Reklama

Dawniej małżeństwa zawierane były głównie ze względu na dynastyczne obowiązki. Nie było w nich miejsca na miłość i namiętność, większość była układem politycznym. Historia jednak lubi sytuacje odbiegające od powszechnie przyjętych norm... Na jej kartach zapisała się para, która stanowiła doskonały wyjątek od tej reguły. Maria Kazimiera d’Arquien, czyli królowa Marysieńka, oraz król Jan III Sobieski zapałali do siebie wielkim, gorącym uczuciem... Dowiedzieć się o nim mogliśmy z ich pełnych pasji, romantycznych listów.

Reklama

Kim była Maria Kazimiera?

Maria Kazimiera urodziła się 28 czerwca 1641 roku w Nevers, w rodzinie d’Arquien, która miała szlacheckie korzenie, ale w tamtym czasie należeli do tej uboższej części społeczeństwa. Była córką Henryka Alberta de la Grange, wojskowego i Franciszki de la Châtre, ochmistrzyni na dworze księżniczki Ludwiki Marii Gonzagi, która to była matką chrzestną Marii Kazimiery. Arystokratka przepadała za towarzystwem dziewczynki do tego stopnia, że gdy wybierała się do Rzeczypospolitej na swój ślub z Władysławem IV, zabrała ją ze sobą na towarzyszkę. Podczas pobytu w Warszawie, dziewczynka szybko zyskała sympatię dworzan, którzy zaczęli nazywać ją czule Marysieńką. Ta nazwa przylgnie do niej już do końca jej życia. Matce chrzestnej bardzo zależało, żeby wydać jej podopieczną za polskiego szlachcica. Wysłała ją więc z powrotem do Nevers, żeby edukowała się u sióstr urszulanek. Po kilku latach ponownie zaprosiła „małą d’Arquien”, jak zwykła na nią mówić, do Polski.

Czytaj też: Hanna Zembrzuska i Jan Kobuszewski byli nierozłączni przez sześćdziesiąt lat

BE&W

Pierwsze spotkanie Jana Sobieskiego i Marysieńki

Po śmierci Władysława IV, w 1649 roku Gonzaga wyszła za Jana Kazimierza. Towarzyszyła jej wtedy ponownie nastoletnia chrześnica. Dworzanie nie szczędzili komplementów podopiecznej królowej. Rozpływali się nad jej urodą i obyciem. Mówili, że jej oczy są tak piękne, że żaden malarz nie umie oddać tego spojrzenia na płótnie.

W 1655 roku w Warszawie zwołano sejm, na którym spotkała się szlachta i magnaci z całego kraju. W tym również dziewiętnastoletni starosta jaworowski Jan Sobieski. Kiedy poznał czternastoletnią wtedy Marysieńkę, pokochał ją miłością od pierwszego wejrzenia i obiecał sobie, że zostanie kiedyś jego żoną. W tych planach uprzedził go niestety wnuk kanclerza Jana Zamoyskiego, Jan "Sobiepan" Zamoyski. Mężczyzna słynął z bohaterskiej obrony Zamościa przed wojskami Karola Gustawa i miał duży majątek. Z takimi zasobami szybko zyskał przychylność królowej, która twierdziła, że jest on idealnym kandydatem na męża dla Marysieńki.

Pierwszy ślub Marysieńki

17-letnia Maria Kazimiera d’Arquien i 32-letni Jan "Sobiepan" Zamoyski stanęli na ślubnym kobiercu w 1658 roku. Mężczyzna wypadał przy pięknej Marysieńce nieco zabawnie, bo jak podają źródła historyczne, był niskiego wzrostu, przez co nazywano go karłem, a jego ogólna aparycja nie należała do urodziwych. Za to jego majątek rekompensował te wszystkie minusy, bo dzięki niemu biedna dworka mogła szybko poprawić swój komfort życia. Ich małżeństwo, poza dostatkiem, nie opływało w szczęśliwe chwile. Mąż przepadał za alkoholem i hulaszczym życiem. Otaczał się wianuszkiem kobiet, poddanek i prostych wiejskich dziewek, a nawet i tych lekkich obyczajów, tworząc w Zamościu swój harem. Do tego przepuszczał rodowy majątek, co wkrótce doprowadziło ich do zadłużeń, które Marysieńka musiała zaciągnąć, żeby móc opłacić służbę.

Ponowne spotkanie z Janem Sobieskim

W sferze macierzyńskiej też im się nie wiodło. Maria Kazimiera urodziła mu trzy córki i wszystkie zmarły jako niemowlęta, a do tego przeżyli też jedno poronienie. Książę Zamoyski zaczął coraz bardziej zaniedbywać żonę i znikał na całe miesiące, zostawiając ją samej sobie, bez żadnych zajęć. Wtedy w jej życiu ponownie pojawił się Jan Sobieski. Okazało się, że mieszkają po sąsiedzku. Zaczęli ze sobą korespondować, wymieniając się komentarzami o wspólnych sąsiadach, sytuacji politycznej i innych codziennych sprawach.

Wszystkie ich listy były bardzo zachowawcze, a nawet jeśli Jan Sobieski darzył wtedy Marysieńkę gorącym uczuciem, to nie dał tego po sobie poznać. Do momentu, w którym postanowił ją odwiedzić w Zamościu. Nie do końca wiadomo co wydarzyło się podczas tej wizyty, ale w wyniku ostrej sprzeczki przestali do siebie pisać przez rok. „Jestem pewna, że nikt na świecie nie ośmieliłby potraktować kobiety tak jak on”, skarżyła się potem w liście do przyjaciółki. Widocznie mężczyzna pozwolił sobie na zbyt wiele, czym obraził ukochaną. Po miesiącach kontakt odżył, Jan Sobieski znalazł sposób na przeproszenie Marysieńki, a wtedy ich relacja nabrała intensywności. Listy, które do siebie pisali były coraz bardziej intymne, na tyle, że kobieta prosiła Sobieskiego, aby palił je zaraz po przeczytaniu. W 1661 r. spotkali się w Warszawie, gdzie Jan Sobieski powiedział Marysieńce, że ją kocha, a ona nie odprawiła go z kwitkiem i również zapewniła, że darzy go ciepłymi uczuciami. Doszło między nimi również do symbolicznego wymienienia się pierścieniami na dowód ich przywiązania.

Czytaj również: Igor Śmiałowski kochał teatr, żonę Dasię i córkę Asię. Z żoną spędzili razem 60 lat

To był największy romans w polskiej monarchii

Maria Kazimiera zdecydowała się wkrótce na półtoraroczny wyjazd w swoje rodzinne strony, gdzie koiła nerwy i odnajdywała nadszarpnięty nieudanym małżeństwem spokój w uzdrowisku. Pobyt we Francji spodobał jej się na tyle, że chciała ściągnąć w te strony zarówno męża, jak i swojego nowego przyjaciela, Sobieskiego. Niektórzy uważają, że to zaproszenie potwierdzało przewrotność i niestałość jej uczuć. Żaden z panów na tę propozycję nie przystał, w związku z czym Marysieńka wróciła do Zamościa. Zaszła w kolejną ciążę i urodziła córkę, ale dziecko przeżyło tylko pierwsze miesiące życia. 7 kwietnia 1665 roku zmarł nagle również jej mąż. Po tych wydarzeniach pomiędzy Janem Sobieskim, a Marią Kazimierą wybuchł gorący romans.

Na ten związek bardzo entuzjastycznie zareagowała królowa, której zależało na tym, żeby z popularnym wśród szlachty i wojska wodzem, jakim stał się Sobieski, pozostać w dobrych relacjach. W związku z czym chciała jak najszybciej połączyć zakochanych węzłem małżeńskim. Decyzje o ślubie przyspieszyło pewne wydarzenie, które opisał ze szczegółami agent elektora brandenburskiego:

„Pani Zamoyska miała w pałacu królewskim schadzkę arcymiłą z panem Sobieskim w nocy o godzinie jedenastej. Królowa zaskoczywszy ich na uczynku, oświadczyła panu Sobieskiemu, że jeśli nie chce niezwłocznie poślubić pani Zamoyskiej, musi zginąć. Trzeba było zdecydować się na ślub w pałacu. Przyszedł potem ksiądz i dał im o północy ślub w pałacu. Zainteresowany wspominał po latach, że łóżko w komnacie schadzek było wąskie, ciasne, a Marysieńka jakoś mnie na swoją ciągnęła pościel”.

Ślub i wspólne życie Marysieńki i Jana Sobieskiego

Trzy miesiące od tego wydarzenia, 5 lipca 1665 roku, nuncjusz papieski Pignatelli oficjalnie udzielił im ślubu, a huczne wesele trwało pięć dni. Maria Kazimiera wkrótce po ślubie urodziła mężowi pierwszego syna - Jakuba Ludwika. Małżonkowie zaczęli wieść ze sobą bardzo szczęśliwe życie, w którym to co krok zapewniali siebie o swoich uczuciach. O ich miłości dowiadujemy się z listów, które wysyłali do siebie ilekroć jedno z nich opuszczało dwór. W jednym z listów zaczytany wówczas we francuskich romansach Jan Sobieski pisał w ten sposób:

„Żoneczko moja najśliczniejsza, największa duszy i serca mego pociecho! Tak mi się twoja śliczność, moja złota panno, wbiła w głowę, że zawrzeć oczu całej nie mogłem nocy. P. Bóg widzi, że sam nie wiem, jeśli tę absence znieść będzie można; bo ażem sobie uprosił M. Koniecpolski, że ze mną całą przegadał noc tę przeszłą. Dziś ani o jedzeniu, ani o spaniu i pomyśleć niepodobna. Owo widzę, że mię twoje wdzięczne tak oczarowały oczy, że bez nich i momentu wytrwać będzie niepodobna, i tak tuszę, że notre amour ne changera jamais en amitie, ni en la plus tendre qui fut jamais. To jest pewna, że już od dawnego czasu zdało mi się, żem bardziej i więcej kochać nie mógł; ale teraz przyznawana, że lubo nie bardziej, bo niepodobna kochać bardziej, ale je vous admire coraz więcej, widząc perfekcję a tak dobrą i w tak pięknym ciele duszę. Owo zgoła, serca mego królewno, chciej tego być pewna, że wprzód wszystko wspak się odmieni przyrodzenie, niżeli najmniejszą odmianę śliczna Astree w swym uzna Celadonie”.

Zobacz także: Kiedy brali ślub, Mieczysław Kalenik był prawdziwym idolem, ale dla niego poza Wiesią nie istniały inne dziewczyny

Najbardziej erotyczne listy w historii polskiej monarchii

W 1668 roku król Jan Kazimierz abdykował, a na jego następcę został wybrany Michał Korybut Wiśniowiecki. Nowy król nie zyskał przychylności szlachty, w tym także marszałka i hetmana wielkiego koronnego, Jana Sobieskiego, który nie szczędził mu krytyki i otwarcie okazywał w stosunku do niego swoje wrogie nastawienie – parę razy nazwał go nawet małpą. Maria Kazimiera na skutek niepewnej sytuacji politycznej, jaka nastała w kraju, zdecydowała się na kolejny wyjazd do Francji. Małżonkowie wymienili wtedy bardzo dużo listów (Marysieńka wysłała ich aż 68) pełnych wyznań miłości, tęsknoty i wzajemnego oddania. Zakochani nie szczędzili w tej korespondencji też wątków erotycznych. Pewne fragmenty można nawet uznać za pikantne.

„Nie racz mi za złe mieć: mnie nie kapucynem ani kamedułem natura stworzyć chciała. Wszyscy na świecie ludzie, którzy mię znali, wierzyć temu nie mogli, abym się jedną żoną obejść mógł, a ja i z tą jedną cały rok już nie mieszkam, co nie tylko że się przyrodzeniu przykrzy, gdy mu się taki gwałt czyni, jako nie może być większy, ale i zdrowiu tak szkodzi, że już nie może bardziej. Ustawiczna gorączka dzień i noc, krosty po ciele, dymy do głowy takie, że się ledwie nie rozpada, a najbardziej począwszy od wiosny. W kolejnej epistole pisał frywolnie: A teraz całuję począwszy od busieńki, wszystkie śliczności, a najbardziej tyteńki, muszeczkę, pajączka i śliczne nóżeczki”- pisał Jan Sobieski, żaląc się na rozstanie z żoną.

Współżycie z kobietą traktowano wówczas jako konieczność życiową, która chroniła od chorób, ale Jan Sobieski zachowywał wstrzemięźliwość i czekał wiernie na ukochaną. Na kartach historii zapisały się jego prośby do żony o to, by na kilka dni przed jego powrotem z wyprawy nie kąpała się, bo był zwolennikiem jej naturalnego i nie do końca świeżego zapachu…

Koronacja Jana Sobieskiego

Małżonkowie spotkali się w przeddzień tureckiej inwazji. Wtedy to Marysieńka dała mężowi 30 tys. złotych na wsparcie wojska, co pomogło mu pobić Turków pod Chocimiem 11 listopada 1673 roku. Dzień przed tą znamienną bitwą zmarł król Michał Korybut Wiśniowiecki, a zwycięstwo w walce sprawiło, że Jan Sobieski mógł starać się o koronę. Marysieńka wspierała ukochanego, prowadząc niejako oddolną kampanię polityczną i rozmawiając z wysoko postawionymi oficjelami. To między innymi dzięki jej staraniom 21 maja 1674 r. jej męża mianowano na Jana III Sobieskiego. Miesiąc po oficjalnej koronacji pary królewskiej w katedrze wawelskiej, królowi i królowej urodziła się córka Teresa Kunegunda. Po niej małżeństwo miało jeszcze dwóch synów – Aleksandra i Konstantego.

Maria Kazimiera mogła być z mężem w ciąży nawet 17 razy, jak podają źródła historyczne. Wiele z nich kończyło się poronieniami, Maria Kazimiera rodziła też martwe dzieci, a jeszcze inne, tak jak było to w przypadku córek z jej pierwszym mężem, umierały po narodzinach. Historycy wnioskują, że bardzo prawdopodobne, że w związku z tymi ciężkimi doświadczeniami, królowa była bardzo wrażliwa na punkcie zdrowia swojej rodziny. Ciągle pozostawała czujna i ostrożna. W listach do męża, gdy ten był na kampanii wiedeńskiej, upominała go, by dbał o siebie i ciepło się ubierał. On odpisywał jej wtedy jak się czuje i co mu dolega.

Czytaj też: Romans, którego nie było. Co naprawdę łączyło Barbarę Kwiatkowską-Lass i Alaina Delona?

Ostatnie pożegnanie

W pewnym momencie obawy królowej spełniły się - jej mąż podupadł na zdrowiu. Otoczyła go wtedy pełną czułości opieką i sprawowała rządy w jego imieniu. Gdy 17 czerwca 1696 roku król zmarł, jej świat legł w gruzach. Marysieńka była zrozpaczona, czego dowodzi jeden z jej listów: „Los uczynił mnie nieszczęśliwą, zabierając mi go. Nie ma już bez niego żadnej dla mnie przyjemności w życiu. Wszak szczęście moje polegało bardziej na radowaniu się jego osobą aniżeli jego koroną”.

Królowa już nigdy więcej nie wyszła za mąż. Jako wdowa odbyła podróż do Rzymu, gdzie mieszkała kilka lat w rezydencji papieża Innocentego XII, a potem wróciła w swoje rodzinne strony, do których przez całe życie była bardzo przywiązana. Zmarła we Francji 30 stycznia 1716 r. Dziś spoczywa obok swojego męża w katedrze na Wawelu.

Reklama

Źródła: Mówią Wieki

Reklama
Reklama
Reklama