Reklama

Sympatię widzów i popularność przyniosła mu rola w kultowej polskiej komedii Kogel-mogel! Zdzisław Wardejn wcielał się tam w postać profesora Wolańskiego. Od tamtej pory aktor miał okazję stworzyć jeszcze wiele kultowych postaci. A co wiadomo na temat jego życia prywatnego?

Reklama

Kariera Zdzisława Wardejna

Zdzisław Wardejn przyszedł na świat 21 kwietnia 1940 roku w Warszawie. Aktor nie miał łatwego dzieciństwa. Jego tata zginał podczas wojny. Został sam z mamą. Podkreślał, że był niesfornym, niegrzecznym chłopakiem. „Wychowywałem się z matką, ojciec zginął w czasie wojny. Cały czas musiałem grać jakieś role rodzinne. To były nieustanne udawanie i odgrywanie kogoś innego. Przez matkę aktorstwo wyćwiczyłem w sobie”, tłumaczył w wywiadzie.

Od zawsze marzył o związaniu swojego życia z aktorstwem, chociaż wątpił w swoje umiejętności. Miał jednak wszystko, co było niezbędne do osiągnięcia sukcesu w tej profesji. W szkole współpracował z kółkiem dramatycznym. „Pamiętam, że zagrałem epizod i zobaczyłem, że koledzy pozytywnie zareagowali na moją grę. Spodobała mi się ta reakcja. Bardzo szybko chciałem czegoś więcej”, zwierzał się w Świat i Ludzie. Po maturze postanowił zdawać do szkoły teatralnej. Rodzina była zaskoczona jego wyborem i nie do końca podchodziła do niego entuzjastycznie. Zdzisław Wardejn tłumaczył potem, że aktorstwo było postrzegane przez najbliższych jako wstyd.

„Chodziłem do Technikum Energetycznego. Wstawałem codziennie na szóstą rano. Perspektywa zrywania się tak codziennie przez całe życie przerażała mnie. Ciągle rozmyślałem, jakby tu znaleźć jakieś lżejsze zajęcie. Tak się złożyło, że w naszej szkole było kółko teatralne. Teatrem wtedy się nie interesowałem, ale kiedy nauczyciel ogłosił nabór do kółka, zgłosiłem się. Zacząłem występować i zyskałem w szkole sporą popularność. Pod koniec technikum grałem już w półzawodowym teatrze”, żartował w jednej z rozmów.

Zdzisław Wardejn został absolwentem Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie i ukończył wydział reżyserski na tej samej uczelni. Aktor debiutował na ekranie w filmie „Przeciwko Bogom” Huberta Drapelli. Z kolei po raz pierwszy na scenie pojawił się w „Rekonstrukcji poety” w 1961 roku. Zdzisław Wardejn był związany z teatrami: Lubuskim, Polskim w Poznaniu, Teatrem Rozmaitości w Krakowie, Teatrem Narodowym w Warszawie, Teatrem Nowym, a także Teatrem Dramatycznym w Warszawie.

Ogromną sympatię i popularność przyniosła mu rola docenta Mariana Wolańskiego w kultowej serii filmów Kogel-mogel. Aktor wspomina z sentymentem czas pracy na planie. „Staraliśmy się z całych sił. Współpracę z koleżankami i kolegami z planu filmowego do dzisiaj wspominam z ogromną przyjemnością. To był naprawdę zgrany team - z moją serialową żoną, graną przez Ewę Kasprzyk, mamusią, graną przez nieodżałowaną Małgorzatę Lorentowicz, a nade wszystko z Grażynką Błęcką-Kolską, która w roli Kasi Solskiej sprawdziła się znakomicie! Można powiedzieć, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty”, mówił w rozmowie z TeleTygodniem. Ale na swoim koncie ma szereg niezapomnianych kreacji w „Starej Baśni”, „Komedii Małżeńskiej”, „W labiryncie”, „Piłkarskim pokerze” czy „Och Karolu”

Nie każdy wie, że aktor jest także ceniony za granicą. Wielokrotnie namawiano go, żeby kontynuował swoją karierę poza Polską. „Nigdy się jednak na to nie zdecydowałem. Ale też nigdy nie żałowałem tej decyzji. Wiedziałem, że prędzej czy później stałbym się obywatelem drugiej kategorii. A nie chciałem do tego dopuścić. Wolałem zostać zapamiętany jako polski artysta, który wychował parę pokoleń aktorów w Holandii. Oni zostali tam gwiazdami! A ja miałem w tym swój udział”, tłumaczył.

Zobacz też: Przyczyny śmierci Dariusza Siatkowskiego nigdy nie zostały wyjaśnione...

Polfilm 1/east News

Kadr z filmu Kogel-mogel

Zdzisław Wardejn przeżył własną śmierć?!

Zdzisław Wardejn wyjawił, że mimo dramatycznych przygód w życiu udaje mu się być życiowym optymistą. Aktor przeżył własny pogrzeb! Podczas wydarzeń Poznańskiego Czerwca 1956 roku trafił na komisariat przy ul. Matejki w Poznaniu i nie było go w domu przez kilka dni. Rodzina pomyślała o najgorszym scenariuszu, zwłaszcza, że nie było łatwo dotrzeć do jakichkolwiek informacji. Najbliżsi wyprawili pogrzeb jakiemuś chłopakowi, który był podobny Zdzisława Wardejna.

„Matka szukała mnie wszędzie. W kostnicy szpitala znalazła zwłoki młodego mężczyzny, zapisane jako N.N. 5092/56, w których mnie rozpoznała. Jak się potem okazało to był 25-letni Kazimierz Wieczorek. Moja matka go pochowała jako mnie. Wróciłem do domu kiedy zostałem wy z aresztu. Wszyscy byli w szoku, zaskoczeni i uradowani. Reżyser Michał Dudziewicz w 1997 roku nakręcił o tym film dokumentalny „Paradoks o konduktorze”. To była historia tego zastrzelonego młodego mężczyzny, za którego mnie wzięła matka", mówił Zdzisław Wardejn w rozmowie Zamkowymi Propozycjami Kulturalnymi w 2020 r.

Gdy aktor wrócił do domu, akurat trwała stypa. „Kiedy mnie zobaczyli to wszyscy płakali i ściskali mnie. Matka była w szoku", dodawał. Dopiero po dwóch miesiącach, aktor znów został wpisany do ewidencji. „Wtedy bowiem unieważniono mój akt zgonu. Można powiedzieć, że przez dwa miesiące nie żyłem”, mówił w jednym z wywiadów.

Sprawdź też: Choroby, śmierć syna... Jakie tajemnice skrywa życie Jerzego Turka?

INPLUS/East News

Zdzisław Wardejn prywatnie

Zdzisław Wardejn niedawno obchodził 81. urodziny. Jest w świetnej formie, a to zawdzięcza przede odpowiednim ćwiczeniom. Od lat chodzi na jogę! „A mnie po godzinie ćwiczeń chce się po prostu żyć. Do ćwiczeń nakłonił mnie mój syn. Dzięki Przemkowi zrozumiałem jak ważna może być joga. On jest psychoterapeutą ajurwedyjskim. Prowadzi odpowiednie kursy. Przez jakiś czas uczył się w Indiach”, zdradził w wywiadzie dziennikowi Fakt.

Prywatnie Zdzisław Wardejn jest szczęśliwym mężem. Aktor związał się z Małgorzata Pritulak. Wspólnie doczekali się dwóch synów: Przemysława i Franciszka. „Na szczęście obaj postawili na dużo stabilniejsze zawody. Aktorstwo to przecież bardzo niepewny kawałek chleba. Niesie ze sobą niepokój. Trudno w nim znaleźć swoją prawdę, a bywa, że i pracę”, komentował Zdzisław Wardejn w rozmowie z TeleTygodniem.

Aktor nie zwalnia tempa i nie myśli o emeryturze. Zdzisław Wardejn występuje w teatrze, gra w filmach i zajmuje się dubbingiem. Mogliśmy podziwiać do w „Prawie Agaty", „Ja to mam szczęście!", „Zbrodnia", „Rojst", „Panu T” czy „Na krawędzi". Zagrał w filmie Boże Ciało w reżyserii Jana Komasy. Tam wcielał się w rolę księdza. „Wreszcie spełniłem marzenie mojej mamy! Ona zawsze chciała bym został księdzem i teraz dzięki Jankowi to się wreszcie udało. (...) Dla mnie to też było ważne doświadczenie. Byłem niezwykle zadowolony, że Komasa dał mi rolę księdza. W końcu miałem wiernych parafian, którym mogę coś powiedzieć. A oni w skupieniu słuchali. Nawet potem mnie prosili - a to byli statyści z małej miejscowości, gdzie kręciliśmy film- "Niech pan koniecznie u nas zostanie proboszczem" (śmiech)”, mówił Maciejowi Kucharskiemu.

Źródło: Film Wp.pl, Interia Film, Wywiad ze Zdzisławem Wardejnem, Interia, Interia Film

Artur Zawadzki/REPORTER

Zdzisław Wardejn z żoną

Reklama

MIECZYSLAW WLODARSKI/REPORTER

Reklama
Reklama
Reklama