Mówiono na nią Lena, Lenuszka. W teatrze była potworem, ale wszystko jej wybaczano. Historia Ireny Eichlerówny
Dziś mijają 33 lata od jej śmierci
Irena Eichlerówna uważana jest za jedną z najwybitniejszych aktorek w historii polskiego teatru. Porównywano ją do Heleny Modrzejewskiej i słynnej Włoszki Eleonory Duse. A jako typ kobiety do Marleny Dietrich. Bertolt Brecht, autor „Opery za 3 grosze”, mówił, że jest najwspanialszą aktorką na europejskich scenach. Nie sposób tu analizować jej gry i tajemnic warsztatu. Ale była tak magnetyczna, że nie można było oderwać od niej wzroku. A inni aktorzy, nawet wybitni, jak Andrzej Łapicki czy Tadeusz Łomnicki wydawali się dla niej tłem.
Miała cudowny, mocny głos, mówiła z charakterystycznym zaśpiewem, trochę manierycznie. Jednym się to podobało, innym mniej, bo Eichlerka budziła też duże emocje. W teatrze uchodziła za potwora, do wszystkiego się wtrącała, była apodyktyczna, nie z każdym chciała grać. Często grała z zamkniętymi oczami, żartowano, że nie może patrzeć na słabszych kolegów. Z okazji 33. rocznicy odejścia polskiej aktorki, przypominamy jej historię.
Kim była Irena Eichlerówna: droga do sławy
Po wojnie wróciła z Brazylii do Polski. Słynny Arnold Szyfman ściągnął ją do Teatru Polskiego, miała tam grać, ale… Nina Andrycz, królowa tej sceny powiedziała "nie". W Warszawie Eichlerówna nie zagrała przez 3 lata, na scenie Polskiego nie było jej kilkanaście lat. Nina Andrycz nie dopuściła konkurentki, wykorzystując uprzywilejowaną pozycję żony premiera. Była o nią prawdziwie zazdrosna. Nie znosiła jej. Nawet po jej śmierci w 1990 roku. Wzruszyła ramionami: „Umarła? Każdy umiera”. I dodawała „Miała talent. Ja mam talent i urodę”. Nie była jednak tak hipnotyczna, jak rywalka. Jak potoczyło się życie Ireny Eichlerówny i jak wyglądał jej romans z młodszym o wiele lat aktorem Władysławem Sheybalem?
Zobacz też: W PRL-u dorobił się wielkiej sławy, odbił żonę swojemu synowi. Jak potoczyło się życie Andrzeja Brychta?
Irena - Lena Eichlerówna urodziła się w 1908 roku w Warszawie. Była jednym z sześciorga dzieci Witolda Eichlera, mechanika w zakładach Gerlach. Wychowano ją w dużej dyscyplinie, ojca zawsze całowała w rękę, nawet gdy go wcześniej widziała. Ale wyrosła na niepokorną indywidualistkę, była z tego znana. W 1926 roku jako uczennica liceum im. Marii Konopnickiej zagrał w szkolnym spektaklu Balladynę, głównie dlatego, że miała długie włosy i mocny głos. Spodobała się, tak bardzo, że mówiono o tej roli w Warszawie. Do Szkoły Teatralnej zaciągnęła ją koleżanka. Lena bowiem, jak nazywano Eichlerównę, miała pstro w głowie, była średnią uczennicą.
Nie bardzo wiedziała, jaki wybrać kierunek po maturze. „Co Pani sądzi o Norwidzie?”, zapytał ją na egzaminie mistrz Aleksander Zelwerowicz. „To bardzo ładne”, odpowiedziała wykrętnie, bo nic nie sądziła. Jak pisała Joanna Szczepkowska w tekście „Nie mogę patrzeć na kolegów”: „Aleksander Zelwerowicz - genialny aktor i pedagog - w tych trzech słowach słyszy możliwości wielkiego głosu, a w skośnych oczach dostrzega szczególną magię. – Idź od razu do nas na zajęcia”.
Historia Ireny Eichlerówny: w teatrze była nieznośna
Wielką karierę zrobiła już przed wojną. Potrafiła wspaniale grać wielkie heroiny, jak Szimena w „Cydzie”; królowe – była m.in. Marią Stuart, ale też plebejuszki. Grała praczkę, kochankę Napoleona w komedii „Madame Saint-Gene”. Jej wielkim sukcesem w latach 30. stało się przedstawienie „Fräulein Doktor”, grała w nim Annę Marii Lesser, kobietę-szpiega. Sześć razy zmieniała wcielenia, za każdym razem była inną kobietą, a jednocześnie tą samą Anną. Ta kreacja zrobiła kolosalne wrażenie. Eichlerównę podziwiał Tadeusz Boy-Żeleński, Julian Tuwim i Antonii Słonimski, skłonny zwykle do złośliwości i arogancji.
Kobiety z wielkich miast - Krakowa, Warszawy, Wilna chciały być jak ona. Nowoczesne, niezależne, mieć własny indywidualny styl. W filmie „Róża” pytana przez partnera, czego chce od życia, mówiła emocjonalnie: „Wszystkiego! Wszystkich świetności, wszystkich zbytków, wszystkiego, czego może chcieć młoda dziewczyna, jak ja”.
W gruncie rzeczy była nieznośna. Była legendarnym, teatralnym potworem. Dramaturg Ludwik Hieronim Morstin wspominał, jak reżyser Jerzy Troszczyński rwał włosy z głowy: „Ona może być modystką, może być pielęgniarką, może być nawet profesorem uniwersytetu. Ale ona nie może pracować w teatrze!”. Bo Eichlerówna niby słuchała reżyserów, kiwała głową, ale grała, jak chciała. I potem okazywało się, że miała rację. Był sukces, owacje, tłumy.
W jednej ze sztuk nie podobała jej się scenografia - rozrzucone na scenie liście. Przed premierą wzięła szczotkę, zmiotła je i wyrzuciła. W innej sztuce wyniosła kolumnę, ważny rekwizyt w scenografii. Kiedy grała Hankę w „Moralności Pani Dulskiej”, zmieniała słowa sztuki. Władysław Sheybal zwrócił jej uwagę, że to sztuka Gabrieli Zapolskiej, która sama dobierała słowa. „A kto to właściwie jest, ta Zapolska?”, odpowiedziała i wyszła za kulisy.
Irena Eichlerówna: podbiła Rio de Janeiro
Nie była klasyczną pięknością, ale miała legendarne zielone, kocie oczy, które podkreślała grubą kreską i którymi hipnotyzowała. Była duża, „postawna”, chudła i tyła, lubiła jeść. Sałatki pomidorowo-ogórkowe, które robiła jej siostra Marylka, były zalane śmietaną. Potrafiła wejść do restauracji zamówić 20 potraw i skosztować każdej po łyżeczce. W czasie wojny znalazła się w Rumunii, potem we Francji, swoją tułaczkę skończyła w Brazylii. Z polskim aktorami założyła grupę teatralną, nauczyła się portugalskiego i podbiła Rio de Janeiro.
Do Polski wróciła w 1948 roku, ściągnął ja Arnold Szyfman. „Nareszcie, nareszcie, nareszcie. Znalazłem Panią w Brazylii”, pisał w do niej w jednym z listów, prosząc, by jak najszybciej wracała. Ona pisała: „Chodzę nabita sprawami teatralnymi jak torpeda - spadnę równiutko pośród was”. Jej powrót był wydarzeniem, odnotowała to „Polska Kronika Filmowa”. Gwiazdę witali notable, dziennikarze relacjonowali, jak była ubrana i co mówiła. Ale potem okazało się, że w Warszawie nie ma dla niej miejsca.
Grała w Poznaniu, w Łodzi. Dopiero w 1955 roku, gdy zaczęła się Odwilż i Teatr Narodowy przejął Erwin Axer, Eichlerówna zagrała Marię Stuart. Po wojnie zagrała wiele wspaniałych ról: m.in. Matkę Courage w dramacie Bertolta Brechta, Szambelanową w Panu Jowialskim, Gabrielę Zapolską w legendarnym spektaklu „Ta Gabriela”.
Irena Eichlerówna: życie prywatne, mąż
Chociaż mówiono, że Lena żyje na scenie, nie była samotna. W 1934 roku wyszła za mąż za bogatego przedsiębiorcę Bohdana Stypińskiego, zapewnił jej dobrobyt i niezależność finansową. Mogła przebierać w rolach. Wojna rzuciła go do Londynu, gdzie zamieszkał, ożenił się tam po raz drugi. Irena Eichlerówna przeżyła natomiast romans z aktorem i reżyserem Władysławem Sheybalem.
Poznali się w 1949 roku, potem pracowali razem nad „Moralnością Pani Dulskiej” w Krakowie. On grał Zbyszka, ona Hankę, choć dobiegała wtedy czterdziestki. Sheybal był od Ireny Eichlerówny młodszy o 15 lat, bardzo przystojny, mówiono, że był homoseksualistą. Ale jego związek z Eichlerówną wydaje się prawdziwy i mocny. Sheybal wspomina ich pierwszy, namiętny i długi pocałunek. Irena Eichlerówna powiedziała po nim: Podoba mi się to.
To ona wybrała go do roli Zbyszka i poprowadziła, mimo oporów reżyserki Ireny Babel. Wspominał, że nauczyła go wszystkiego – jak być na scenie, jak na nią wchodzić i jak schodzić, by widzowie tęsknili za jego powrotem. Zamieszkali w jej mieszkaniu na Odolańskiej na warszawskim Mokotowie. Eichlerówna zbudowała tam sobie coś w rodzaju sceny, próbowała różne sztuki, grane i niegrane. Mieszkała ze swoją siostrą Marylą, która demonstracyjnie wyprowadziła się, gdy pojawił się Władek Sheybal. On sam pisał o Irenie Eichlerównie we wspomnieniu.
„Lena była początkiem i końcem wszystkiego, była filozofką życia, bogiem… Wszystkim! (…) Była jak muzyka – jak symfonia i to nie jedna. Byłem pełen tych niewiarygodnych fraz, jej spojrzeń. I tego niezwykle zielonego koloru oczu, które w zależności od nastroju zmieniały się, przenikały mnie”. Aktor wspominał, że żył przy niej w innym świecie, innym wymiarze. Chociaż Irena Eichlerówna była dosyć duża fizycznie, na scenie wydawała mu się lekka jak piórko, gdy pociągnął ją za rękę. A trafiał w jej ramiona wiele razy, nie tylko w teatrze. Było wiele intryg i plotek, że jest z nią dla kariery. Ale on przekonuje w swoim wspomnieniu, że to nieprawda.
Czytaj też: Halina Rowicka i Krzysztof Kalczyński byli małżeństwem przez 46 lat. Oto ich historia miłości
Irena Eichlerówna: ostatnie lata spędziła w samotności
Władysław Sheybal wyjechał w 1957 roku do Londynu, zrobił tam karierę. Reżyserował w oksfordzkim teatrze, grał w "Shogunie" u boku Richarda Chamberlaina. Z Ireną Eichlerówną pozostali w czułym kontakcie, chociaż na odległość. Jej przyjaciółka, aktorka Małgorzata Lorentowicz wspominała, że Lenuszka żyła samotnie i lubiła samotność. Skupiała się na pracy, mówiła, że aktor, który nie gra — umiera. Sprawiała wrażenie wyobcowanej, jeśli wychodziła na dwór, to jedynie w ciemnych okularach.
Jej przyjaciel, reżyser Erwin Axer mówił: „Na próby z reguły przybywała teatralnym samochodem. Nie widziałem jej nigdy, jeżeli pominąć czasy przedwojenne, idącej po chodniku. O tym, żeby przebiegła kilka kroków w pogoni za autobusem, tramwajem czy z jakiejkolwiek innej przyczyny, nie śmiałem pomyśleć (...)”.
Nie znaczy to, że była oderwana pod rzeczywistości. W 1976 roku podpisała protest przeciwko zmianom w Konstytucji PRL i ograniczaniu wolności słowa i praw obywatelskich. W 1981 roku swoją nagrodę za 50 lat pracy scenicznej przekazała na budowę Pomnika Stoczniowca w Gdyni. Chorowała, przestała grać. Zmarła w 1990 roku
Korzystałam m.in. z tekstu Joanny Szczepkowskiej „Nie mogę patrzeć na kolegów”, Gazeta Wyborcza, 2008 rok. I wspomnienia Władysława Sheybala „Vladek o Lenie”, Hypatia.pl