Reklama

Choć w ostatnich latach kolejne filmy wyreżyserowane przez Pedra Almodóvara nie pojawiają się już z taką częstotliwością jak wcześniej, to wciąż każdy z nich jest wydarzeniem. Podobnie jest z jego najnowszym dziełem Ból i blask, które swoją premierę miało podczas festiwalu filmowego w Cannes. To właśnie tam Złotą Palmę za swoją rolę otrzymał Antonio Banderas. Ból i blask w kinach od 30 sierpnia.

Reklama

„Ból i blask”. Opis fabuły

Salvador Mallo (Antonio Banderas) to jeden z najlepszych hiszpańskich reżyserów, który po latach pełnej sukcesów kariery cierpi na niemoc twórczą. To zresztą nie jedyne źródło jego zmartwień. Kolejnym jest przenikliwy ból fizyczny, którym opanowane jest właściwie całe jego ciało. W tej sytuacji poważna depresja znajduje się właściwie na wyciągnięcie ręki. Okazją do oderwania się od bólu istnienia jest ponowna premiera jego nakręconego trzydzieści lat wcześniej filmu, który w odrestaurowanej wersji ma zostać wyświetlony w trakcie specjalnego pokazu organizowanego przez filmotekę narodową. Jego organizatorzy chcieliby, aby prelekcję na pokazie wygłosił sam Mallo w towarzystwie głównej gwiazdy filmu, Alberta Crespo (Asier Etxeandia). Kłopot w tym, że panowie nie odzywają się do siebie od lat. Niespodziewana okazja staje się dla Salvadora punktem wyjścia do rozliczenia z przeszłością i stawienia czoła wspomnieniom.

Recenzja filmu „Ból i blask”

Najnowszy film Almodóvara to dzieło w pełni świadome i dojrzałe. Mocno naznaczone autobiograficznymi wątkami, odsłania przed widzem duszę artysty umęczonego. W tej roli Antonio Banderas, który po kilku niezbyt tłustych latach kariery w końcu trafił na rolę godną jego talentu. Nagroda w Cannes nie dziwi, bo kreacja Banderasa to bez wątpienia jeden z najmocniejszych punktów Bólu i blasku. Z jego bohaterem rozstajemy się właściwie tylko na krótkie chwile, by wspomnieć dzieciństwo chłopca, który w przyszłości zostanie wielkim reżyserem.

Razem z dzieciństwem we wspomnieniach Salvadora pojawia się jego matka (Penélope Cruz). To właśnie z nią wprowadza się do jaskini, która wkrótce stanie się jego domem. Znalezione przez ojca miejsce wydaje się być ostatnim, w którym ktokolwiek chciałby zamieszkać, ale przecież w tej okolicy wszyscy tak żyją. Dla wrażliwego chłopca białe, kamienne ściany domu nie są żadną przeszkodą. Wręcz przeciwnie, tylko potęgują jego wyobraźnię, która sięga o wiele dalej niż próg domu. Uczęszczający do kościelnej szkoły solista chóru, którym jest Salvador, nie chce zgodzić się na szykowany mu los. Zanim przed seminarium duchownym zdoła uciec do Madrytu, zdąży jeszcze przeżyć pierwszą miłosną fascynację, która nauczy go o sobie więcej niż ktokolwiek byłby w stanie to zrobić.

Zwiastun filmu „Ból i blask”

Niespodziewane rozliczenie z przeszłością, oprócz swoistego katharsis, będzie miało jeszcze jeden wpływ na przyszłość reżysera. Spontanicznie napisane przez niego opowiadanie dotyczące epizodu madryckiego, które trafia w ręce nadużywającego narkotyków aktora, wkrótce staje się kanwą scenicznego przedstawienia, pod którego autorstwem scenariusza Mallo podpisać się nie chce. Kto jednak zna opisane w nim wydarzenia, nie pomyli się, że oto sztuka, w której znany reżyser udostępnia pełen dostęp do swoich emocji i swojego wnętrza. To przewrotna gra w kotka i myszkę z widzem, który zdążył przeczytać przed seansem słowa Almodóvara, że nie należy traktować Bólu i blasku jako filmu w pełni autobiograficznego.

Ból i blask to kino spokojne. Wierni fani hiszpańskiego reżysera odnajdą w nim nie tylko liczne nawiązania do jego biografii, ale też do stworzonych przez niego filmów. Choć momentami udało się przemycić tu trochę humoru, Ból i blask to przede wszystkim melancholijne dzieło upstrzone nawiązaniami do szeroko pojętej kultury. To film wyciszony, w którym reżyser podsumowuje swoje życie, starając się wyciągnąć wnioski nie tylko z przeszłych wydarzeń, ale i nauk, których być może wcześniej nie zrozumiał. Widzowie, którzy spodziewają się po filmie Almodóvara kolejnej opowieści zapełnionej kolorowymi i ekstrawaganckimi bohaterami jego poprzednich dzieł, będą z pewnością trochę zawiedzeni. Po latach walki z systemem i upominania się o prawa społeczności LGBT na długo, zanim było to powszechne, Almodóvar najwyraźniej uznał, że swoje w tym kierunku już zrobił. Tym razem postanowił podzielić się z widzami do bólu osobistym dziełem, które dla wszystkich fanów hiszpańskiego reżysera jest pozycją obowiązkową. A co z resztą widzów? Chyba trochę mniej. 6/10.

Ból i blask w kinach od 30 sierpnia.

Reklama

Plakat filmu Ból i blask:

Gutek Film/materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama