Nigdy nie udało mu się oczyścić imienia. Andrzej Szalawski był nazywany aktorem wyklętym
Nigdy nie udało mu się oczyścić imienia...
Rola Juranda ze Spychowa w ekranizacji „Krzyżaków” zapewniła mu nieśmiertelność. Ale była też swego rodzaju kwintesencją tego, czym było jego życie. Andrzej Szalawski, mimo wysiłków, nigdy nie odsunął od siebie oskarżeń, jakoby w czasie II wojny światowej kolaborował w nazistami. Nazywano go aktorem wyklętym. Tragiczne losy sprawiły, że na jego grobie długo nie było nawet krzyża. Miało to związek z tym, z czym zmagał się za życia...
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u i Viva Historie 04.12.2024 r.]
Andrzej Szalawski: początki kariery, czasy wojenne
Pochodził ze zwyczajnej rodziny. Jego ojciec Józef Pluciński był urzędnikiem państwowym. Matką zaś Ida z Szalawskich – to właśnie jej nazwiskiem posługiwał się w trakcie kariery zawodowej. W 1936 roku ukończył Państwowy Instytut Sztuki Teatralnej w Warszawie. Zatrudnił się w teatrach w Poznaniu i we Lwowie, gdzie zdobywał pierwsze aktorskie szlify.
Z czasem zaczął również rozwijać karierę filmową. Jego najbardziej znaczącą rolą była ta Ignacego w „Dziewczętach z Nowolipek” z 1937 roku na podstawie powieści Poli Gojawiczyńskiej. Niestety, w 1939 roku dobrze rozwijającą się karierę Andrzeja Szalawskiego przerwał wybuch II wojny światowej. Nie wiedział jeszcze wówczas, że zmieni ona jego życie na zawsze... Początkowo walczył w obronie Lwowa. Gdy miasto podbiła Armia Czerwona, nie udał się do władz w celu rejestracji jako polski oficer - mimo zarządzenia. To uratowało mu życie. Gdyby postąpił inaczej, zginąłby w Katyniu.
Wbrew pozorom, zmiana sytuacji politycznej w kraju nie przeszkodziła mu w kontynuowaniu kariery. Po klęsce kampanii wrześniowej z powodzeniem działał w kilku teatrach, w tym tym kierowanym przez Aleksandra Węgierkę, a także grodzieńskich, białostockich i mińskich. Jednak po napaści III Rzeszy na ZSRR podjął decyzję o przeprowadzce do Warszawy...
Czytaj także: Po śmierci żony Andrzej Zaucha wdał się w romans z mężatką. Znajomość z Zuzanną Leśniak kosztowała go życie
Andrzej Szalawski jako Jurand ze Spychowa w „Krzyżakach”, 1960 rok
Andrzej Szalawski: kolaborant czy ofiara nagonki?
I to właśnie ta decyzja zaważyła na całym jego późniejszym życiu. Gdy zjawił się w stolicy, nie miał grosza przy duszy. Był wychudzony, miał zniszczone ubrania. Z uwagi na występy w spektaklach agitacyjnych pod okupacją radziecką, nie mógł znaleźć w stolicy pracy. A żyć z czegoś musiał. Tym bardziej, że brak zatrudnienia oznaczał również zagrożenie życia: Andrzej Szalawski nie posiadał dokumentów chroniących przed wywózką. W tej sytuacji rozwiązanie było oczywiste: podjęcie pracy w ekipie warszawskiego oddziału niemieckiej kroniki filmowej „Die Deutsche Wochenschau”. Objął w niej stanowisko lektora. Jednocześnie zaczął działać w teatrach koncesjonowanych przez nazistów: „Komedii”, „Miniaturach”, „Jarze” i „Masce”.
I nie miało znaczenia, że w październiku 1941 roku złożył przysięgę i został członkiem Związku Walki Zbrojnej pod pseudonimem „Florian”. Nie pomogło również to, że jako działacz Armii Krajowej otrzymał od przełożonych rozkaz „kontynuowania pracy w niemieckiej kronice filmowej celem rozpracowania zatrudnionych tam osób”, co skwapliwie wykonywał.
Dzięki niemu gromadzono informacje dotyczące planów propagandowych okupanta i agentów hitlerowskich. Zdobył również zdjęcia z egzekucji Polaków w Palmirach oraz z obozów jenieckich. Z czasem Andrzej Szalawski zaczął jednak mocno odczuwać ostracyzm środowiska twórców. Podjął próbę odejścia z kroniki filmowej. Nie wiedział, że na niewiele się to zda. Mimo tego, w lipcu 1943 plan udało mu się powzięty plan zrealizować.
Andrzej Szalawski jako Jurand ze Spychowa, „Krzyżacy”, 1960 rok
Andrzej Szalawski został „szczekaczką” i aktorem wyklętym
„Szczekaczka”. To określenie, którym część kolegów nazywała Andrzeja Szalawskiego i które przylgnęło do niego na lata. Co oznaczało? Kolaboranta, który odczytywał niemieckie komunikaty nadawane przez głośniki na ulicy. Czy to te o Polakach skazanych na śmierć. Czy te o sukcesach III Rzeszy. Czy wreszcie o zbrodni katyńskiej...
Lata powojenne dla aktora były niewyobrażalnie trudne. Nie uzyskał wymaganej do wykonywania zawodu weryfikacji komisji ZASP-u. Zamiast tego, otrzymał zakaz podejmowania takich prac. Skreślono go również z listy członków organizacji. Nie miał wyboru. Wyjechał do Zielonej Góry na tzw. Ziemie Odzyskane. Tam imał się różnych zajęć. Takich, które mogły zapewnić mu przetrwanie. Szofer, sufler, stolarz, inspicjent - to tylko niektóre z nich, które podjął w Teatrze Dolnośląskim.
„Obdarty, z nieostrzyżonymi włosami, czerwonymi oczami, robił wrażenie człowieka wykończonego nerwowo, w stanie chorobliwie depresyjnym, który z maniakalnym uporem mówi ciągle, że jest ukarany, że grać mu nie wolno”, tak opisała go aktorka Wanda Telakowska, naczelnik wydziału w Ministerstwie Kultury i Sztuki, która apelowała za skróceniem mu kary (cytat za Film.Interia.pl). Zmagał się wówczas z głęboką depresją...
Wydawało się, że szczęście uśmiechnęło się do niego w kwietniu 1947 roku. Wówczas zakaz wykonywania zawodu przestał obowiązywać. Wreszcie mógł robić to, co kochał najbardziej – występować przed publicznością. Znalazł zatrudnienie w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi. Wstąpił również do Polskiej Partii Socjalistycznej. Ale jego szczęście nie trwało długo. Andrzej Szalawski został aresztowany przez pracowników UB 1. października 1948 roku.
Postawiono mu zarzut „współpracy z hitlerowcami i działania na szkodę Narodu Polskiego”. O winie od początku przekonani byli wszyscy poza obrońcą. A i z jego znalezieniem problemy były ogromne. Zadania podjął się dopiero piąty z tych, którym funkcję tę powierzono – Zdzisław Węgliński. Podkreślał, że nagonka na Andrzeja Szalawskiego związana jest z niechęcią środowiska, zawiścią i podłością. Nikt nie chciał go słuchać.
W akcie oskarżenia zarzucono aktorowi, że „idąc na rękę Państwa Niemieckiego wziął udział w nagraniu bliżej nieustalonej ilości niemieckich filmów zmierzających do osłabienia ducha oporu Polaków wobec okupanta, przez co działał na szkodę Narodu Polskiego”. Według niektórych podczas hitlerowskiej okupacji zawsze był elegancko, pięknie ubrany i z lubością trwonił duże sumy pieniędzy w modnych warszawskich lokalach, zaś na drzwiach swojego mieszkania umieścił tabliczkę „Lektor Deutsche Wochenschau”. Nikogo nie obchodziło, że był to niezbędny element kamuflażu. Rozpoczął się proces, trwający od 18 do 20 lipca 1949 roku. Wyrok? Skazujący. Aktor na trzy lata trafił do więzienia. Skonfiskowano również w ramach kary jego mienie. Nie pomogła nawet prośba o łaskę, wystosowana przez jego matkę – Idę Plucińską – do ówczesnego prezydenta, Bolesława Bieruta.
Andrzej Szalawski wyszedł na wolność dopiero 1. października 1952 roku. Był zdeterminowany, by ponownie zacząć grać. I tym razem udało mu się dopiąć swego. Został zatrudniony w kilku placówkach, w tym w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi, Teatrze Narodowym w Warszawie, Teatrze Powszechnym w Warszawie oraz Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.
Od 1956 („Wraki”) powrócił również do grania w filmach. Jego dwie najbardziej znaczące role to ta Juranda ze Spychowa w ekranizacji „Krzyżaków” oraz Hermana Bucholca w „Ziemi obiecanej” Andrzeja Wajdy na podstawie powieści Władysława Reymonta. Nigdy jednak środowisko nie zmieniło swojego zdania o Szalawskim.
To odbiło się negatywnie na jego drugim małżeństwie, ze Stefanią Gintel-Domańską, którą poślubił 25. lutego 1956 roku w Łodzi i której pomagał wychowywać dziecko (jej wcześniejszy mąż zginął w trakcie II wojny światowej). Związek pary dobiegł końca pod koniec lat 50. Rozwiedli się jednak dopiero w 1965 roku, gdy aktor zakochał się bez pamięci w poznanej w lipcu 1963 roku w trakcie turnusu zdrowotnego w Szczawnicy aktorce. Szczęście udało mu się znaleźć u boku Izabeli Wilczyńskiej, której mężem był wcześniej dziennikarz Bronisław Troński. Z Andrzejem Szalawskim ślub wzięli 7. października 1975 roku. Byli razem aż do jego śmierci...
Czytaj także: Rola Leszka z Daleko od szosy go zaszufladkowała? Tak dziś wygląda życie Krzysztofa Stroińskiego
Andrzej Szalawski jako Jurand ze Spychowa w filmie „Krzyżacy”, 1960 rok
Andrzej Szalawski: do końca życia wypominano mu czasy wojny
Czy kiedykolwiek zaznał spokoju? Nie. Nie zmieniło tego nawet zatarcie wyroku przez Sąd Wojewódzki dla miasta Warszawy w 1966 roku. Za jego życia nie przeprowadzono żadnej rehabilitacji. Bojkotowano kandydaturę Szalawskiego w wyborach do Zarządu Głównego SPATiF-u. Protestowano przeciwko pomysłom, by uhonorować go ministerialną nagrodą. Ministerstwo sprawiedliwości „nie znajdowało podstaw do wniesienia rewizji nadzwyczajnej”. Najzagorzalszym przeciwnikiem Andrzeja Szalawskiego był Bohdan Korzeniewski. To on stał na czele wspomnianej komisji ZASP, która poddawała weryfikacji po wojnie wszystkich, którzy chcieli aktywnie wykonywać zawód aktora.
„To za sprawą jego donosu i oskarżenia o kolaborację z Niemcami do Departamentu Spraw Wewnętrznych AK, Szalawski został podczas okupacji skazany na hańbiącą karę ostrzyżenia włosów (ostrzygł się sam)”, przypomina Wikipedia.
Dlaczego tak bardzo nienawidził kolegi z branży? Mówi się, że dużą rolę odgrywała tu powierzchowność aktora. Miał być egotyczny, wyniosły i świadomy swoich zalet. Brak mu było skromności i pokory. Do tego był niezwykle przystojny, podobno lubiący się wywyższać. Część środowiska miała mu to za złe i z lubością powtarzała nawet te obalone w trakcie procesu z 1949 roku oskarżenia.
„Odcierpiałem w ciężkich warunkach karę w pełnej świadomości, że dzieje mi się krzywda”, żalił się niedługo przed śmiercią.
Nie wszyscy jednak podzielali zdanie Korzeniewskiego. Obrońca Andrzeja Szalawskiego, Kazimierz Moczarski, wierzył w jego niewinność od początku do końca.
Zobacz też: Edith Piaf i Théo Sarapo: 26-letni Grek był ostatnią, wielką miłością gwiazdy francuskiej piosenki
Andrzej Szalawski jako Jurand ze Spychowa, „Krzyżacy”, 1960 rok
Andrzej Szalawski: dlaczego na jego grobie nie było krzyża
Na emeryturę przeszedł w 1980 roku. Cieszył się nią tylko przez sześć lat. Zmarł 11 października 1986 roku z powodu wylewu. Mimo że został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, jego grób był bardzo skromny. Do śmierci jego żony, Izabelli Wilczyńskiej-Szalawskiej, nie było na nim nawet krzyża! Dlaczego? To wyjaśniła ukochana aktora.
„Uważałam, że swój krzyż Andrzej nosił na barkach przez większą część życia. Nie chciałam, żeby cień krzyża padał jeszcze na jego grób”, tłumaczyła...
Czytaj też: Po miesiącu znajomości oświadczył się. „Wyróżniała się czymś” – mówi reżyser Wojciech Marczewski o żonie
[ostatnia aktualizacja tekstu: 02.12.2023 rok]
Andrzej Szalawski w filmie „Obok”, 1979 rok