Zbigniew Nienacki: blagier i mitoman. Podawał kilka wersji swojego życiorysu. Tajemnice Pana Samochodzika
Biografom niełatwo było opisać jego życie
- Agnieszka Dajbor
Jeden z najpoczytniejszych polskich pisarzy, autor kultowej serii o przygodach Pana Samochodzika, ale i erotycznych powieści, które w PRL-u sprzedawano spod lady. Uciekał od ludzi, był komunistą, nosił pistolet za pasem. Dzisiaj wciąż jest odkrywany, minionego lata ukazała się jego kolejna biografia. Historia Zbigniewa Nienackiego to materiał na świetny film. Artykuł ukazał się w magazynie VIVA! w październiku 2023 r.
Artykuł aktualizowany na VUŻ 11.08.2024 r.
Kim był Zbigniew Nienacki?
Był zanurzony po uszy w komunę, a zarazem jakoś niezależny. W Jerzwałdzie stworzył własny świat, radził sobie w pionierskich warunkach, bez prądu i bieżącej wody. Wystarczyły mu las, jezioro, cisza. Kto by tak nie chciał żyć? "Tę naszą literaturę trzeba wyciągnąć z zaścianka, z zakurzonego pokoju. Ja to robię! Jestem wielkim odkurzaczem! Chcę być konkurencyjny dla wszystkiego, co będzie!”, mówił o sobie Zbigniew Nienacki.
Był jednym z najpoczytniejszych pisarzy w PRL-u, choć jako osoba mało znanym, poza gronem wielbicieli, którzy odwiedzali go w domu, w Jerzwałdzie i mówili o nim czule „Nienaś”. Jego najbardziej znany bohater Pan Samochodzik stał się atrakcyjny dla kilku pokoleń czytelników – łączy dzisiejsze babcie i wnuczki. Netflix zrealizował nawet nową wersję najbardziej znanej książki z tej serii „Pan Samochodzik i templariusze”. Choć trzeba dodać, że nie podbiła ona serca fanów.
Zbigniew Nienacki, blagier i mitoman, podawał kilka wersji swojego życiorysu i biografom niełatwo było opisać jego życie. Niepewne były nawet tak proste fakty, na przykład to, czy pisarz miał, czy nie miał matury. Ukrywał istnienie starszego brata, bo Janusz był AK-owcem, a Zbigniew komunistą, który AK-owców zwalczał. Opowiadał, że pochodzi z lekarskiej rodziny, co było bzdurą. Lekarzem był tylko jego syn Marek.
Miał trudny charakter. Był arogancki, a zarazem zakompleksiony, spragniony uznania warszawskiej kawiarni, która go lekceważyła. „Osiągnąłem szczyty popularności czytelniczej, o jakiej dotąd marzyło wielu pisarzy w naszym kraju. Nikt mnie nie musi lubić. Szczególnie krytyk. Ale kiedy wchodzę na jakąś salę, przynajmniej powinni z tego jednego tytułu zdejmować czapki”, tłumaczył z pasją. Sławę przyniosły mu powieści dla młodzieży, ale w komunie obwołano go także naczelnym pornografem partii. Tak został nazwany po wydaniu książki „Raz w roku w Skiroławkach” z 1983 roku. Powieść sprzedała się w ponad milionie egzemplarzy, w dużej części spod lady. Była zaczytywana i wyśmiewana. Tadeusz Konwicki pisał o niej „Skirowałki”.
Sam Nienacki uchodził za erotomana, który biega po Jerzwałdzie za dziewczynami i ciągle ślini się i gada o seksie. Został nawet tak sparodiowany w „Szopce noworocznej” w 1985 roku: „Był sobie raz Pan Samochodzik/Gwałciciel małych motorynek/Silnik mu jeszcze dobrze chodził/Gdy spotkał Panią Limuzynę…”. A jednak Zbigniew Nienacki ciągle fascynuje, przykuwa uwagę, powstają kolejne biografie pisarza. Najnowsza, Jarosława Molendy, nosi tytuł „Nienacki. Skandalista od Pana Samochodzika”. Dlaczego Nienacki tak ciekawi, co w jego życiu dzisiaj odnajdujemy?
Czytaj też: Gerard Depardieu łączy wspaniałe role ze skandalami i tragediami w życiu osobistym
Pan Samochodzik
Na pewno jednym z powodów zainteresowania Nienackim jest nieprzemijająca sława pisarza jako autora serii o przygodach Pana Samochodzika, detektywa ikony, polskiego Indiany Jonesa. Ta seria otworzyła Nienackiemu drogę do kariery, poczynając od pierwszego tomu „Uroczysko”, wydanego w 1957 roku. Powieść miała początkowo tytuł „Święty relikwiarz”, pisarz zaniósł ją do wszechwładnej w latach 50. redakcji „Nowej Kultury”, w której została odrzucona. Nienacki, wtedy jeszcze piszący pod swoim prawdziwym nazwiskiem Zbigniew Tomasz Nowicki, usłyszał, że może pracować najwyżej na budowie i nigdy niczego nie opublikuje. Pomógł Jerzy Putrament, który poradził, by autor zaczął nowe życie, pisząc pod pseudonimem, a tytuł książki zmieniono na „Uroczysko”.
„Pan Samochodzik to ja”, mawiał Zbigniew Nienacki, który wprowadził odważnie do naszej literatury dla młodzieży dorosłego bohatera. W dodatku muzealnika! Tomasz NN (od nazwiska i pseudonimu autora Nowicki Nienacki), zwany Panem Samochodzikiem, to detektyw, który ratuje skarby polskiej kultury, a przy okazji rozwiązuje historyczne zagadki. Do tego jeździ niesamowitym samochodem amfibią, który wygląda pokracznie, ale pod maską ma silnik Ferrari. Ten samochód, godny Jamesa Bonda, rozbudzał wyobraźnię nie tylko chłopców. Jak napisał Jarosław Molenda, Nienacki stworzył bohatera instytucję, który dorobił się biblioteki swego imienia, własnych fanklubów i stron internetowych.
Kolejne pokolenia czytelników organizują wycieczki śladami Pana Samochodzika do Fromborka, nad Jeziorak czy do miejsc z „Księgi strachów”. Zbigniew Nienacki napisał 12 kanonicznych powieści z tej serii, nie chciał pisać kolejnej, 13. Był chory na serce i znudzony swoim bohaterem. Mówił: „Jak każdy ateista jestem przesądny, boję się śmierci”. Ale zapotrzebowanie na nowe przygody słynnego detektywa było tak duże, że do pracy zaangażowano innych pisarzy, między innymi Andrzeja Pilipiuka, Arkadiusza Niemirskiego. Ukazało się 160 nowych tomów (!) o przygodach detektywa amatora. Takiej żywotności nie miała chyba żadna polska powieść, choć wiele miało kontynuację, choćby „Trylogia”.
Zobacz również: Daniel Olbrychski i Jan Englert rywalizowali o względy tej samej kobiety! Atmosferę podgrzewał Kazimierz Kutz
Zbigniew Nienacki: życie prywatne
Kiedyś erotyczne powieści Nienackiego budziły śmiech i zażenowanie. Czytano je z wypiekami na twarzy. Takich powieści nikt w Polsce nie pisał. Szokowały zacnych wielbicieli przygód i zagadek Pana Samochodzika. Po latach patrzy się na nie z większym dystansem. Chociaż trudno nie uznać, że erotyka jest u Nienackiego nie tyle zmysłowa, ile megafizjologiczna. Mówiąc elegancko, „bliska natury”. Do kobiet, którymi zawsze chciał się otaczać, Nienacki miał podejście dość konserwatywne. Dzisiaj śmieszne. Uważał na przykład, że kobieta powinna być molestowana, a jak nie jest, to może się tym tylko martwić.
Utyskiwał, że w literaturze dla dziewczyn popularyzuje się bohaterkę „szeryfa w spódnicy” lub spodniach, kobietę kapitana statku, inżyniera, wybitnego lekarza, a za mało albo wcale nie mówi się o ideale kobiety żony, kobiety matki, kobiety kapłanki domowego ogniska, owego „dobrego ducha”. Ale w życiu był daleki od tych konserwatywnych przekonań. Czy Helena Dąbska, później Nowicka, była dla Zbigniewa Nienackiego „dobrym duchem”?
Była jego koleżanką z łódzkiej filmówki. Studiowała produkcję filmową, on scenopisarstwo. Poznali się w kawiarni Fraszka, spotykali w Honoratce. Ślub wzięli w 1952 roku. Rok później przyszedł na świat ich syn Marek, przyszły lekarz anestezjolog, zmarły przedwcześnie w 1999 roku.
Szczęście rodzinne nie trwało długo, Nienacki zdradzał żonę, w pewnym momencie wyniósł się od niej i 15-letniego syna do Jerzwałdu. „Jesteśmy nowoczesnym małżeństwem. Każde z nas realizuje swe plany życiowe. Uważam, że pisarz nie powinien kobiecie, z którą żyje, odbierać osobowości”, tłumaczył w jednej z rozmów. Formalnie nigdy się nie rozwiedli, z czasem żona zaczęła przyjeżdżać do niego na wieś, na wakacje. Ale nigdy długo nie zostawała, nie przepadała za życiem na wsi.
Zbigniew Nienacki: związek z nastolatką
W połowie lat 60. wyjechał z Łodzi do Jerzwałdu, na Mazury. Twierdził, że jest wypalony, że stanie się „literackim upiorem powielającym wątki ze swojego życia”. Zaczął nowe życie z nową kobietą u boku. Jego wybranką została 17-letnia Alicja Janeczek, niemal rówieśnica jego syna. Bał się, że będzie posądzony o romans z nieletnią.
Poznali się w 1969 roku w Iławie, Nienacki jeździł do Iławy na obiadki i „wygarniał panienki”. Alicja była dziewczyną z bloku, córką alkoholika. Zbigniew Nienacki był dla niej człowiekiem z innego świata, wykształconym, szarmanckim, zadbanym, bogatym. Podjeżdżał po nią samochodem. Zakochała się w nim bez pamięci.
Zbigniew Nienacki wahał się, czy ryzykować stały związek z kochanką. Pisał do niej: „Nie powinnaś, Alis, angażować uczucia w tego rodzaju ludzi, co ja. Po pierwsze: jestem grubo od Ciebie starszy. Po drugie: jestem trochę lekkoduch, zmienny. I w ogóle mam strasznie dużo wad, i to okropnych. Postaram się zrobić wszystko, aby siebie Tobie obrzydzić i zniechęcić. Na początku spełniam Twoją prośbę i przesyłam Ci swoją fotografię. Jest wystarczająco brzydka, a ja na niej tak źle wyglądam, że Ci wszystko przejdzie”.
Z kolei ona pisała w liście z 22 listopada 1972 roku: „Przez cały czas nic, tylko się uczę i myślę o Tobie. Widzę Cię z Protem w parku Poniatowskiego, widzę Cię w domu, jak siedzisz w fotelu, a u Twych nóg leży pies. Och, jak mu zazdroszczę, że jest tak blisko Ciebie. Widzę Cię także w Honoratce. Tęsknię za Tobą, Zbyszku. Ale cierpliwie będę czekać, jak długo zechcesz”.
Ich związek wydaje się wręcz nieprawdopodobny przez totalne podporządkowanie się Alicji. Traktowała go jak Boga, mówiła o nim „Pisarz”, albo „Pan Nienacki”. Gdy przyjeżdżała żona, wynosiła się z domu, gdy przyjeżdżali oficjalni goście – też, bo przecież jej ukochany był żonaty. Patrzyła przez palce na romanse Nienackiego, choć cały Jerzwałd gadał, że chodził nie na ryby, a z dziewczynami po lesie. Urządzał orgie z licealistkami. Alicja czekała, cieszyła się każdą chwilą u jego boku. Robiła wszystko, by spełnić jego potrzeby, była opiekunką, muzą, kochanką, powierniczką jego żalów i tyrad.
Deklarował, że wierzy w miłość, „która potrafi nie tylko uskrzydlić, ale nawet odmienić osobowość człowieka. Miłość jednak to dla mnie – jak napisałem – nie jedno uczucie, ale cały zespół uczuciowy. To jak gdyby oszałamiający napój złożony z najróżniejszych, często przeciwstawnych komponentów”. Musieli ekscentrycznie wyglądać, gdy chodzili na spacery – ona w skórzanych rękawiczkach, zielonym kapeluszu i pumpach. Byli razem 27 lat, do jego śmierci, pokonał go trzeci zawał. Zbigniew Nienacki zmarł w szpitalu, w Morągu, w 1994 roku. W tym dniu Alicji zawalił się świat, przenośnie i dosłownie.
Pisarz obiecał partnerce, że w Jerzwałdzie powstanie jego muzeum. Alicja miała się tym muzeum opiekować. Nienacki spisał nawet dla niej testament na karteczce papieru, co potem dla sądu nie miało żadnego znaczenia. Spadek – formalnie zapisany – przypadł żonie i synowi. Przez kilka lat toczyły się sprawy sądowe między żoną a konkubiną. Ostatecznie na muzeum po prostu zabrakło pieniędzy, dom został sprzedany. Pozostała tablica pamiątkowa, którą do dzisiaj fotografują wielbiciele Nienackiego.
Czytaj także: Był późnym ojcem, ludzie brali go za dziadka – słynny bard Przemysław Gintrowski kochał życie rodzinne
Zbigniew Nienacki: życie w Jerzwałdzie
Jerzwałd miał być arkadią Zbigniewa Nienackiego. Długo szukał tego miejsca, w końcu znalazł wieś na Mazurach, na Pojezierzu Iławskim. Gdy kupił dom, sam zrobił meble, sam rąbał drzewo, przynosił wodę ze studni. Ale w Jerzwałdzie nigdy nie stał się do końca „swój”. Założył w oknach kraty, chodził z pistoletem za pasem, miał pozwolenie na broń, z czego był bardzo dumny. Pistoletem P- 64 straszył ludzi, strzelając, na szczęście, w powietrze.
Nienacki był zawołanym komunistą, należał do partii, której z chęcią służył. Poparł na przykład stan wojenny. Miał z tego profity, na pewno był utalentowany, ale też dbano o to, by jego książki miały tak zwaną szybką ścieżkę druku. Nigdy nie brakowało na nie papieru, wydawane były w ogromnych, nawet 200-tysięcznych nakładach. Tymczasem pisarze, którzy wydawali poza cenzurą, w podziemiu, między innymi Jacek Bocheński, Wiktor Woroszylski czy Tadeusz Konwicki, w ogóle nie mogli oficjalnie publikować. Nienacki w komunę wszedł po uszy. Zarejestrowano go jako kontakt operacyjny o kryptonimie „Eremita”, jego akta zostały zniszczone przez SB na przełomie 1989 i 1990 roku, trudno więc powiedzieć, komu i jak zaszkodził. A może kogoś uratował?
Na przełomie lat 60. i 70. jego mieszkanie miała wysadzić antykomunistyczna organizacja RUCH, do której należał Stefan Niesiołowski. Na szczęście nic z tego nie wyszło, wysadzili tylko pomnik Lenina w Poroninie. Ale przy całym zaangażowaniu w komunizm Zbigniew Nienacki żył, jak chciał, na swoich warunkach. Był w jakiś sposób niezależny – w Jerzwałdzie stworzył własny świat, sam sobie radził w pionierskich warunkach, bez prądu i bieżącej wody. Wystarczyły mu las, jezioro, cisza. Kto by tak nie chciał żyć? Czuł się niedoceniony jako pisarz i chyba miał rację, biorąc pod uwagę, że w Olsztynie długo nie chciano się zgodzić na ulicę Nienackiego. W końcu ją dostał na jednym z osiedli, pośród ulic Calineczki, Czerwonego Kapturka, Smerfów i Kopciuszka.
Zobacz również: Ewa i Czesław Petelscy: jedno z najbardziej wpływowych małżeństw PRL-owskiego kina. Ich związek trwał zaledwie kilka lat, ale nie wzięli rozwodu