Reklama

Poznali się w połowie lat 70. On był synem komunistycznego premiera Piotra Jaroszewicza, rajdowcem, playboyem i celebrytą. Mówiono o nim „Czerwony książę” albo „Extra mocny” nie tylko dlatego, że jak sam opowiadał kochał mocno i szybko. Miał koneksje i przywileje, których zresztą nie ukrywał. Lubił dziewczyny, imprezy i drogie samochody. Ona była już wówczas gwiazdą, związaną z Danielem Olbrychskim.

Reklama

Miał trzydziestkę, kiedy był już po dwóch rozwodach, z Basią i Iloną. Kiedy jako młody chłopak zapragnął się ścigać, samochód na rajd - Mercedesa – pożyczył mu premier Józef Cyrankiewicz. Miał go nie zadrasnąć i nie zrobił tego, bo kierowcą był bardzo dobrym. Potem na koszt państwa dostał kosztowną lancię stratost, która w ówczesnej Polsce znana była jedynie z pisma „Motor”. Oto historia romansu Maryli Rodowicz i Andrzeja Jaroszewicza!

Andrzej Jaroszewicz lubił dziewczyny i samochody

W rozmowie z Krystyną Pytlakowską w „VIVIE!” opowiadał o swoim życiu i statusie idola: „Podobno nadawałem ton, jak nosiłem baki czy wąsy, to inni je też zapuszczali. Przywiązywałem dużą wagę do stroju, do wyglądu - buty w szpic od Beczki, jeansy od Armaniego, piękny jedwabny garnitur, który uszył mi Bernard Hanaoka. Dłuższe włosy jak Beatlesi (…) Prawie co tydzień chodziliśmy na prywatki. Dzisiaj takich imprez się już się nie robi. Przychodziło po kilkadziesiąt osób i tańczyliśmy, podrywaliśmy dziewczyny. Często zdarzało się, że człowiek przychodził sam, a wychodził z kimś”.

Andrzej Jaroszewicz skończył prawo, ale bardziej od paragrafów interesowały go samochody, jeździł na rajdy, pracował w FSO na Żeraniu, gdzie podobno specjalnie dla niego stworzono stanowisko specjalisty ds. rozwoju. Miał gest, potrafił wszystkim gościom postawić wódkę, albo na prywatną zabawę sprowadzić kapelę z warszawskiego hotelu Victoria. Po latach okazało się, że jego życie miało też bardzo ciemne barwy, ale o tym za chwilę.

Zobacz też: Urszula Sipińska i Maryla Rodowicz – dwie piękne blondynki, dlaczego nie mogły na siebie patrzeć?

PAP/Chris Niedenthal

Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski: ich związek przechodził kryzys

Maryla Rodowicz - a właściwie Maria Antonina Rodowicz, bo tak brzmi jej prawdziwe imię – była wtedy w związku z Danielem Olbrychskim, wydawało się, że są dla siebie wymarzoną parą. Oboje byli na szczytach popularności, Maryla Rodowicz miała już na swoim koncie wielkie przeboje z „Małgośką” na czele. Daniel Olbrychski po rolach Azji Tuhajbejowicza i Kmicica był chyba najpopularniejszym polskim aktorem. Olbrychski naprawdę kochał „swoją Mańkę” jak mówił o Maryli. Jeździł z nią na koncerty, nawet nosił za nią gitarę, co przez pewien czas podobało mu się i bawiło go. Oboje wystąpili w muzycznym spektaklu Katarzyny Geartner i Ernesta Brylla „Zagrajcie nam dzisiaj wszystkie srebrne dzwony”, zaśpiewali w duecie trochę pompatyczną piosenkę „Wrócą chłopcy z wojny, jak należy”. Olbrychski pomieszkiwał u Rodowicz w jej mieszkaniu na Żoliborzu, chciał się z nią ożenić, ale czekał na rozwód - miał żonę, aktorkę Monikę Dzienisiewicz i kilkuletniego synka Rafała. Dziecko miał mieć też z Marylą, niestety piosenkarka poroniła, co oboje bardzo przeżyli.

Ich relacje wydawały się długo idylliczne. „Byliśmy szaleni. Potrafiliśmy przez dwa dni jechać konno, wierzchem z Warszawy do Drohiczyna, rodzinnego miasteczka Daniela. 120 km w jedną stronę! I z powrotem też! Zajęło nam to dwa dni przez pola i lasy, spaliśmy na jakimś sianie, wpadaliśmy do knajp po drodze jak do jakichś salonów na Dzikim Zachodzie, przytraczając konie obok przystanków PKS-u! A to wszystko w przaśnym PRL-u…”, wspominała Maryla Rodowicz. Ale w pewnym momencie na tym związku zaczęły pojawiać się rysy.

Jako para żyli w zawieszeniu, czekając na rozwód aktora. Nieustające trasy koncertowe Maryli Rodowicz zaczęły być dla Olbrychskiego po pewnym czasie męczące. Ona z kolei nie mogła bez tego żyć. Kochankowie zaczynają się mijać. Ona coraz rzadziej odbierała od niego telefony, a gdy podchodziła słychać było, że jest w towarzystwie. Albo dzwoniła, że nie przyjedzie, że przedłużono trasę. Daniel Olbrychski chodził coraz częściej sam do popularnej knajpy aktorów w SPATIF-ie, zapijał złość. „Trasy się przedłużały, wieczory w SPATIF-ie zaczeły być nieznośne", wspominał. Maryla Rodowicz szukała potem ukochanego po barach i domach przyjaciół. Wciąż się kochali, ale w tym związku było coraz więcej frustracji i złości.

Zobacz też: Maria Czubaszek i Wojciech Karolak przeżyli razem 40 lat. W tym tkwił sekret ich związku

Jan Rozmarynowski / Forum

Andrzej Jaroszewicz i Maryla Rodowicz: historia romansu

W takim momencie na drodze Maryli Rodowicz pojawia się Andrzej Jaroszewicz. Poznali się przez rajdowca Sobiesława Zasadę, biesiadowali razem, kiedy Zasada przypomniał sobie, że tego wieczoru miał odwiedzić znajomego. Wspomina Maryla Rodowicz: „Pojechaliśmy razem. Duża willa na Mokotowie. Andrzej był sam. Po półgodzinie zaciągnął mnie do sypialni. Byłam dość zaskoczona, że taki kolega szybki. Posadził mnie na łóżku, wcisnął do ręki gitarę i błagał, żebym mu pokazała chwyty bodajże do Diany. Zagrałam, a on zaśpiewał. Był zachwycony” (cytat za Onet.pl) Tak wyglądało ich pierwsze spotkanie.

Krążyły legendy, że Andrzej Jaroszewicz wynajmował samoloty, zjawiał się w miastach, gdzie koncertowała piosenkarka i zrzucał jej z nieba kwiaty. Albo wypisywał miłosne wyznania na niebie. Ale technicznie byłoby to dosyć trudne, zresztą sam Jaroszewicz zdementował te historie w rozmowie z magazynem „VIVA!”. Prawdą jest jednak, że przynosił piosenkarce kosze kwiatów, czasem kilkaset goździków, czasem różami wysłany był jej pokój hotelowy. „Maryla nie pozostawała obojętna na uporczywość zalotów”, opowiadał Daniel Olbrychski. Wiesław Uchański, wieloletni szef wydawnictwa „Iskry” mówił o Jaroszewiczu: „Nie był specjalnie przystojny, ale wywierał wrażenie na kobietach. Był kimś szczególnym, królewiczem, który może wszystko. I mógł naprawdę bardzo wiele. A kobiety intuicyjnie szukają takich mężczyzn”.

Któregoś razu Jaroszewicz poprosił ją by załatwiła wejściówki na swój koncert dla jego gości ze Szwecji. Zrobiła to, umówili się potem na wspólny wieczór. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że kiedy Andrzej wchodził do lokalu, kazał zamykać knajpę. „Wszyscy goście musieli wyjść, a on do rana śpiewał piosenki Elvisa Presleya, z zespołem, bo kiedyś wszędzie do tańca grała "żywa" kapela”, opowiadała.

Maryla Rodowicz widziała, że Andrzej Jaroszewicz ją adoruje, zresztą oboje czuli, że „ciągnie ich do siebie”. Piosenkarka raz nawet zaprosiła Jaroszewicza do swojego mieszkania, ale on przyszedł wtedy ze swoją trzecią żoną Ireną (Irena była potem przez 32 lata w szczęśliwym małżeństwie z Karolem Strasburgerem). Rodowicz zrobiła luksusowego w tamtych czasach „Strogonowa”, i przyjęła gości lekko roznegliżowana, w plażowej sukience. Żona Andrzeja Jaroszewicza zjawiła się w... futrze z rysiów syberyjskich.

Zobacz też: Rola Leszka z Daleko od szosy go zaszufladkowała? Tak dziś wygląda życie Krzysztofa Stroińskiego

Olbrychski i Jaroszewicz: bójka o Marylę

Spotykali się w czasie koncertów, wspólnie się bawili. W trakcie jednej z takich zabaw, u Ksawerego Franka ( ojca Katarzyny Frank Niemczyckiej), nagle zadzwonił Daniel Olbrychski domagając się, by Maryla Rodowicz natychmiast wróciła do domu. Ona się postawiła, pytając: „Co znaczy natychmiast?”. Aktor postanowił osobiście odwojować ukochaną. Wtedy też doszło do sceny, która stała się głośna i obrosła wielką legendą. Powtarzano sobie z ust do ust, że Daniel Olbrychski dał po twarzy synowi komunistycznego premiera za obrażenie Jana Pawła II. Zazdrość o Marylę Rodowicz była w tej historii na drugim planie. Czy tak było?

W rozmowie z Krystyną Pytlakowską, Andrzej Jaroszewicz opowiadał: „Ja się z nim nie biłem, to on mnie uderzył, gdy spałem u Ksawerego Franka na kanapie. Marylka opierała się o mnie głową i też spała, nawet nie wiedziałem, że spadł jej szlafrok i była nago. Daniel wpadł i walnął mnie w zęby, ale jakoś lekko, a później puścił wredną plotkę o papieżu, która mnie bardzo zabolała. Odszczekał wszystko w „Polityce”, ale do dzisiaj mnie za to nie przeprosił”. Maryla Rodowicz wspomina to krótko: „Furtka na posesję była zamknięta, więc przeskoczył przez parkan. Gdy wszedł do środka, Jaroszewicz dostał w dziób”.

Daniel Olbrychski miał dość, poczuł się upokorzony. Ich związek wszedł w fazę rozstania, które nie było łatwe, bo jednak łączyło ich wielkie uczucie. Zakończył się też krótki romans z Andrzejem Jaroszewiczem. „Zjawił się na moim ostatnim koncercie w Pradze, podjeżdżając nowym porsche 924. To był w zasadzie koniec naszej krótkiej dwutygodniowej znajomości. Rzekomo to jego tatuś nalegał na przerwanie romansu, straszony przez żonę Andrzeja, że ta wyjawi jakieś rodzinne tajemnice. Cierpiałam. Byłam zaangażowana w dużo większym stopniu niż Andrzej”, wspominała piosenkarka (cytat za onet.pl). Potem i Agnieszka Osiecka i Jerzy Urban wspominali nieco złośliwie, że Maryla Rodowicz: „Na widok każdego rozebranego mężczyzny zrywała się biedulka, bladła i mówiła drżącym głosem:”. Ciągle tkwił w jej oczach.

Innego czerwonego księcia nie będzie

Maryla Rodowicz zawsze miała słabość do znanych partnerów, romansowała z fotografikiem Krzysztofem Gierałtowskim, Danielem Olbrychskim, Andrzejem Jaroszewiczem - o jej wiązkach zawsze było głośno. W 1977 roku poznała reżysera Krzysztofa Jasińskiego, wyszła z niego za mąż, urodziła dwoje dzieci Jana i Kasię. W 1986 jej drugim mężem został Andrzej Dużyński, dzisiaj są rozwiedzeni ,mają syna Jędrka. Daniel Olbrychski związał się z Zuzanną Łapicką, a potem z Krystyną Demską-Olbrychską. Andrzej Jaroszewicz po zmianie ustroju w 1989 roku zajął się biznesem. W 1992 roku w okrutny sposób zabity został jego ojciec Piotr Jaroszewicz i jego żona Alicja Solska. To morderstwo jest niewyjaśnione do dzisiaj. Przy okazji sądowych zeznań wyszły na jaw nieznane historie.

Okazało się, że Andrzej Jaroszewicz stracił mamę, gdy miał 6 lat. Druga żona ojca Alicja Solska nie znosiła go, wspominał że była dla niego postacią jak z braci Grimm. Mówiła, że „trzeba go zlikwidować”. Ojciec, żeby go chronić wysłał go na wychowanie do swoich znajomych. Jednocześnie bardzo go kochał, miał do niego słabość większą niż do młodszego syna Jana. Andrzej Jaroszewicz miał różne przygody, także uczuciowe, ustatkował się u boku piątej żony, Alicji Grzybowskiej. Maryla Rodowicz wspominała go po latach: „Miał zawsze dużo pieniędzy, czuł od najmłodszych lat władzę ojca, zapewniającą mu swobodę działania. (...) Nie umiał sobie poradzić ani z życiem, ani ze sobą. Otoczony sforą kombinujących klakierów i lizusów, co zresztą lubił, był jaki był”. On sam mówi o sobie: „Byłem czerwonym księciem. Innego nie będzie”.

Czytaj także: Tak wygląda dziś życie Urszuli Sipińskiej. Jej obecna profesja nie ma nic wspólnego z muzyką...

Reklama

Korzystałam m.in z książek Maryla Rodowicz „Niech żyje bal", wyd. Dom Wydawniczy Szczepan Szymański, 1992 i Maryla Rodowicz, Maria Szabłowskiej „Maryla. Życie Marii Antoniny", wyd. Burda Publishing Polska, 2014

PAP/Janusz Uklejewski
Reklama
Reklama
Reklama