Ślub wzięli w tajemnicy. Małgorzata Niemirska przez pięć lat codziennie żegnała się z Markiem Walczewskim
Ich romans wywołał skandal
Ona popularność zdobyła rolą Lidki z „Czterech Pancernych”, On 20 lat po ślubie zorientował się, że traci pamięć. Oboje dla tego związku poświęcili swoje poprzednie małżeństwa, jednak niczego nie żałowali. Ich miłość okazała się być potężniejsza niż śmierć… W rocznicę śmierci Marka Walczewskiego, przypominamy tę niezwykłą historię miłości.
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 25.05.2024 r.]
Małgorzata Niemirska i Marek Walczewski: historia miłości
Poznali się na planie spektaklu Teatru Telewizji „Desperaci”. Ona była jeszcze studentką, on o dekadę starszy, pracował na planie. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Niemirska od razu wiedziała, że jej poprzedni związek przejdzie do historii. I tak też się stało. Nie podejrzewała jednak, że i Walczewski ma u swego boku kobietę, którą porzuci dla związku z nią.
Aktor był wówczas mężem aktorki Anny Polony. Po latach ona wyznała, że nie powinni się byli pobierać. Para konkurowała ze sobą, co rodziło w ich relacji spięcia. Pierwsza żona Walczewskiego wspominała: „cieszyłam się z sukcesów Marka, ale byłam zazdrosna pod spodem. On cieszył się z moich sukcesów, ale był zazdrosny na zewnątrz, zły i złośliwy”.
"Prowadził tryb życia niewskazujący na to, że jest żonaty. Tego tematu nie było między nami. Ja o tym, że on jest żonaty i z kim, dowiedziałam się, kiedy już było za późno" - opowiadała w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Po dwóch miesiącach znajomości zdecydowali, że chcą zostać małżeństwem. Aby jednak się to udało, musieli zakończyć swoje wcześniejsze związki, które formalnie wciąż były ważne. On musiał rozwieść się z Anną Polony, ona z Andrzejem Makowieckim. Ich związek nie przypadł do gustu wielu znajomym, którzy odwrócili się od pary. Dla nich jednak miłość była najważniejsza, a utrata przyjaciół nie stanowiła przeszkody. Wiedzieli, że chcą być razem. Na dobre i na złe.
Zobacz także
"Patrząc z perspektywy na to, czym byliśmy dla siebie, nie mogliśmy postąpić inaczej. Są takie sytuacje w życiu, kiedy się działa jak laser, kiedy ma się siłę, która kruszy mury. Tak było w tej sprawie. Byliśmy dla siebie stworzeni" - wyznała Małgorzata Niemirska w wywiadzie dla "Wyborczej.pl”.
Małgorzata Niemirska: małżeństwo z Markiem Walczewskim
Marek za swoje honoraria kupił wartburga, którym pojechali do ślubu. Uroczystość była ekspresowa, a poza parą młodą i świadkami, nie było na nim nikogo. O ślubie nawet rodzice Niemirskiej dowiedzieli się po fakcie. Chociaż początkowo mieszkali w maleńkiej kawalerce, to nie zniechęciło ich do wspólnego życia. Wręcz przeciwnie.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Połączył ich nieśmiertelny przebój „Jak się masz kochanie?” i wielka miłość na całe życie
"Ciepło i przytulnie jest wszędzie tam, gdzie jest Małgosia. Jest między nami coś, co przypomina uzależnienie. Chyba nie potrafimy już żyć oddzielnie" - twierdził Marek Walczewski.
Piękna relacja pomimo wszystko
Ludzie życzyli im krótkiego związku. Wszystko z uwagi na to, że przedłożyli nad tę relację swoje poprzednie małżeństwa. Zawiść i nieszczerość wędrowała do nich codziennie. Oni jednak wbrew wszystkiemu, byli razem 35 lat, aż do śmierci aktora. Marzyli o dziecku, jednak nigdy nie było im dane zostać rodzicami.
"Marzyliśmy o dziecku... Przeżyłam szereg ciężkich zabiegów, ale na nic to się zdało. Ktoś tam rodzi szesnaste dziecko z kolei, nie chcąc ich mieć, a ktoś nie ma żadnego. Tak widocznie miało być" – mówiła Małgorzata Niemirska Donacie Subbotko z "Gazety Wyborczej".
Byli razem bardzo szczęśliwi, mimo wielu przeciwności. A jednak przyszła także kolejna, choroba. Około 20 lat po ślubie, Małgorzata Niemirska zaczęła zauważać problemy z pamięcią u męża. Był to początek bardzo trudnych chwil dla małżeństwa.
Czytaj także: Pamiętamy go jako Puschke w „Stawce większej niż życie”. Przez całe życie kochał jedną kobietę
Marek Walczewski: choroba. Żona towarzyszyła mu do końca
Pierwsze objawy choroby Walczewski długo lekceważył. Kiedy przyszła diagnoza, nie dopuszczał do siebie tej myśli. Alzheimer.
"Zaczęło się od drobiazgów: niezamkniętej szuflady, niezakręconego kranu. Obracał to w żart, bagatelizował" - wspominała Niemirska na łamach "Gazety Wyborczej".
W 1996 roku podczas spektaklu telewizyjnego „Szkarłatna litera” zapomniał tekstu. Reżyser był wściekły i winą obarczył Walczewskiego. Ten dopiero w 2000 roku udał się do lekarza, kiedy w wypadku samochodowym prawie zabił siebie i żonę.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zdzisława Sośnicka miała wszystko — karierę, sukcesy i miłość. Ale nigdy nie spełniła swojego największego marzenia
"Bronił się. Nie nazywaliśmy tej choroby. Mówiliśmy, że są zmiany w mózgu i trzeba brać lekarstwa. W końcu przestał odróżniać, gdzie co jest w domu. Jak już podpalił piwnicę, zalał kuchnię, spadł ze schodów, to zaczęło być groźnie" - wyznała Małgorzata Niemirska w wywiadzie dla "Wyborczej.pl".
W 2004 roku Niemirska podjęła decyzję o umieszczeniu męża w prywatnym domu opieki. Nie miał już w ogóle świadomości, wymagał opieki całodobowej. Aby opłacić jego pobyt, pracowała na kilka etatów.
"Jeżdżąc do niego przez pięć lat, niemal codziennie się z nim żegnałam. To było straszne - patrzeć, jak najukochańsza osoba traci rozum, jak z tym walczy, jak tego nie chce. Żeby tak całe życie grać i nagle przestać? Tak się z tym męczył, że jak do innych pacjentów przychodzili ludzie w odwiedziny, to myślał, że to publiczność..." – opowiadała.
Walczewski odszedł 26 maja 2009 roku. Zanim odszedł, spojrzał na ukochaną i powiedział, że jest piękna. To ostatnie wspomnienie, jakie Niemirska ma z ukochanym...