Zofia Merle po śmierci syna wycofała się z życia publicznego. Miała też córkę, ale to ukrywała
Jako matka przeżyła straszną tragedię
Zofia Merle odeszła w środę – 13 grudnia. Miała 85 lat, zmarła w warszawskim szpitalu Wolskim, po długiej i ciężkiej chorobie. Była nie tylko wspaniałą aktorką, ale też czułą i dobrą matką. Bardzo cieszyła się, gdy urodziła swojego jedynego syna Marcina Mayzela.
Podobno miała też córkę, ale ta relacja nie była już tak dobra i niemal przez całe życie aktorki pozostawała w tajemnicy. Może kiedyś ten sekret się wyjaśni, dzisiaj nie ma powodu go naruszać, skoro nie chciała tego sama Zofia Merle. Z syna była dumna, cieszyła się, że został reżyserem. Spotykali się na planie serialu „Na dobre i na złe”. Ona grała tam Genowefę Burczykową, i była to jedna z tych ról aktorki, które na zawsze zapadały w pamięć. Marcin Mayzel był przy tym serialu drugim reżyserem. Jak wyglądały ich relacje?
Zofia Merle, rodzina, relacje z synem
Zofia Merle-Mayzel urodziła się w 1938 roku w Warszawie. Na scenie debiutowała w Studenckim Teatrze Satyryków – STS. Do zawodowego teatru przyciągnął ją słynny Konrad Swinarski, obsadzając w „Operze za trzy grosze”, w prestiżowym Teatrze Współczesnym w Warszawie. Jak opowiadała w rozmowie z Dorotą Wellman, rodzina długo ukrywała przed babcią fakt, że Zosia została aktorką. Gdy się dowiedziała, powiedziała: „Do teatru? U nas w rodzinie nigdy upadłych kobiet nie było!”. Ale zbierała wycinki o wnuczce.
Zofia Merle szybko zrobiła karierę teatralną i filmową. Stworzyła wiele kreacji, ale widzowie pokochali ją w filmach Stanisława Barei, takich jak „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, „Miś”, seriale „Zmiennicy” i „Alternatywy 4”. Poruszające kreacje stworzyła w „Chłopach” (1973) oraz „Nocach i dniach” (1975). Jej talent docenił także reżyser Marek Koterski. Zaangażował ją do swoich najgłośniejszych filmów – „Dnia świra” oraz „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”. Na scenie kabaretowej występowała długo ze Stanisławem Tymem, przyjaźnili się, niektórzy brali ich za małżeństwo.
Zobacz też: Władysław Kozakiewicz: dorastał w piekle. Jego żona nie wiedziała, co przeżył w dzieciństwie
Zofia Merle - jej mąż Jan Mayzel był po rozwodzie z inną aktorką
Swojego przyszłego męża, aktora Jana Mayzela, Zofia poznała w latach 60. Był od niej starszy o osiem lat. W 1955 r. ukończył studia na PWST w Krakowie, zadebiutował małą rolą w filmie "Deszczowy lipiec". Zagrał wiele epizodycznych ról, m.in. w : "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz", "Alternatywach 4", czy "Kingsajzie". Rozpoznawalność zyskał dzięki roli Walentego w "Karierze Nikodema Dyzmy" i amatora kupna samochodu w "Zmiennikach".
Gdy się poznali z Zofią Merle, miał już za sobą jedno małżeństwo, z aktorką Zofią Kucówną. Po kilku latach związku Kucówna zakochała się bez pamięci w Adamie Hanuszkiewiczu. Jan Mayzel postanowił nie walczyć z ich uczuciem, zgodził się na rozwód. Na szczęście spotkał na swojej drodze Zofie Merle. Byli wspaniałą para przez ponad 50 lat. Gdy w 1971 roku urodził im się syn - Marcin, oboje byli uszczęśliwieni. Zofia Merle pytana po latach, jaką była matką, przyznała, że pozwalała dziecku na wszystko. I powiedziała, że syn jest chyba z niej zadowolony.
Marcin Mayzel wychowywał się w artystycznej atmosferze. Rodzice chętnie zabierali go do teatrów i na plany seriali oraz filmów. Jak opowiadała jego mama: „Skończył matematykę, potem poszedł na kierunek menedżerski. Studiował produkcję filmową. Aż został drugim reżyserem. Lubi latać kilkanaście godzin po planie filmowym”. Zofia Merle, gdy poznała Jana Mayzela, też miała już za sobą małżeństwo i córkę. Dlaczego o niej nie mówiła? Może dlatego, że ich relacje nie były najlepsze, nie układały się tak, jak pewnie życzyłaby sobie tego aktorka.
Zobacz też: Ostatnie lata Zofia Merle przeżyła w samotności. Pożegnała ukochanego męża i syna
Zofia Merle: dumna mama
Marcin Mayzel skończył łódzką Filmówkę na kierunku produkcji filmowej. Został reżyserem. Pracował na planie takich produkcji, jak „Na dobre i na złe” (wystąpił nawet w kilku odcinkach), „Prosto w serce”, „Paradoks” czy przy filmie „Baczyński”. Rodzice zawsze byli z niego dumni. Pani Zofia nazywała siebie w czepku urodzoną. Podkreślała, że dostała od losu więcej, niż się spodziewała. Mąż i syn byli dla niej całym światem, śmiała się, że najbardziej ze wszystkich ról cieszy ją rola gospodyni domowej. Świetnie gotowała, jej ciasteczka – merletki stały się legendą. „Tyle lat udało mi się przeżyć bez stresów, ambicjonalnej szarpaniny, zawiści i zazdrości. Dlaczego? Bo nie przywiązuję się do ról, samochodów, przedmiotów, ale do ludzi. W wolnych chwilach szyję płaszcze z gałganów, czytam książki, oglądam filmy i piekę ciasta. Nie znam pojęcia nudy”, podkreślała w jednym z wywiadów.
Zobacz też: Nigdy nie przestała go kochać. Gdy zmarł, nie zgodziła się, by spoczął pod krzyżem...
Rodzinna tragedia
Ale w 2013 roku wydarzyła się tragedia. Syn Zofii Merle, Marcin Mayzel zmarł po walce z chorobą nowotworową. Miał zaledwie 42 lata. Pozostawił pogrążoną w żałobie żonę oraz dwóch synów: Stanisława i Krzysztofa. Na jego pogrzebie przyjaciel rodziny, Stanisław Tym, zagrał na harmonijce ustnej jedną z ulubionych szkockich melodii zmarłego. Pamiętał Zofię Merle jeszcze z czasów jej ciąży, grali razem w brydżyka, rozśmieszał ją. Trudno sobie wyobrazić, jak bardzo aktorka przeżyła ten cios. Zwykle to dzieci chowają rodziców, tym razem było inaczej. Nie była już w stanie grać. Pojawiała się jako aktorka sporadycznie.
Rafałowi Dajborowi, autorowi książki o Stanisławie Barei, powiedziała: "Od kiedy umarł mój syn, takie słowa jak teatr, film, telewizja, radio, dubbing, estrada i kabaret stały się dla mnie tylko pustymi dźwiękami oznaczającymi sprawy, z którymi nie chcę mieć już nigdy więcej nic wspólnego". Zniknęła z publicznego życia, z seriali „Klan”, „Graczykowie”. Była schorowana, przeszła wylew, po którym wróciła do formy i do pracy, ale odejście syna było zbyt dużym ciosem, by wrócić do normalnego życia. Próbowała wrócić na chwilę w 2018 roku, ale ostatecznie z tego zrezygnowała. Całym światem stały się dla niej wnuki.
Zobacz też: Aktorzy serialu ''Klan'' wspominają pracę z Zofią Merle. Ich słowa wzruszają
Zofia Merle ostatnie lata
Na szczęście u jej boku był mąż. Wspierali się nawzajem. Mieszkali na warszawskim Żoliborzu, pani Zofia lubiła, gdy mąż był w domu, bo gdy zostawała sama, trudno jej było sobie poradzić z tęsknotą za synem. Kiedy Jan Mayzel zmarł 30 grudnia 2021 roku, dla aktorki był to kolejny ogromny cios. Miał 91 lat. Jak napisał Wiktor Zborowski, Jan Mayzel był uroczym kumplem. Gawędziarzem. Biesiadnikiem.
Zofia Merle przez ostatnie lata chorowała, nie była nawet w stanie pojawić się na pogrzebie męża. Zmarła 13 grudnia. W wywiadzie dla "Vivy" powiedziała: „Nigdy nie czułam, że mam jakąś misję, że niosę kaganek. Niech ważne rzeczy ludzie wynoszą z domu. My powinniśmy im dawać radość. Od wielkich rzeczy są autorytety, a Merle jest od rozśmieszania. A w ogóle w głębi duszy jestem gospodynią domową, która sobie dorabia jako aktorka”