Prawdziwym potworem jest strata. Recenzja filmu Smętarz dla zwierzaków
W kinach od 3 maja
Moda na przenoszenie na ekran prozy Stephena Kinga trwa w najlepsze. Kolejne ekranizacje jego dzieł trafiają do kin, telewizji czy na platformy streamingowe. Fani pisarza nie mogą narzekać na wybór. A jak jest z jakością? Do pewnego czasu większość ekranizacji powieści i opowiadań Kinga uznawana była za nieudane. Te dobre można było policzyć na palcach jednej ręki. Smętarz dla zwierzaków miał dawać nadzieję na to, że niesmak po niedawnej Mrocznej wieży zostanie zatarty. Udało się?
„Smętarz dla zwierzaków”. Opis fabuły
Louis Creed (Jason Clarke) to lekarz, który wraz z rodziną przeprowadza się z Bostonu do małego miasteczka Ludlow w stanie Maine. W nowym miejscu liczy na spokój, którego nie udało mu się znaleźć w dużym mieście. Żona Louisa, Rachel (Amy Seimetz) oraz dwoje dzieci: Ellie (Jeté Laurence) i Gage (Hugo/Lucas Lavoie) są zadowoleni z tego, że teraz będzie miał dla nich więcej czasu. Zwiedzając okolice nowego domu, Ellie natyka się na dziwny pochód dzieci ubranych w zwierzęce maski. Zmierzają one ze zdechłym psem w stronę miejsca opisanego jako „smętarz dla zwierzaków”. Spotkany sąsiad Jud Crandall (John Lithgow) przestrzega Ellie i Rachel, żeby nie kręciły się po okolicznych lasach same, bo wiąże się to z niebezpieczeństwem. Tajemnica tego miejsca wychodzi na jaw wraz ze śmiercią kota rodziny Creedów, Churcha. Jud zdradza Louisowi, że za terenem cmentarza rozciągają się obszary dawnego cmentarza używanego przez Indian. Zakopany tam Church następnego dnia wraca żywy do domu. Kiedy niedługo potem w wypadku drogowym ginie jedno z dzieci Creedów, Louis nie może pogodzić się z odejściem dziecka.
Recenzja filmu „Smętarz dla zwierzaków”
Film reżyserskiego duetu Kevin Kölsch i Dennis Widmyer nie jest pierwszą próbą przeniesienia na duży ekran napisanej w 1983 roku powieści Stephena Kinga. Jej pierwsza ekranizacja trafiła na ekrany w 1989 roku i choć doczekała się kontynuacji trzy lata później, trudno powiedzieć, żeby była dobrym filmem. Kölsch podkreśla jednak wyraźnie, że jego film nie jest remakiem dzieła sprzed lat. – Dla nas to zupełnie nowa adaptacja prozy Kinga. To osobne filmy. Chcieliśmy opowiedzieć naszą wersję tej historii. Dlatego niektórych rzeczy, które są w książce, nie ma w naszym filmie. Wierni fani Kinga znajdą też kilka niespodzianek, pewnych rzeczy nie będą się spodziewać. A jednak co do esencji książki – pozostajemy jej wierni.
Film Kölscha i Widmeyera różni się od książki Kinga, ale dokonane zmiany w fabule nie wpływają na sedno opowiadanej historii. Historii, która, jak przystało na rasowy horror psychologiczny, równie dużą uwagę co do straszenia widza przykłada do motywacji stojących za bohaterami w obliczu prawdziwej tragedii. – Publiczność horrorów stała się w ostatnich latach bardziej wyrafinowana – mówi scenarzysta filmu Jeff Buhler – Oczekuje pełnokrwistych postaci i motywacji ich działań, emocjonalnego zaangażowania. Źródłem prawdziwego horroru nie są wydarzenia nadprzyrodzone, tylko te realne. Najstraszniejszym potworem w tym horrorze jest strata i to, co potrafi robić z człowiekiem. King przedstawia nam postaci tak bardzo realne. To tak naprawdę ludzie, którzy z powodzeniem mogliby mieszkać w sąsiednim domu. A później stawia ich w sytuacjach, w których muszą dokonać decyzji niemożliwych – kończy.
Zwiastun filmu „Smętarz dla zwierzaków”
Pełnokrwiste postaci oraz dużo lepsza realizacja niż w przypadku pierwszej ekranizacji Smętarza dla zwierzaków to atuty filmu Kölscha i Widmeyera. W udany sposób obrazuje on zmiany, jakie zachodzą w zachowaniu rodziców pod wpływem tragedii. Twardo stąpający po ziemi lekarz, który nie wierzy w życie po życiu, nagle zmienia swoje nastawienie o 180 stopni. Identyczna zmiana, tyle, że w drugą stronę, następuje w zachowaniu jego żony. Kobiety, która w młodości przeżyła coś, co w jej głowie jawi się jako zjawisko nadprzyrodzone. Wydawać by się mogło, że to ona będzie bardziej skłonna do zrobienia wszystkiego, by tylko choć raz jeszcze wziąć w ramiona swoje dziecko.
Stephena Kinga, słusznie, zwykło uznawać się za Króla Horroru. Z tego względu wielu widzów może oczekiwać po Smętarzu dla zwierzaków horroru, na którym ze strachu będą kulić się w kinowym fotelu. Tak nie będzie. Wypełniony typowymi zagrywkami charakterystycznymi dla tego gatunku, Smętarz dla zwierzaków straszy w standardowy sposób głośnym dźwiękiem, bądź pojawiającymi się znienacka rzeczami lub osobami. Przewidywalność fabuły i jej powolny rozwój również nie służą udanemu seansowi. Z jednej strony trudno spodziewać się po ekranizacji prozy Kinga – autora, dla którego tak naprawdę horror zawsze znajduje się na drugim planie za bohaterami – festiwalu strachów, z drugiej po seansie trzeba będzie powtórzyć nieśmiertelne: książka była dużo lepsza.
Smętarz dla zwierzaków w kinach od 3 maja.
Plakat filmu Smętarz dla zwierzaków: