Reklama

Niezapomniany Jarząbek z Misia, wybuchowy Zenon Solski z Kogla-Mogla, a także ukochany listonosz Józef Garliński ze Złotopolskich. Jerzy Turek stworzył wiele kultowych postaci, m.in. w Gdzie jest generał?, Nie lubię poniedziałku czy Alternatywy 4. Przez lata zyskał sympatię widzów, rozśmieszał, skłaniał do refleksji. A jaki był prywatnie? Jego życie skrywa wiele tajemnic...

Reklama

Artykuł aktualizowany 28.01.2024

Jerzy Turek: rodzina, droga do aktorstwa

Jerzy Turek urodził się 17 stycznia 1934 roku w miejscowości Tchórzowa. Po zakończeniu II wojny światowej zamieszkał z rodzicami w Kobyłce pod Warszawą. „Nikt nam dzieciom niczego nie dawał, musieliśmy zapracować. W domu była nas czwórka — siostra i dwóch braci. A po wojnie ojciec odbudowywał Warszawę, a mama zajmowała się naszym wychowaniem”, wspominał dziecięce lata artysta.

Czy marzył o aktorstwie? Zawsze podkreślał, że przytrafiło mu się to z rozpędu. Najpierw kończył Liceum Technik Teatralnych w Warszawie, gdzie mógł poznać świat teatru i telewizji od podszewki. Po latach w rozmowie z Rzeczpospolitą mówił: „Szkoła teatralna już mi tyle nie dała — tam nauczyłem się głównie warsztatu”. Już wtedy wraz z Wojciechem Pokorą występowali w pierwszych przedstawieniach teatru amatorskiego.

Następnie Jerzy Turek skończył studia w warszawskiej PWST. Kochał swoją pracę, a ta dawała mu spełnienie. Ale nigdy nie czuł się gwiazdą, nie zależało mu na popularności. Skromny, skoncentrowany na powierzonym mu zadaniom.

„Bycie gwiazdą to sposób na życie. Żeby zostać gwiazdą, trzeba gwiazdorstwo w sobie poczuć. W Polsce jest może kilka gwiazd, ale ja jestem aktorem, to znaczy rzemieślnikiem rzetelnie wypełniającym wszystkie powierzane mi zadania", mówił w rozmowie z Dziennikiem Polskim w 2005 roku.

Każdej roli poświęcał się w stu procentach. I co ciekawe, ponad film cenił teatr. „Staram się być solidny. Lojalny w stosunku do reżysera, autora i kolegów. Zawsze myślę o tym, żeby komuś nie zepsuć i nie cierpię, jak ktoś mi psuje”, mówił w jednym z wywiadów. Nie tolerował niesolidności, niepunktualności i braku rzetelności.

Jerzy Turek i Katarzyna Łaniewska, kadr z filmu "Galimatias, czyli kogel-mogel II", 1989

East News/Polfilm 1

Początek jego kariery aktorskiej wiąże się przede wszystkim z filmami wojennymi. Potem przyszła pora na komedie. Kto z nas nie pamięta kultowych kwestii filmowych z udziałem aktora! W pamięci wielu zapisał się jako Wacław Jarząbek w Misiu.

„To jeszcze ja — Jarząbek Wacław, bo w zeszłym tygodniu nie mówiłem, bo byłem chory. Mam zwolnienie. Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam prezes naszego klubu! Niech żyje nam! To śpiewałem ja – Jarząbek”, recytował w słynnej scenie.

Po latach Jerzy Turek nie ukrywał, że podchodził początkowo sceptycznie do postaci Jarząbka. „Głupi Stasiek, wymyślił jakiegoś idiotę śpiewającego do szafy”, mówił.

Jerzy Turek w wywiadach podkreślał, że jego życiem zawodowym rządził przypadek i szczęście. Kochał swoją pracę. W większości przypadków wcielał się w role drugoplanowe i epizody. Przekonywał w wywiadach, że szybko zrozumiał, że nie ma warunków ani głosu, by udźwignąć główne role. Widzowie go pokochali i dzięki każdej odgrywanej postaci stawał się im bliższy. Tak było z kreacją Józefa Garlińskiego w Złotopolskich. Rola przyniosła mu ogromną popularność. Wystąpił w 800 odcinkach. Była to jedna z ostatnich ról aktora przed śmiercią.

„Kto raz zaprosił Turka do pracy w teatrze czy filmie, ten zapraszał Go ponownie, bo była w Nim prawda i On umiał ją przekazać prostymi środkami”, mówiła Małgorzata Raszek-Zaliwska, jedna z reżyserek serialu.

Czytaj też: Małgorzata Lorentowicz i Krzysztof Janczar: kiedy zobaczyła go na plakacie, od razu się zakochała. Potem walczyła o jego życie

Jerzy Turek w serialu Złotopolscy

AKPA

Jerzy Turek — niewielu wiedziało o jego dramacie

A jaki był prywatnie? Uciekał przed światem show-biznesu i wolał prawdziwe, spokojne życie. Miał swoje pasje i przyzwyczajenia, do których chętnie wracał. Spędzał wiele godzin na majsterkowaniu i… łowieniu ryb! Posiadał niesamowite poczucie humoru i był urodzonym optymistą. Czerpał radość z najmniejszych rzeczy, ponieważ twierdził, że świat jest wystarczająco trudny i nie należy skupiać się na negatywach.

Jerzy Turek był w szczęśliwym związku. Z żoną poznał się jeszcze przed maturą. To była prawdziwa miłość. Zakochani pobrali się 6 października 1962 roku. Wspólnie doczekali się dwóch synów, 20 marca 1964 roku na świat przyszły bliźniaki – Piotr i Paweł.

Niewielu zdaje sobie sprawę, że życie wystawiało wielokrotnie Jerzego Turka na poważne próby. W 1973 roku aktor zachorował i musiał poddać się operacji.

„Po kilku latach uprawiania zawodu zdarzyło mi się nieszczęście — przez głupotę zdarłem gardło. Najpierw wyciąłem migdałki, a potem nie wiedziałem, że powinienem wziąć wiele lekcji emisji głosu, by na nowo nauczyć się mówić. Do tego musiałem wówczas intensywnie pracować głosem, bo takie wymagania stawiała duża sala Teatru Narodowego i struny nie wytrzymały”, wspominał Jerzy Turek.

Okazało się, że na strunach głosowych pojawiły się polipy, które należało usunąć. Aktor obawiał się, że nie będzie w stanie dalej pracować i utrzymać swojej rodziny. Dlatego myślał nawet o zmianie zawodu. Lekarze nie gwarantowali mu, że operacja przebiegnie pomyślnie. Mógł stracić głos. Na szczęście tak się nie stało.

Zobacz także: Andrzej May miał wcielić się w Hansa Klossa. Czekała na niego inna duża rola, niedługo później stracił sens życia

AKPA

Ale najgorsze było dopiero przed nim. Jedno wydarzenie wystawiło go na poważną próbę. Dla całej rodziny był to ogromny cios. W 1977 roku syn aktora i jego żony, Barbary zmarł. Paweł miał trzynaście lat.

„Byłem zupełnie innym człowiekiem do czterdziestego roku życia. Syn mi zmarł. W wieku trzynastu lat. Jeden z bliźniaków. Od tego czasu życie mi się straszliwie zmieniło. Z takim garbem już się do śmierci chodzi. Nie pogodzę się z tym aż do końca”, mówił. Po tej tragedii rodzina Turków podjęła decyzję o przeprowadzce. Trudno było im się pogodzić z nową rzeczywistością. Aktor poświęcił się całkowicie pracy, by zapomnieć o niewyobrażalnym bólu.

Kiedy po latach został dziadkiem, każdą wolną chwilę spędzał z wnuczką, Olą. Dziewczynka była jego oczkiem w głowie.

Pod koniec życia Jerzy Turek mierzył się z poważnymi problemami zdrowotnymi. W 2009 roku Jerzy Turek przeszedł udar mózgu. Zmarł 14 lutego 2010 roku na białaczkę. Miał 76 lat. Do końca starał się być aktywny.

„Jeszcze tydzień przed ostatnim atakiem choroby czmychnął jak sztubak do Teatru Kwadrat”, mówiła reżyserka "Złotopolskich" Małgorzata Raszek-Zaliwska. „Jerzy zdawał sobie sprawę, że odchodzi. Można by się od Niego uczyć pokory, jak robić to po cichu, godnie... Doświadczył spokoju, jest gotowy do innej próby. Jak napisał jeden z internautów: "Pan Turek teraz będzie grał w niebiańskim teatrze”, dodała pani Małgorzata.

Źródła: Kultura Onet.pl, FilmPolski.pl, Pomponik.pl, Tele Tydzień, Na żywo

Reklama

AKPA

Reklama
Reklama
Reklama