Reklama

Był artystą przez duże A. Z wykształcenia grafik, zasłynął głównie jako malarz akwareli, pasjonował się także muzyką. Zawodowo odnalazł się jako aktor, chociaż nie umiał zapamiętać nawet dwóch linijek tekstu. Potrafił za to świetnie improwizować, publiczność kabaretowa go kochała. Rozśmieszał do łez, nie wygłaszając nawet jednego słowa. W życiu prywatnym Krzysztof Litwin zmagał się z uzależnieniem od alkoholu, co doprowadziło do rozpadu jego małżeństwa...

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 19.06.2024 r.]

Krzysztof Litwin: kariera aktorska, największe role, talent komediowy

Urodził się w 1935 r. w Krakowie, mieście, które kochał do końca swoich dni. Po ukończeniu Liceum Sztuk Plastycznych dostał się na wydział grafiki w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wkrótce zasłynął jako akwarelista, jego obrazy zyskały rozgłos nawet za granicą, ale nie zamierzał na tym poprzestać. Zaczął tworzyć biżuterię i pisać. W latach 50. nawiązał współpracę z artystami z Piwnicy pod Baranami, którzy prezentowali napisane przez niego treści na scenie. Później komponował też muzykę.

To on był autorem muzyki do pierwszego Piwnicznego hymnu — "Ja ci śrubkę wkręcę w radio", czyli "Leokadii". "Komponowałem piosenki, ale nie znałem nut, więc gdzieś te wszystkie melodie się zawieruszyły", wspominał.

Obserwując występy swoich kolegów z Piwnicy i żywe reakcje publiczności na nie, Krzysztof Litwin sam zapragnął znaleźć się w tym miejscu. Dostał swoją szansę i to właśnie Piwnica była miejscem jego scenicznego debiutu. Początkowo niewielu wierzyło, że ten młody chłopak skrywa aktorski talent, ale bardzo szybko dowiódł, że ma w sobie niesamowity potencjał. Publiczność go pokochała.

Nazywano go "performerem komedii rozgrywanej między sceną a widownią". "Na scenie był nieobliczalny. Nie potrafił nauczyć się na pamięć dwóch zdań, więc nie wiadomo było, czym zaskoczy kolegów. Ale z każdym tekstem, nawet najmarniejszym, potrafił zrobić cuda" — mówiła o Litwinie Magda Sokołowska. Wspominając Piwnicę i jego artystyczne początki tam, on sam mówił: "Wszystko tam płynęło. Pięknie, wesoło, szybko, wariacko, tragicznie, nostalgicznie".

Pod koniec lat 50. debiutował na ekranie we "Wspólnym pokoju" Wojciecha Jerzego Hasa. Łącznie zagrał w ok. 80 produkcjach, m.in. w "Rękopisie znalezionym w Saragossie", "Pieczonych gołąbkach" i "Lalce", pojawił się też w "Czterech pancernych i psie", "Niewiarygodnych przygodach Marka Piegusa" i "Przygodach psa Cywila". Ta ostatnia produkcja przyniosła mu największą popularność. Widzowie zapamiętali go dzięki roli flegmatycznego i nieporadnego sierżanta Walczaka.

Na ekranie Krzysztof Litwin stworzył niezapomniany duet ze swoim psim partnerem, choć w rzeczywistości nie żywił do zwierzęcia aż tak dużej sympatii. "To były bardzo trudne zdjęcia" – opowiadał dla portalu Pisarze reżyser Krzysztof Szmagier. "Grający role milicyjnego przewodnika Krzysztof Litwin, mimo że zagrał wspaniale, podejrzewam, że w ogóle nie lubił psów. A psi aktor, mój prywatny pies Bej, niemający nic wspólnego z milicyjną tresurą, zmuszał do robienia wielokrotnych dubli".

Czytaj też: Maria Bojarska i Tadeusz Łomnicki: "Poznałam potwora", mówiła o aktorze jego piąta żona

Kraków 11.1964. Wieczór w kabarecie Piwnica Pod Baranami, Krystyna Zachwatowicz, Tadeusz Kwinta, Krzysztof Litwin

meg PAP/Henryk Makarewicz

Krzysztof Litwin: jego życie poza sceną dalekie było od sielanki

Swoją żonę Małgorzatę spotkał w klubie Jaszczury. Podeszła do niego, przywitała się i przetańczyli całą noc. Potem przyszedł ślub i zostali rodzicami, ale w żadnym z tych momentów Krzysztof Litwin nie przestał być sobą — roztargnionym, chaotycznym artystą. Pewnego razu zostawił syna w parku i wrócił do domu sam. "Taki był Krzysiek - rozkojarzony, nieobecny, z innego świata. Miał urok rozbójnika, wdzięk dziecka", mówiła o nim jego żona.

Byli małżeństwem 20 lat, dopóki nie rozdzieliło ich jego uzależnienie. Krzysztof Litwin bardzo często zaglądał do kieliszka, wyznawał regułę Piotra Skrzyneckiego, że "alkohol otwiera wyobraźnię", a o jego alkoholowych wyskokach krążyło dużo anegdot.

Pewnego razu, po jednej z libacji, nie chcąc jeszcze kończyć wieczoru, poszedł z kolegami do domu duchownego Franciszka Macharskiego, ale ku rozczarowaniu całej grupy nie miał on w domu alkoholu. Wtedy pojawił się pomysł, żeby po wódkę wysłać młodego księdza — Karolę Wojtyłę. "Wznieśliśmy toast ekumeniczny, wypiliśmy na drugą nóżkę i w naprawdę błogich nastrojach opuściliśmy Franciszkańską 3", opisywał tę historię Marek Karewicz w książce "Big Beat".

Alkohol odbił się poważnie na zdrowiu Krzysztofa Litwina. Zachorował na nowotwór krtani, w ostatnich chwilach była przy nim jego była żona, która do końca okazywała mu wsparcie. Aktor zmarł 8 listopada 2000 roku w rodzinnym Krakowie, miał 65 lat.

Zobacz też: Nazywano go Wielkim Zelwerem. Aleksander Zelwerowicz zagrał 800 ról i otrzymał tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata

Reklama

Źródła: kultura.gazeta.pl, kultura.onet.pl

Reklama
Reklama
Reklama