Reklama

Była spełnioną poetką i niespełniona w miłości. Jej życie pełne było romansów, rozstań, powrotów i… poezji. Napisała tysiące tekstów. Śpiewały je największe gwiazdy. „Każde życie, powiadasz, to materiał na książkę. Czy aby na pewno? Czy moje też?”, pytała Agnieszka Osiecka. Okazało się, że nie tylko na książkę. Jej życie, zbyt barwne, by zawrzeć je w 90 minutach filmu, stało się kanwą serialu „Osiecka”. Emisja trzech pierwszych odcinków w TVP1 25, 26 i 27 grudnia, godzina 20.15.

Reklama

Jaka prywatnie była Agnieszka Osiecka?

Kto nie zna Agnieszki Osieckiej? Wszyscy o niej coś wiedzą, coś czytali, coś słyszeli, a na pewno znają przynajmniej jeden z ponad dwóch tysięcy napisanych przez nią tekstów piosenek. Jest też wielu takich, którzy znali ją osobiście i wciąż nie mogą uwierzyć, że od śmierci poetki minęły już 23 lata. Może i ona sama nie mogłaby w to uwierzyć. Tak jak nie mogła uwierzyć w to, że jest śmiertelnie chora, a już na pewno nie w to, że jej życie nadaje się na serial. W wierszu „Materiał” pisała:

„Każde życie, powiadasz,

to materiał na książkę.

Czy aby na pewno?

Czy moje też?

Każda książka, powiadasz,

to materiał na życie.

Moja też?”.

Chyba nie wierzyła, że oprócz poezji, tekstów piosenek śpiewanych przez najlepszych polskich artystów i nuconych przez pokolenia Polaków kogoś może interesować jej życie prywatne. A jednak. „Kogo nie spotykam, słyszę: »znałem Agnieszkę«, »była taka i taka«, każdy opowiada mi o niej trochę inne historie. Każdy zapamiętał jakiś jej skrawek. To, co na nich zrobiło wrażenie”, mówi Magdalena Popławska, która w serialu „Osiecka” wyprodukowanym przez TVP (premiera 25 grudnia) zagrała tytułową rolę (młodszą Agnieszkę Osiecką gra Eliza Rycembel). I dodaje, że to dla niej spełnienie aktorskich marzeń i jednocześnie wielkie wyzwanie. „To olbrzymia odpowiedzialność, której ciężar zaczęłam czuć podczas samej produkcji. Bardzo trudno sprostać wszystkim oczekiwaniom, w przypadku tak znanej osoby, jak Agnieszka Osiecka. Nie chodzi tylko o moje poczucie odpowiedzialności względem idolki, ale o tysiące jej wielbicieli, o wszystkich, którzy ją znali”.

ADAM JAGIELAK/East News

W białe południe

„Dwa życia tobie sądzone, paniusiu, jakby dwa pokoje – w jednym pokoju jasno jest, a w drugim ciemno… Ty się w sobotę urodziłaś w białe południe. Kwiaty tobie dali i cukierki do kolebki. Ale łzy są na miejscu twojego przeznaczenia…”. Tak Agnieszka Osiecka zapamiętała przepowiednię Cyganki i przytoczyła ją w wydanej w 1970 roku debiutanckiej autobiograficznej powieści „Zabiłam ptaka w locie”.

Urodziła się w 1936 roku w Warszawie. Ojciec Agnieszki, Wiktor Osiecki, pochodzący z Belgradu, wychowany we Lwowie, pianista o korzeniach serbsko-włoskich i matka, Maria z Lipowskich Sztechmanówna, panna z dobrego domu, poznali się w kawiarni Sztuka i Moda. „Matka nigdy nie mówiła mi nic miłego: że byłam cudna jako dzidziuś, że miałam orzechowe oczka, że mówiłam gu-gu. Dla mojej mamy wszystko oprócz leżenia na kanapie wydawało się ryzykiem! Żyła jak ptak, który – raz śmiertelnie przerażony – już nigdy nie wyzbędzie się lęku”, pisała w „Salonie gier” w 1990 roku. Maria Pakulnis, która w serialu wcieliła się w postać Marii Osieckiej, mówiła: „Agnieszka raczej nigdy o swojej matce nie mówiła. Widziałam ją tylko raz podczas spotkania u niej w domu, w jej pokoju twórczym, pełnym książek, płyt i pamiątek. Utkwiło mi w pamięci, że pani Maria przemknęła przez przedpokój w szlafroku, machając nam na powitanie”.

Ojciec poetki, jak sama pisała, zawładnął jej duszą i w pewnym sensie ciałem, bo kazał jej pływać, grać w tenisa i ping-ponga. „Zaczął mnie wymyślać, kleić i fabrykować, czynić i opisywać. Jestem tworem jego fantazji i pracy”. Dzięki niemu miała wiele pasji, między innymi fotografię i języki obce. Znała angielski, niemiecki, francuski. „Agnieszka była osobą fascynującą, zupełnie odbiegającą od wszelkich norm. Była kimś absolutnie wyjątkowym. Naturalna, niezwykle wrażliwa, szalenie inteligentna i dowcipna. Jednocześnie zdystansowana i przyglądająca się światu”, wspomina Maria Pakulnis. „Rola mamy Agnieszki była dla mnie czymś magicznym i niesamowitym (…) chyba Agnieszka »wyraziła na to zgodę« i ta propozycja przyszła właśnie do mnie”, mówiła aktorka.

Fernando i Panna Czaczkes

„Zawsze wykazywałam ambicję zdobywania chłopców. Na takich, którzy usiłowali mnie podrywać, nie zwracałam uwagi”, pisała w swoim pamiętniku Agnieszka. Zofia Turowska, autorka książki „Osiecka. Nikomu nie żal pięknych kobiet”, pisała: „Zawsze była bardzo kochliwa. W jej pamiętniku niemal na każdej stronie występuje innych chłopiec”. I to się z wiekiem nie zmieniło. Może nie co stronę pojawiał się w jej dziennikach nowy mężczyzna, ale trzeba przyznać, że lista jej miłości jest imponująca, a na niej same gorące, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, nazwiska.

Pierwszą wielką miłością Osieckiej był poeta Witold Dąbrowski, który wprowadził ją do Studenckiego Teatru Satyryków (z STS związana była do 1972 roku i napisała dla nich 166 piosenek). „W Dusznikach byłam Agnieszką zakochaną. Ten jeden jedyny raz zakochaną tak, że nie obchodziły mnie moje własne hasła o niezależności”, pisała w „Testamencie” (rękopis znajduje się w Muzeum Literatury). Potem poznała Marka Hłaskę. Jędrzej Hycnar, grający go w serialu „Osiecka”, mówił: „Marek Hłasko w tym serialu występuje jako kolejny mężczyzna na życiowej drodze artystki. Widzowie serialu zobaczą Fernando (tak nazywała go Agnieszka) takim, jakim Panna Czaczkes (tak nazywał Agnieszkę) mogła go widzieć”. Agnieszka i Marek wymieniali mnóstwo listów, które Hycnar wykorzystał, by przygotować się do roli. „Dziewczyno, jeśli ty sobie wyobrażasz, że on się z tobą ożeni, to znaczy, że jesteś naprawdę głupia”, wspominała spotkanie z Leopoldem Tyrmandem, który wątpił, czy ich związek ma szansę przetrwać. „Niektórzy myślą, że to ja go porzuciłam. Ale jeśli nawet tak było – to ja go porzuciłam, aby nie zostać porzuconą. Zresztą – to nieprawda. To on mnie porzucił. To był niezwyczajny człowiek”, pisała w „Ratunku”. Jędrzej Hycnar tak podsumował Hłaskę: „Z jednej strony kobieciarz, kabotyn, dusza towarzystwa, megaloman twardo stąpający przez życie, z własnymi zasadami, niestroniący od alkoholu, a z drugiej człowiek nieskończenie wrażliwy, introwertyk popadający w silne stany depresyjne. Romantyk o ogromnym sercu, z niemal lirycznym pragnieniem miłości”. Osiecka twierdziła, że pewnie by się rozwiedli, bo chyba nie bardzo sprawdzała się w życiu z kimś drugim.

Agnieszka i mężczyźni

Trzydzieści lat starszy od niej Jerzy Giedroyc, twórca paryskiej „Kultury”, gotów był porzucić swoje samotne życie. Był też Wojciech Frykowski (w serialu gra go Mikołaj Roznerski). Przez rok byli małżeństwem (1963–1964), a pięć lat po rozwodzie został zamordowany przez bandę Mansona. Z dziennikarzem Mieczysławem Rakowskim spotykała się w tym samym czasie co z Jeremim Przyborą (w tej roli zobaczymy Grzegorza Małeckiego). Drugim mężem poetki był Wojciech Jesionka (1966–1970). Z Danielem Passentem (w tej roli Piotr Żurawski) była osiem lat. Urodziła mu córkę Agatę. Ojca swojego jedynego dziecka zostawiła dla Zbigniewa Mentzla, ale i z nim się rozstała. Planowała trzecie małżeństwo – z Michałem Kottem, jednak w ostatniej chwili on wybrał na żonę inną kobietę. Ostatnią jej wielką miłością i przyjacielem był André Hübner-Ochodlo.

ADAM JAGIELAK/East News

Aleksandra Szarłat w książce „Celebryci z tamtych lat. Prywatne życie wielkich gwiazd PRL” pisała: „Ciepła i miłości będzie później szukała u mężczyzn i kobiet. Ale gdy je dostanie, będzie serwować się ucieczką. A kiedy sama zostaje porzucona, przeżywa katusze. Z kolejnych związków Osieckiej zawsze ktoś wychodzi poraniony – ona lub mężczyzna, czasem oboje. Jerzy Urban tak pisał o „kolekcji” Osieckiej: „W tym domu stało słynne biurko ze szklanym blatem, a pod nim fotografie osób, które coś znaczyły, i trochę takich, które tylko tyle znaczą, że byli z Osiecką (…) Fry­kow­ski, człowiek światowej sławy, gdyż banda Man­so­na zamordowała go w Kalifornii razem z żoną Polańskiego. Był nawet ślubnym mężem Osieckiej. Spoczywają tam Andrzej Jarecki, Andrzej Wajda, Daniel Passent i Marek Hłasko, inżynier Jesionka – kolejny mąż ślubny”.

Pokój pełen światła

Życie zawodowe Agnieszki Osieckiej układało się znakomicie. Jako autorka tekstów debiutowała w Studenckim Teatrze Satyryków. Pisała felietony do „Głosu Wybrzeża”, do którego trafiła na praktyki studenckie (ukończyła dziennikarstwo na Wydziale Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego), „Nowej Kultury”, „Sztandaru Młodych” i „Po prostu”. Gdy zadebiutowała w Opolu, podczas pierwszego w historii festiwalu w 1963 roku, zdobyła kilka nagród. Główną za „Piosenkę o okularnikach” i sześć wyróżnień: „Białe małżeństwo”, „Czerwony kapturek”, „Gdzie jest szlagier”, „Kochankowie z ulicy Kamiennej”, „Solo na kontrabasie”, „Ulice wielkich miast”. W sumie napisała ponad dwa tysiące tekstów, które przyniosły jej wielką sławę.

Z przepowiedni Cyganki

Sprawy sercowe nie układały się po jej myśli. „Droga wszystkich moich szczenięcych flirtów wiodła od kokieterii i dużego zaangażowania z mojej strony (coś w rodzaju gry) do »sukcesu« i gwałtownej chęci wycofania się. Chęć ta była zawsze rozpaczliwa, tłamszona przez wyrzuty sumienia i poczucie odpowiedzialności wobec człowieka, którego sobie wzięłam właściwie nie wiadomo po co. Wszystkie moje powodzenia były moimi klęskami”, pisała w „Testamencie”.

Był też alkohol. Manuela Gretkowska w wywiadzie dla VIVY! opowiadała Krystynie Pytlakowskiej: „Nieszczęściem Osieckiej było, że ona miała nadmiar tej poezji, a rozcieńczała ją alkoholem. Była w swoim fachu jako kobieta osamotniona i wyjątkowa. Na pewno nie było jej łatwo. Piękna, utalentowana, przewyższała większość facetów gromadzących się wokół niej. Była taką femme fatale, z tym że bardziej fatale dla siebie niż dla nich”. Życie osobiste poetki układało się dużo gorzej niż zawodowe. Jakby jedno było ciemnym, a drugie jasnym pokojem z przepowiedni Cyganki.

Tego o mnie nie wiecie

„To był rak, ale udawała, że nic się nie dzieje. Nawet przed samą sobą. Wolała żyć, niż chorować. O chorobie dowiedziałam się w dniu jej ostatnich urodzin. Zaprosiła nas do siebie. W łazience, na szczotce zobaczyłam cały kłąb jej włosów, to wyglądało tak, jakby wypadła jej połowa kosmyków. Kiedy zobaczyłam te włosy, nagle zrozumiałam, że bierze intensywnie chemię. Zrozumiałam, skąd ostatnio ten festiwal kapeluszy, których nie zdejmowała, żeby nikt nie zauważył, że zniknął jej słynny koński ogon”, wspominała przyjaciółkę Krystyna Janda w książce „Osiecka. Tego o mnie nie wiecie”. Przyjaciele i znajomi nie zdawali sobie sprawy, jak było z nią źle. „Niektóre swoje słabości odkrywała jedynie przed moim tatą – nie wstydziła się przed nim ani swojej starości, ani swojej choroby. Przed nim nie musiała nikogo udawać. W ciężkich chwilach nie dzwoniła do nikogo z cyganerii, tylko do mojego ojca”, mówiła w książce „Osiecka. Nikomu nie żal pięknych kobiet” jej córka Agata Passent. I to ona zgodziła się, by powstał serial o życiu matki. „Agnieszka Osiecka była postacią niezwykłą, składającą się z wielu sprzeczności. Kochała, porzucała i była porzucana. Tworzyła z lekkością niezapomniane teksty, które trafiły do szerokiej publiczności. Jej piosenki mają tak ponadczasowy i uniwersalny przekaz, że stały się śpiewaną kroniką naszej współczesnej historii. To wszystko zainspirowało mnie do opowiedzenia o tej wspaniałej postaci i pokazania jej życia na ekranie. Na początku chciałam wyprodukować film o Osieckiej, ale jej życie było tak niezwykłe, że trudno było zmieścić tę fascynującą biografię w 90 minutach. Chciało się opowiedzieć więcej. I wtedy pojawił się pomysł na serial. Choć i w serialu mam niedosyt i żałuję, że to tylko 13 odcinków”, mówiła pomysłodawczyni i producentka serialu „Osiecka” Joanna Ochnik.

Reklama

„Nie wszyscy ludzie umieją być starzy. Agnieszka bała się starości. Udało jej się tego uniknąć. Dostała w prezencie bardzo ciekawe życie. Była bardem mojego pokolenia. »Piosenka o okularnikach« czy »Kochankowie z ulicy Kamiennej«, którą śpiewała Elżbieta Czyżewska, wyrażały myśli i odczucia generacji. Potem stała się po prostu świetną poetką. Oglądaliśmy świat poprzez jej wrażliwość”, twierdził Janusz Głowacki.

Reklama
Reklama
Reklama