Napisana w 2017 roku powieść autorstwa Angie Thomas przez prawie rok nie schodziła z listy bestsellerów „The New York Timesa”. Teraz doczekała się ekranizacji. Podejmujący temat rasizmu i mechanizmów powodujących jego powstanie film Nienawiść, którą dajesz w reżyserii George’a Tillmana Jra wchodzi do kin już w najbliższy piątek 25 stycznia.

Reklama

„Nienawiść, którą dajesz”. Opis fabuły

Szesnastoletnia Starr Carter (świetna Amandla Stenberg) wychowała się w czarnoskórej dzielnicy jednego z amerykańskich miast. Inteligentna dziewczyna potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji i znakomicie czuje się zarówno wśród swoich sąsiadów, jak i w szkole, do której uczęszcza. To mieszczące się w tzw. dobrej dzielnicy liceum, którego uczniowie są w większości biali. W zależności od okoliczności Starr przywdziewa odpowiednią maskę, by wmieszać się w towarzystwo. Przed kochającym ją ojcem (Russell Hornsby), byłym gangsterem, Starr ma tylko jedną tajemnicę. Nie zdobyła się jeszcze na odwagę, by przyznać się przed nim do tego, że spotyka się z białym chłopcem, Chrisem (K.J. Apa). Zbliżająca się tragedia wywróci poukładany świat Starr do góry nogami. Szesnastolatka będzie zmuszona do przewartościowania dotychczasowego życia, gdy w przypadkowej strzelaninie zginie jej przyjaciel z dzieciństwa, Khalil (Algee Smith). Jego zabójcą jest biały policjant, który może zostać oczyszczony z wszelkich zarzutów. Szybko wybuchają zamieszki, a Starr jest jedynym świadkiem tego, co przytrafiło się Khalilowi. Nakręcająca się spirala nienawiści sprawia, że żadna decyzja podjęta przez Starr może nie być właściwa.

Recenzja filmu „Nienawiść, którą dajesz”

Minęło już blisko trzydzieści lat od czasu, kiedy na ekrany kin trafiły takie filmy jak Chłopaki z sąsiedztwa czy Zagrożenie dla społeczeństwa. Ich bohaterami byli czarnoskórzy nastolatkowie z getta, którzy w zderzeniu z brutalną rzeczywistością musieli przejść przyspieszony kurs dojrzewania. Mimo upływu lat, Nienawiść, którą dajesz przynosi smutną refleksję, że nic się przez ten czas nie zmieniło. Film Tillmana przypomina tamte produkcje, które jako jedne z pierwszych zwracały uwagę na podziały rasowe w biednych dzielnicach i społeczną niesprawiedliwość wynikającą tylko z koloru skóry.

Pozornie świat, w którym żyje szesnastoletnia Starr jest poukładany. „Czarną” i „białą” dzielnicę dzieli co prawda gruba kreska, której nikt niepotrzebnie nie stara się przekraczać, ale oba światy kręcą się wokół siebie prowadząc własną egzystencję. Po stronie getta codziennością jest przemoc i handel narkotykami nadzorowany przez bezwzględnego Kinga (Anthony Mackie). „Biały” świat to z kolei świat bogatych dzieci jeżdżących do szkoły drogimi samochodami i słuchających pop gwiazdek muzyki. Wychowana przez rodziców na dumną ze swoich korzeni Starr odnajduje się po obu stronach niewidzialnej granicy. Podobnie jak jej przyjaciele, potrafi zachować zdrowy dystans do różnic, jakie dzielą mieszkańców getta i bogatej dzielnicy. I z nich żartować. Wydaje się, że obydwa światy znalazły sposób na spokojne współżycie. Wystarczy jedna iskra i ten świat iluzji pryska jak bańka mydlana.

Zwiastun filmu „Nienawiść, którą dajesz”

Tillman Jr. w swoim filmie unika skupienia się tylko na oczywistych odpowiedziach, gdy przychodzi do wyciągania wniosków. Patrzy dalej niż różnice w kolorze skóry. Źródła wszystkiego co złe dopatruje się w tytułowej nienawiści, która często nie zwraca uwagi na kolor. Sytuacja Starr staje się tym bardziej dramatyczna, że cokolwiek nie postanowi, będzie musiała ponieść tego konsekwencje. W zamieszkach, jakie wybuchają po śmierci Khalila wrogiem może być każdy, kto myśli i zachowuje się inaczej. Wydaje się, że z tej matni nie ma drogi wyjścia. A wszystkie maski, które zakładała do tej pory Starr będzie trzeba porzucić i pokazać swoją prawdziwą twarz.

Zobacz także
Reklama

Nienawiść, którą dajesz to jeden z lepszych ostatnio filmów poświęconych tematowi rasizmu. Skierowany do młodzieżowego widza – w końcu oparty na bestsellerze gatunku literatury young adult – w mądry sposób analizuje problemy współczesnego świata i wskazuje, że wszelkie zmiany świata trzeba zacząć od samego siebie.

Reklama
Reklama
Reklama