And the Oscar goes to… Pikachu! Recenzja filmu Pokémon: Detektyw Pikachu
W kinach od 31 maja.
Miliony fanów na całym świecie czekały na ten moment z niecierpliwością. W kinach w końcu zadebiutował pełnometrażowy film oparty na marce Pokémon. Z tak dużym fanowskim zapleczem, autorzy filmu mogą być raczej spokojni o finansowy sukces. Kto chciałby zacząć przygodę z Pokémonami, tego film Roba Lettermana nie zachwyci i do tego nie przekona. Pokémon: Detektyw Pikachu już w kinach.
„Pokémon: Detektyw Pikachu”. Opis fabuły
Tim Goodman (Justice Smith) w młodości marzył o tym, aby zostać Trenerem Pokémonów. Obdarzonych przeróżnymi umiejętnościami stworków od zamierzchłych czasów zamieszkujących Ziemię. Kiedy jego mama zmarła, a ojciec Harry przeniósł się do Ryme City, gdzie poświęcił się pracy detektywa, Tim porzucił dziecięce marzenia. Od Pokémonów jednak trudno jest odciąć się całkowicie. Przekona się o tym po raz kolejny, gdy z Ryme City przyjdą do niego smutne informacje o śmierci ojca. Chcąc nie chcąc, Tim wyrusza do miasta stworzonego po to, by ludzie i Pokémony mogły w nim żyć na równych warunkach. Ogromna metropolia kipi życiem i właśnie na ulicach Ryme City, Tim rozpocznie śledztwo w sprawie śmierci ojca. Pierwsze poszlaki wskazują na to, że Harry Goodman wpadł na trop dużej afery i ktoś w związku z tym chciał go uciszyć. Timowi w śledztwie pomaga partner ojca, Pikachu (głos Ryana Reynoldsa; w polskiej wersji językowej Maciej Stuhr). Uzależniony od kawy i nie zamykający się nawet na chwilę Pokémon.
Recenzja filmu „Pokémon: Detektyw Pikachu”
Zgodnie z tytułem filmu Roba Lettermana, to właśnie żółty Pikachu jest tu największą atrakcją. Nie sposób sobie nawet wyobrazić, jak wyglądałby ten film bez niego. Trochę trzeba poczekać, zanim pojawi się po raz pierwszy, ale kiedy już to nastąpi, ekran należy do niego. Obdarzony ironicznym poczuciem humoru stworek w całości przejmuje kontrolę nad filmem, w czym pomagają mu bez wątpienia możliwości współczesnego kina. Filmowego Pikachu chciałoby się wyrwać z ekranu i przytulić się do jego żółtego futerka. Ani przez chwilę nie czuć, że powstał w pracowniach hollywoodzkich speców od wizualnych efektów. Nieco gorzej jest z pozostałymi Pokémonami, no ale chyba nie ma przypadku w tym, że to właśnie Pikachu zrobił z nich największą karierę. Jeśli chodzi o niego, wszystko jest trafione w punkt – począwszy od osobowości, a skończywszy na wyglądzie. W przypadku reszty Pokémonów, można mieć poczucie, że zostały wykreowane za pomocą komputerowych efektów specjalnych i, nie mówcie nikomu, nie istnieją.
Inna sprawa, że nie ma za dużo czasu na to, by dowiedzieć się o tych Pokémonach czegoś więcej. Na ekranie pojawia się ich multum i właściwie każda okazja została wykorzystana do tego, żeby choć na chwilę mignął jakiś nowy gatunek Pokémona. Niektóre z nich mają ciut większe znaczenie w fabule (Psyduck, Mewtwo), ale rola większości kończy się na zaprezentowaniu w jednej czy dwóch scenach. Dla fanów Pokémonów możliwość ich wyłapywania (nomen omen) będzie jednak niewątpliwą frajdą.
Zwiastun filmu „Pokémon: Detektyw Pikachu”
Pomijając tę pokémonową otoczkę, Pokémon: Detektyw Pikachu jest klasycznym przykładem tzw. „buddy movie”. Sensacyjnej komedii o partnerach posiadających skrajnie różne osobowości, którzy prowadząc śledztwo będą zmuszeni ze sobą współpracować. Z racji przeznaczenia dla młodszego widza, film Lettermana łatwiej jednak porównać do Zwierzogrodu niż np. Zabójczej broni. Ograniczenia, konieczne w produkcji dla nastolatków, nie pozwalają Reynoldsowi rozwinąć skrzydeł na tyle, na ile mógł sobie pozwolić w Deadpoolu. Z tego powodu humor filmu Pokémon: Detektyw Pikachu jest raczej stonowany i Pikachu nie może pozwolić sobie na zbyt wiele. Co ciekawe, więcej humoru znaleźć można w polskim tłumaczeniu niż w oryginale.
Filmowa intryga również nie należy do najbardziej skomplikowanych. Dla wyjadaczy kina policyjnego nie ma w niej żadnego zaskoczenia. Śledztwo przynosi oczekiwane rozwiązania i nie odciąga uwagi od Pokémonów i chęci ich zaprezentowania. Kiepsko wplątany w nie został wątek miłosny, a także płynący z filmu morał dotyczący potrzeby ojcowskiej miłości.
Pokémon: Detektyw Pikachu robi wrażenie realizacją. Świetnie wypada wycięte z kryminałów noir miasto Ryme City, a na krawędź kinowego fotela spycha scena trzęsienia ziemi. Dla żółtego Pikachu warto odwiedzić kino, ale nie należy spodziewać się niczego więcej niż solidna, ale wyrachowana produkcja mająca na celu kolejną monetyzację uniwersum Pokémonów. Film przeznaczony został dla młodego widza, ze szczególną uwagą na domorosłych Trenerów Pokémonów. Dorosły widz nie ma tu czego szukać. Pika-pika. 5/10.
Plakat filmu Pokémon: Detektyw Pikachu