"Był niezależny i wolny – najważniejsza dla niego była wolność SZTUKI, wolność tworzenia", mówiła o artyście jego druga żona, Joanna Grabiańska. To on zilustrował "Rudzię" Jadwigi Wernerowej, "Rogasia z Doliny Roztoki" Marii Kownackiej i „Elementarz” Falskiego. Przez cały PRL był najpopularniejszym polskim ilustratorem wydawanym za granicą, w USA i w Europie. Nie miał sobie równych w liczbie zagranicznych edycji swoich publikacji. Jako dziecko Janusz Grabiański nie marzył jednak o malowaniu, chciał być pilotem. Nie było mu dane tego marzenia spełnić.

Reklama

Janusz Grabiański: droga do kariery ilustratora

Przyszedł na świat 24 lipca 1929 roku w Szamotułach w rodzinie pół Serba, bankowca i Polki, asystentki fotografa. Jego wuj od strony mamy był malarzem regionalistą i nauczycielem rysunku w miejscowej szkole. Bliscy Janusza Grabiańskiego mówili, że to po nim chłopiec odziedziczył artystyczne zdolności, ale on sam od dziecka marzył o zostaniu pilotem. Jednak na drodze do realizacji tych planów stanęły problemy zdrowotne. Janusz Grabiański chorował na serce, inne źródła podawały, że miał też problemy ze wzrokiem. Jednak zrobił tyle, ile mógł w zakresie spełnienia tego marzenia. Ukończył kurs szybowcowy, a w 1949 roku uzyskał licencję.

Po wojnie Janusz Grabiański został studentem krakowskiej ASP. Dwa lata później zdecydował przenieść się do Warszawy z konkretnym planem zostania ilustratorem książkowym. W stolicy do tego zawodu przygotowywał się pod okiem Jana Marcina Szancera. Jego regularna i wytrwała praca wkrótce przynosi pierwsze efekty. Jeszcze na studiach młody ilustrator zaczyna przyjmować pierwsze zlecenia dla Książki i Wiedzy, a wraz z zostaniem absolwentem, otrzymuje pracę ilustratora książek dla dzieci w Państwowym Wydawnictwie "Iskry".

"Przygarnął go Stanisław Toepfer do "Iskrowej" pracowni, aby Janusz Grabiański mógł próbować swoich sił w grafice książkowej. Był bardzo cichy, skromny, znakomicie wychowany. Pamiętam, że pierwsze jego prace graficzne to były samoloty. Ogromnie lubił i umiał rysować samoloty, a potem zwierzaki", wspominała Krystyna Goldbergowa, wieloletnia redaktorka "Iskier" (cytat za polskieradio.pl).

Pod koniec lat 50. Janusz Grabiański próbował swoich sił w projektowaniu plakatów, brał udział w licznych konkursach. W 1957 roku za swoją pracę otrzymał I nagrodę w konkursie zorganizowanym przez Polskie Linie Lotnicze LOT, a w przyszłości stworzył wiele innych materiałów promocyjnych w tej tematyce.

Zobacz także

W 1959 roku, kiedy Janusz Grabiański ilustruje „Rudzię” Jadwigi Wernerowej, kontaktuje się z nim wiedeński wydawca Überreuter. Już wkrótce przygody rudej wiewiórki doczekają się kilkunastu wydań w różnych językach, a życie zawodowe polskiego ilustratora wejdzie na zupełnie nowy etap.

Lata 60. to dla Grabiańskiego czas prawdziwej sławy. Książki opatrzone jego pracami wydawane są w dużych nakładach w Wiedniu, w Stanach Zjednoczonych zorganizowano cykl spotkań autorskich, jego nazwisko jest na ustach artystycznego świata Polski i Europy. Dzięki tym wszystkim sukcesom zdecydowanie podnosi się poziom życia artysty. Może sobie pozwolić na angielskie garnitury, piękny dom w Falenicy i sportowego mustanga. W szarym PRL-u jest kolorowym ptakiem, ale nie zmienia się jego usposobienie. Jest gwiazdą, ale w żadnym stopniu się tym nie pyszni, pozostaje taki, jak zawsze - skromny i skupiony na swojej pracy.

Zobacz też: Nigdy nie przestała go kochać. Gdy zmarł, nie zgodziła się, by spoczął pod krzyżem...

PAP/CAF/Henryk Grzęda

Janusz Grabiański: życie prywatne, nagła śmierć

Życie ilustratora miało swoje blaski i cienie, o tych drugich wiedziało niewielu. W życiu prywatnym przez wiele lat ubiegał się o rozwód z pierwszą żoną. Kiedy w końcu się to udało, zamieszkał wraz z córką w domu w Falenicy. W 1966 roku spotkał kobietę swojego życia - Joannę, para była małżeństwem przez kolejną dekadę, aż do nagłej śmierci ilustratora.

Przyczyniły się do niej problemy zdrowotne - niedokrwienie serca. Janusz Grabiański zmarł 20 października 1976 roku, u szczytu swojej kariery, kilka miesięcy po wpisie na Listę Honorową Nagrody im. H. Ch. Andersena.

Czytaj również: Violetta Villas nazywała zwierzęta braćmi mniejszymi, były jej bliższe niż ludzie. Każdemu ofiarowała ciepły kąt

Reklama

Źródła: polskieradio.pl, nakanapie.pl, kulturaupodstaw.pl

PAP/Wiesław Prażuch
Reklama
Reklama
Reklama