Wojciech Smarzowski: „Ksiądz też człowiek – to i kobietę znajdzie, i dziecko jej zrobi”
Reżyser „Kleru” o kościele i swoim filmie
W piątek 28 września premierę będzie miał długo wyczekiwany film Wojciecha Smarzowskiego. Kler już teraz uważany jest za najbardziej kontrowersyjny obraz, jaki wejdzie na duży ekran w ciągu tego roku. Liczne protesty środowisk prawicowych i kościelnych, zamieszanie na festiwalu w Gdyni, skutkujące nie przyznaniem mu nagrody publiczności – to te, które odbiły się w mediach najszerszym echem. A co o medialnym zamieszaniu wokół Kleru mówi jego główny twórca?
Wojciech Smarzowski o Kościele
Wojciech Smarzowski podkreśla, że to, co boli go najbardziej w przypadku instytucji kościelnych to hipokryzja i brak przejrzystości, jeśli chodzi o gromadzone środki finansowe.
„W kościele irytuje mnie więcej spraw niż krzyże w klasach i ksiądz na lekcji. Choćby to, jak Kościół ukrywa księży pedofilów i kompletnie nie poczuwa się do obowiązku, by zaopiekować się ich ofiarami. Denerwuje mnie, że pieniądze z moich podatków idą na Kościół, a nieprzejrzysty system finansowy instytucji powoduje, że te pieniądze są poza jakąkolwiek kontrolą”, podkreśla w rozmowie z Grzegorzem Szymanikiem w Wysokich Obcasach Extra.
Sytuacji nie polepsza uwikłanie Kościoła w sprawy świeckie, od których w opinii Wojciecha Smarzowskiego powinien on stronić.
„Kościół nie płaci podatków, gromadzi grunty, decyduje o zdrowiu i życiu kobiety ciężarnej a nowo narodzone, nieświadome dzieci przywłaszcza sobie przez chrzest. Kościół wymyślił celibat, jest wrogiem postępu i nauki. Jestem za rozdziałem Kościoła od państwa i dlatego nie mogę patrzeć obojętnie na zmiany zachodzące w kraju. Stajemy się państwem wyznaniowym. Partie – „dobra zmiana” czy ta druga – wszystkie, wdzięczą się do Kościoła, bo ksiądz z ambony może wskazać wyborcom odpowiedniego kandydata...”, twierdzi.
Wojciech Smarzowski o filmie Kler
Reżyser Kleru wymienia również szereg sytuacji, w których instytucja Kościoła dominuje w życiu codziennym, między innymi w instytucjach, które powinny mieć charakter świecki.
„Ścigamy się w budowaniu coraz większych krzyży, mamy najwięcej egzorcystów na świecie. Czuję się osaczony przez modlitwy i jedynie słuszną religię. Włączam telewizor: każda uroczystość państwowa zaczyna się mszą. Wchodzę na pocztę: krzyż, śpiewniki pieśni pielgrzymkowych. Nie ma miejsca na znaczki, no, chyba że są z papieżem. Katolicki UKSW otwiera wydział lekarski – już na zapas gratuluję ginekologów. „Ręka podniesiona na Kościół to ręka podniesiona na Polskę”. wiadomo, kto to powiedział”, przypomina.
Wojciech Smarzowski wypunktował także wszystkie sytuacje w Kościele, które spowodowały, że zdecydował się nakręcić najbardziej kontrowersyjny film tego roku.
„Boli mnie jeszcze hipokryzja i podwójna moralność. Kazania o skromności, a wyciąganie pieniędzy od wiernych. Potępianie homoseksualizmu, a jedna trzecia księży to geje. Publiczne potępianie związków pozamałżeńskich, ale ksiądz też człowiek – to i kobietę znajdzie, i dziecko jej zrobi. Trochę jest tych grzechów. Akurat tyle, że uzbierało się na Kler”, podsumował reżyser.
Zadeklarował także, że zajmuje się tworzeniem filmów mocnych, które wywołują duże emocje, ponieważ w jego opinii tylko takiego typu kino ma rację bytu, biorąc pod uwagę czas spędzony na planie.
„Robię filmy o tym, co mnie boli, wymiatam kamerą spod dywanu. Szkoda mi czasu na kręcenie kina rozrywkowego. Nie potępiam, sam często oglądam - ale jeden film to trzy lata mojego życia. Musi poruszać, jak trzeba włożyć kij w mrowisko, to trzeba. No dobra, liczę się z tym, że ślubu kościelnego mogę już nie dostać”, konkluduje Wojciech Smarzowski