Traktowała go jak syna, był dla niej wszystkim. Otylia Jędrzejczak po śmierci brata chciała odebrać sobie życie, pisała do niego listy
„Byliśmy cudownym rodzeństwem, które wspierało się od najmłodszych lat", wyznała
Otylia Jędrzejczak zapisała się na kartach historii jako jedna z najlepszych polskich pływaczek. Dzisiaj ulubienica kibiców żyje w cieniu. Swój czas i uwagę poświęca dzieciom i ukochanemu partnerowi. Nie każdy jednak pamięta, że jej droga do szczęścia nie była łatwa. Przypomnijmy, że wiele lat temu sportsmenka i jej brat mieli tragiczny wypadek samochodowy. I choć ona przeżyła, jej ukochanego brata nie udało się uratować... Przez długi czas ulubienica kibiców nie potrafiła sobie wybaczyć, miała również myśli samobójcze. Na szczęście czas chociaż trochę wyleczył jej rany.
Otylia Jędrzejczak — relacja z bratem i tragiczny wypadek
Był dla niej najcenniejszym skarbem, ogromnym wsparciem, ale przede wszystkim bratem. Otylia i Szymon Jędrzejczakowie rozumieli się bez słów i zawsze mogli na siebie liczyć. „Byliśmy cudownym rodzeństwem, które wspierało się od najmłodszych lat. Urodziny to był czas, który zawsze staraliśmy się spędzać razem, jeżeli była taka możliwość", mówiła w programie Uwaga! TVN.
Otylia przyznała również, że była dla Szymona jak mama, chociaż dzieliło ich zaledwie 3 lata. „Nie było komórek czy mediów społecznościowych, żeby utrzymywać kontakt non stop. Więc kiedy już się spotykaliśmy, to był nasz czas. Każdą wspólną chwilę celebrowaliśmy. Matkowałam mu, patrzyłam, czy dobrze wygląda, czy dobrze się uczy. Chciałam, żeby się uczył lepiej ode mnie, żeby niczego nie zaniedbywał. Gdy patrzę na znajomych, którzy mają rodzeństwo i się spotykają, rozmawiają, to właśnie tego bardzo mi brakuje. Gdy natomiast widzę rodzeństwa, które się nie dogadują, to ich nie rozumiem. Tłumaczę im, że życie jest tak ulotne. Dlaczego nie próbują znaleźć porozumienia? Przecież kiedyś tego kogoś zabraknie i zostaną sami", czytamy w autobiografii pływaczki.
Przypomnijmy, że rozdzieliła ich wielka tragedia, do której doszło 1 października 2005 roku. Pływaczka miała wówczas 22 lata, a jej brat 19 lat. Do dramatycznych wydarzeń doszło niedługo po tym, jak Otylia Jędrzejczak zaczęła wyprzedzać ciężarówkę. Nagle zobaczyła, że z naprzeciwka jedzie inny samochód. Jej reakcja była gwałtowna — szybkie odbicie kierownicy w lewo. W konsekwencji pojazd, w którym jechało rodzeństwo, zatrzymało się na drzewie.
„Dosłownie chwilę przed wypadkiem uniósł powieki, spojrzał na mnie i powiedział: „Pamiętaj, siostra, że bez względu na wszystko, zawsze będę cię kochał". To było ostatnie zdanie, jakie wypowiedział do mnie, i ostatnie, jakie wypowiedział w swoim życiu", wspominała Otylia Jędrzejczak w swojej autobiografii, którą od 2019 roku możemy kupić w wielu księgarniach.
Sportsmenka po śmierci brata się załamała i myślała nawet o tym, by odebrać sobie życie. „Nie mogłam uwierzyć w nienawiść, która lała się na mnie szerokim strumieniem. Obcy ludzie pisali anonimowo w komentarzach pod artykułami, że życzą mi śmierci, nazywali morderczynią. Przez głowę pierwszy raz w życiu przeszła mi myśl, żeby ze sobą skończyć. To był jedyny moment, w którym nie umiałam dźwignąć tego kamienia na plecach. Miałam już plan, jak to zrobić", dodawała w swojej książce.
Powstrzymała ją wówczas myśl o rodzicach, którzy nie przeżyliby śmierci kolejnego dziecka. Co więcej, Otylia Jędrzejczak przyznała, że pisała listy do zmarłego brata, co dawało jej wielką ulgę i ukojenie. „W szpitalu napisałam długi list, który włożyłam mu do marynarki", zwierzała się.
Oto treść listu, który Otylia Jędrzejczak napisała do zmarłego brata:
„Nie piszę tego dla Ciebie, lecz dla siebie. Ty znasz każdą moją myśl i wiesz, jak się obwiniam. Zastanawiam się, czy mogłam już wtedy, na stacji, dać Ci prowadzić. Byłam zmęczona, ale to ja zawsze prowadziłam do Płocka, tam się zmienialiśmy. Mogłam nie myśleć o innych, tylko o nas i iść na czołówkę. Ale naprawdę najodpowiedniejsze w tym momencie wydało mi się pole. Nie jestem rewelacyjnym kierowcą, jednak nikt się ze mną nie obawiał jeździć, również Ty. Wiem, że często zwracałam Ci uwagę, ale to dlatego, że jestem starsza, że się o Ciebie bałam. Bałam się, że kiedyś Cię zabraknie. Dziś jestem tutaj i próbuję się trzymać, ale nie wiem, co będzie dalej. Mam wrażenie, że mama mnie się boi, że mnie trochę odtrąca. Byliśmy podobni, teraz to wyraźnie dostrzegam. Zawsze gdy ktoś zwracał nam na to uwagę, to mówiliśmy: "Nie, e tam". Ale jesteśmy. Jesteśmy jak jedna całość i tą całością już pozostaniemy. Brakuje mi Ciebie. Jak mam sobie wybaczyć? Nie ma takiej możliwości. Wiem jedno: że gdyby nie rodzice, zginęłabym. Postaram się, postaram — powtarzam to cały czas. Co dalej będzie, nie wiem. Czy będę pływać?
Mama z tatą kładą nacisk na naukę. To, co cały czas powtarzałam Tobie, teraz sama słyszę non stop. Nie zaprzepaszczę studiów, nie muszą się obawiać. Ale ja też potrzebuję czasu, nie ucieknę teraz w książki, choć chyba właśnie tego by ode mnie oczekiwali. Wiesz, że zależało i zależy mi na nauce. Straciłam rok, raczej nie z lenistwa, Wychowaliśmy się w Kochłowicach i oboje z Szymkiem lubiliśmy tam wracać, zwyczajnie nie miałam innej możliwości. Wiem, że zawsze można walczyć, ale jak postudiuję rok dłużej, to nic się nie stanie. Ciebie cisnęłam, byś się przykładał i zaliczał w terminie. By było Ci łatwiej ode mnie.
Tamtego dnia skończyło się moje życie. Teraz muszę się nauczyć żyć od nowa. Zastanawiam się czasem, czy chciałbyś, bym dalej pływała, bo czy sama bym chciała - nie wiem. Czasem jestem pewna, że tak, czasem jednak się zastanawiam. To cały mój świat. Całe dotychczasowe życie spędziłam w basenie, zresztą tak samo jak Ty. Chciałabym udowodnić sobie i wszystkim, że potrafię zrobić to też jakby dla Ciebie. Tak jak mi się wydaje, zawsze byłeś ze mnie dumny. Taką mam nadzieję, tak czułam. Cieszyłeś się, jak wygrywałam, i podnosiłeś mnie na duchu, jak było mi ciężko. Byłeś przy mnie i mam nadzieję, że w jakimś sensie będziesz nadal. Wiem, że będziesz nad nami czuwał. Tak to sobie tłumaczę."
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Po rodzinnej tragedii Kuba Błaszczykowski zerwał kontakt z tatą. Mimo tego pojawił się na jego pogrzebie
Otylia Jędrzejczak — życie po tragicznej śmierci brata
Pływaczka w autobiografii „Moja historia" opowiedziała również o pogrzebie Szymona. „Wjechałam na wózku i popatrzyłam na Szymka po raz ostatni. Nie wyglądał jak on, nie tak, jak go pamiętałam. Twarz miał siną, zupełnie jak nie mój Szymon. [...] Tak bardzo chciałam pocałować mojego braciszka, ale nie mogłam się podnieść, bo miałam uszkodzony kręgosłup. [...] Przetrwałam ten pogrzeb na środkach uspokajających [...]", wyznała.
Lekiem na całe zło i oderwaniem się od zmartwień był dla niej sport. I choć na początku nie było jej łatwo, poukładała sobie wszystko w głowie. „Każdy z nas chciałby cofnąć jedną minutę. I ja też chciałabym ją cofnąć. Ale czasu nie cofniemy. W takiej sytuacji trzeba iść dalej. Basen był dla mnie lekarstwem. To było też wyznaczenie kolejnego celu. Jeśli spotyka cię coś niespodziewanego w życiu, musisz sobie wyznaczyć kolejne cele. Nie zatrzymywać się w miejscu", zaznaczała. Otylia Jędrzejczak wznowiła karierę i zaczęła odnosić kolejne sukcesy. Oficjalnie karierę zakończyła w 2014 roku. „Momentem zwrotnym był dzień, w którym zdecydowałam, że chcę wrócić do basenu. Tam czułam się najbezpieczniej. Pomyślałam, że muszę mieć nowy cel. Pierwszym celem było zdobycie medalu na Igrzyskach w 2008 roku dla mojego brata", podkreślała w rozmowie z Radiem Zet.
Dzisiaj Otylia Jędrzejczak, mówi wprost: „Już się wypłakałam. Czasami uronię łezkę, gdy zobaczę gdzieś fajną relację pomiędzy rodzeństwem. To wieczorem, kiedy jestem sama. A na cmentarz przychodzę i rozmawiam.
Zaś na łamach magazynu VIVA! dodała: „Nie wiem, czy sobie wybaczyłam. Pewne rzeczy zostają w nas na zawsze. Być może będę więc ten swój kamień niosła przez całe życie. Ale nie jestem jedyna, która przechodzi przez śmierć i utratę kogoś kochanego. Pytasz, czy wybaczyłam sobie. Myślę, że nie, ale zaakceptowałam to, co się wydarzyło. Ja już to wszystko przetrawiłam, przerobiłam. Pomimo wielkiego smutku musiałam dalej funkcjonować. Żyć tak, żeby wykorzystać to życie jak najlepiej. Bo to jest moim obowiązkiem", podsumowała.
CZYTAJ TEŻ: Mama odeszła na jego rękach. Jakub Błaszczykowski oddał jej hołd, odbierając wyjątkową nagrodę