Zmierzenie się z legendami arturiańskimi oraz kolejna próba ożywienia modnego w latach 80. ubiegłego wieku tzw. Kina Nowej Przygody skończyła się dla reżysera Joego Cornisha nie najlepiej. W zagranicznych kinach jego Dzieciak, który został królem zaliczył finansową klapę. Trochę niesprawiedliwie, bo to porządna produkcja, która stara się połączyć oczekiwania młodego widza z kinem, na które z ciekawością spojrzą także dorośli. Dzieciak, który został królem w kinach od 10 maja.

Reklama

„Dzieciak, który został królem”. Opis fabuły

Wychowywany przez matkę Alexander Elliot (Louis Ashbourne Serkis) to chłopak zafascynowany legendami arturiańskimi. Książkę o przygodach króla Artura i jego rycerzy Okrągłego Stołu zostawił mu przed laty tata, który z niewiadomych przyczyn zostawił rodzinę. Teraz młody Alex rozpoczyna naukę w nowej szkole, gdzie razem z przyjacielem Beddersem (Dean Chaumoo) są prześladowani przez dwoje łobuziaków: Lance’a (Tom Taylor) i Kaye (Rhianna Dorris). Pewnego wieczora, uciekając przed oprawcami, Alex trafia na opuszczoną budowę. Znajduje tam wetknięty w ziemię miecz. Wyciąga go bez większych problemów i zabiera do domu. Broń do złudzenia przypomina słynny Excalibur króla Artura. Niedługo potem zaczynają dziać się w otoczeniu Aleksa rzeczy dziwne. W szkole pojawia się nowy, ekstrawagancki uczeń (Angus Imrie), który jest wyraźnie zainteresowany chłopakiem. Kolejnej zaś nocy Alex zostaje zaatakowany przez demona. Został on wysłany przez złą czarownicę Morganę (Rebecca Ferguson), która według przepowiedni ma władać światem, gdy nadejdzie ku temu odpowiedni czas.

Recenzja filmu „Dzieciak, który został królem”

Joe Cornish dał się poznać światu w 2011 roku swoim debiutanckim filmem Atak na dzielnicę. Opowiadający o ataku kosmitów, na drodze których staje gang młodocianych przestępców, stał się dla Cornisha przepustką do kolejnych projektów. Chwalony za tempo, humor i akcję otworzył karierę Johna Boyegi, który wkrótce trafił do sagi Gwiezdne wojny. Na kolejny film Cornisha trzeba było jednak czekać długich osiem lat, w czasie których napisał jeszcze tylko scenariusz do marvelowskiego Ant-Mana.

Długo wyczekiwany drugi film Cornisha pod względem fabuły bardzo przypomina Atak na dzielnicę. Po raz kolejny bezpieczeństwo Ziemi zagrożone jest przez tajemnicze siły, którym przeciwstawić mogą się tylko dzieciaki. Różnica między dwoma filmami jest jednak również bardzo widoczna. Dzieciak, który został królem jest filmem dużo bardziej grzecznym i przeznaczonym dla młodszego widza niż Atak na dzielnicę. Jest też filmem mniej mrocznym, a bardziej nastawionym na dotarcie do tzw. statystycznego widza, zamiast do fanów niszowego kina z pomysłem, którzy tak chwalili debiutancki film Cornisha. I prawdopodobnie tutaj tkwi źródło niepowodzenia filmu w zagranicznych kinach. Dzieciak, który został królem jest filmem zbyt dziecinnym, w którym tylko momentami przebija się oryginalny styl i humor Cornisha. Cała reszta to pomysłowe kino familijne z obowiązkowym morałem. Dobrze się to ogląda, ale na dłuższą metę nie robi takiego wrażenia jak powinno. Potrzebny byłby tu rozmach Władcy pierścieni, którego w filmie Cornisha brak.

Zwiastun filmu „Dzieciak, który został królem”

Przeniesienie średniowiecznej legendy we współczesne warunki sprawdza się dopóki nie przychodzi czas na widowisko. Zetknięcie się średniowiecznych postaci (młody Merlin, czy piekielni słudzy Morgany) ze współczesnością owocuje porządną dawką oryginalnego i przewrotnego humoru, w którym Cornish czuje się jak ryba w wodzie. Równocześnie snuta jest jednak baśniowa opowieść dla młodych widzów o dzielnym Aleksie, który – jak przystało na bohatera filmu przygodowego – będzie musiał przejść najeżoną niebezpieczeństwami Drogę, aby dojrzeć i stać się mężczyzną. I zrozumieć, że życie często nie jest takie, jak w bajkach. Razem z towarzyszami wyruszy do podziemi, gdzie raz na zawsze postara się pokonać odwieczne zło. Uczyni to z honorem i zgodnie z kodeksem rycerskim, którego reguły, jak się okazuje, doskonale sprawdzają się również we współczesnym świecie. Baśń rządzi się swoimi prawami, nie inaczej jest w filmie Dzieciak, który został królem.

Zobacz także
Reklama

Im bliżej finałowego starcia, tym film Cornisha traci na impecie. Finałowa konfrontacja, choć pełna pomysłowych rozwiązań, nie zapewnia takich atrakcji, jakie mogłaby w odważniejszym filmie. Podczas gdy owej odwagi nie zabrakło w Ataku na dzielnicę, Dzieciak, który został królem dba cały czas o to, by być przeznaczonym dla młodszego widza. Z tego względu nie jest w stanie zapewnić wystarczającej rozrywki dla widza dorosłego. Dzieci powinny być jednak zadowolone z seansu. Dzieciak, który został królem, nawet jeśli nie zawsze „daje radę”, to pozostaje filmem, jakiego w repertuarze kinowym nie było już od dłuższego czasu.

Reklama
Reklama
Reklama