to piękne marzenie ale się nie uda. A jednak mimo dużego oporu wybudował je w dwa tysiące czternastym roku. I teraz ta instytucja się tak fantastycznie rozwija. Ziścił więc swoje marzenia-otwarcie tego centrum było najszczęśliwszym dniem jego życia – jak mówił. Bo to bardzo ważne widzieć, jak materializują się nasze marzenia. Kiedy wygrał ostatnie wybory prezydenckie, był bardzo szczęśliwy, ponieważ nie miał tej pewności, że zwycięży. Pierwszy raz wystąpił bez zaplecza Platformy Obywatelskiej, wszystkim się zajął sam. Ja też nie wierzyłem, w jego zwycięstwo- jego głównym rywalem był Jarosław Wałęsa- i nawet starałem się go odwieść od pomysłu kandydowania. Dziś pluję sobie za to w brodę.
Wiele się przy nim nauczyłem. Najbardziej bałem się, że jako poeta i felietonista strzelę jakąś gafę językową, która będzie traktowana jak wypowiedź mojego szefa. Musiałem nauczyć się więc wielkiej dyscypliny wypowiedzi, co nie zawsze mi się udawało. Już na samym początku mojej współpracy z Pawłem wywołałem gigantyczny skandal, gdyż na tej pierwszej konferencji pierwszego kwietnia na pytanie trzech dziewczyn z różnych radiostacji – dlaczego pan został rzecznikiem, odpowiedziałem, że to naturalne, bo jestem utalentowany, inteligentny i przystojny. A kto jest dla pana wzorem rzecznika? Coś mnie podkusiło i rąbnąłem: Jerzy Urban. No i do urzędu zaczęły przychodzić pisma żądające odwołania mnie z funkcji.
Zadzwoniłem do Pawła Adamowicza, który wtedy był w Hiszpanii mówiąc, że jest wielka afera, więc podaję się do dymisji. Odparł – nie wygłupiaj się, nie mają poczucia humoru, wracaj do roboty. Dzisiaj jeszcze nie do końca do mnie dociera to, co się stało i że Pawła już nie ma. Będzie mi go bardzo brakować. Nie pójdziemy już nigdy razem na imieniny do Anny Czekanowicz, którą obaj z Pawłem bardzo szanowaliśmy.
Myślę, że gdy dotrze do mnie śmierć Pawła, to nie wiem, jak będę mógł się z nią pogodzić. Miał tyle planów. Pewnie myślał, że będzie żył wiecznie, każdy z nas ma takie myśli, bo doświadczenie uczy, że umierają inni a nie my. Ale na pewno non omnis moriar. Tyle po sobie zostawił.
WYSŁUCHAŁA KRYSTYNA PYTLAKOWSKA
Rzecznik prasowy Pawła Adamowicza, Antoni Pawlak